Blog
Cierpliwość popłaca
Sierpień to czas mojego urlopu, spędzany przeważnie nad wodą na rybach. Czyżby znowu? Nie. Tak było zawsze. Teraz miało być inaczej. Czemu miało? Bo niespodziewanie wyszło, że jedziemy w wielkopolskie na jedno z najstarszych łowisk karpiowych – Nekielkę. Wszystko spakowane, przyczepa kempingowa przygotowana. I co? I info od moich dziewczyn – jedź sam. Normalnie bym się ucieszył, ale chciałem ten czas spędzić z nimi. Rezerwacja dokonana, więc jadę sam. Już mi się nie chciało wszystkiego przepakowywać, więc jadę z całym majdanem na stanowisko nr 6. Nigdy tu nie byłem, a informacje o tym miejscu otrzymywałem przeróżne. Źle, bardzo źle, albo kiepsko. Choć były i sygnały, że może być przyzwoicie. Trudno – jedziem. Na miejscu miłe zaskoczenie. Miejsca sporo, więc będzie wygodnie. Stan wody wysoki jak na tą wodę. Niestety, ryby od kilku dni nie współpracują. Upały dały o sobie znać. Nie ma co się martwić – to ma być urlop. Kilka godzin zajęło rozbicie obozowiska, sondowanie i wywózka zestawów. Na włosie chyba już nudny standard Criticalsy: Gigantiki i Kill Krill-a, za to na trzecim kiju orzech tygrysi. Czekam. Dłuuuuugoooooo czekam. Ile to długo? 6 dni. Oczywiście - brania miałem w tym czasie dwa. Jedna spinka przy podbieraku i jeden sum, więc ich nie liczę. To trzecie było magiczne. Szóstego dnia o około 2:30 rolka. Powolna i ciągła. Kij w rękę i zabawa się zaczyna. Po pół godzinie mam go i jest szok. Duży jest, ale czy ta magiczna granica znowu złamana? Waga, tarowanie worka, niepewność i jest. Licznik pokazuje magiczne 23,75 kg. Cudownie! Ta jedna sztuka wynagrodziła mi te kilka dni upałów, burz i samotności. Warto było. Gigantika znowu pomogła osiągnąć mi sukces. Cóż więcej napisać? Radość i szczęście – to uczucia, które mnie trzymały do końca tej zasiadki. Miałem jeszcze jedno branie, ale niestety puste. I może dobrze?. Zostawiam to puste na następny przyjazd nad tą magiczną i przepiękną wodę.
Pozdrawiam Tadeusz Kwiatkowski Carp-World.Team