Porada
Nawrócony na rzut
Rzut czy wywózka to jeden z odwiecznych dylematów karpiarzy. Jakub Dłubak choć od lat miłośnik wywózki, postanowił pewnego dnia spróbować swoich sił w łowieniu z rzutu. Co z tego wyszło?
Fragment artykułu:
W okręgu katowickim przez wiele lat obowiązywał zakaz wywózki, w związku z czym trzeba było łowić z rzutu. Czasem udawało się posłać zestawy dalej, a czasem bliżej. W każdym razie dało się coś złowić.
Po kilku latach zakaz został zniesiony, a zbiegło się to z popularyzacją nowych modeli. Jak wielu znajomych, zachłysnąłem się wywózką, zarówno tą pontonem, jak i tą przy pomocy elektroniki. Jakieś 3-4 lata później miałem okazję startować w dużych zawodach rozgrywanych metodą rzutową. Pojechałem przekonany, że dobrze rzucam i dam sobie radę. No cóż, najdelikatniej nazwę to zderzeniem z górą lodową. Od tego czasu postanowiłem każdego roku co najmniej kilka wypadów poświęcić rzutowi. Wbrew pozorom przygotowanie się do takiej zasiadki nie wymaga dużej ilości sprzętu. Do wyboru mamy materiały rozpuszczalne – PVA, proce czy spod rody. Jasne, ktoś może powiedzieć, że spod rod plus młynek to duży wydatek i dodatkowy grat w bagażniku. Uważam jednak, że to nic w zderzeniu z pontonem, silnikiem i akumulatorem. Jednak, żeby było jasne, nie jestem „hejterem” wywózki. Wprost przeciwnie: bardzo ją lubię, ale teraz dostrzegłem również uroki rzutu.