Blog
Czerwcowa zasiadka – Krzysztof Starzyński
Mamy czerwiec tak to ten miesiąc, w którym my: alergicy-karpiarze mamy przegwizdane, a nasze karpeny nie współpracują, bo odbywają tarło, a zarazem roślinność typu trawy, czy topole zaczynają pylenie. Zamysł samego wypadu wziął się dość dawno, lecz jakoś nie było możliwości go wykonania, ale jest: mam ten dzień zmotywowany i gotowy do działania, ruszam na jedną z podwarszawskich wód karpiowych.Po przybyciu nad wodę patrzę i widzę spławiajace się ryby, to dobry znak.
Po rozmowie z właścicielem wody dowiaduję się, że tydzień temu karpie dokładnie się wytarły.I tu moje zaniepokojenie: czy będą żerowac? A może jeszcze lekki wypoczynek po tarle? Podejmujemy decyzję, jeśli chodzi o wybór miejsca: rozkładam się, widząc piękne spławy .Taktyka, jaką obrałem na dany okres to punktowe nęcenie woreczkiem PVA, a na włos poleciały dobrze mi znane i lubiane Kulki Rod Hutchinson Pop-up Tutifrutti 14mm, dodatkowo wszystko boosterowane Megatutti Frutti, co okazało się skuteczną taktyką na tutejsze karpie i nie tylko;). Zestawy rzucone pod drugi brzeg przy pochylonym drzewie, typowa książkowa sztela. I tuż po około godzinie mam piekielnie prujacego karpia, podbiegam i jest kontakt z ryba, czuje mocne szarpnięcia, ryba nie daje za wygraną tak łatwo, jednak po około 10 min melduje się na macie piękna silna dyszka.
Szybka dezynfekcja rany fotka i rybka w super kondycji wraca do wody. Przygotowany zestaw posyłam w to samo miejsce, dodatkowo obchodząc brzeg i podsypując trochę pelletu z kukurydzą i konopiami. Jak się okazało do ranka następnego dnia jest totalny spokój. Wstające słońce budzi mnie, co było chyba zamierzonym działaniem. Dobrze nie włożyłem nóg w klapki aż tu nagle piękny odjazd. Wyskakuję z namiotu, a po chwili ryba daje piękny popis sił, lecz długo to nie trwało i wpada na mate kolejny karpik.
Przechodząc obok zatoki zauważam ryby, wracam na stanowisko i zabieram ze sobą trochę pelletu i pokruszonych kulek Mulberry Florentine 20mm, po cichu chowając się za drzewem podrzucam papu. Po nęceniu zwijam jeden z zestawów i zakładam na włos mojego killera Pop-up Pineapple, Mango & Banana którego potraktowałem Megatutti Frutti Spray. Zestaw posyłam w pod nęconą zatokę.
W oczekiwaniu na branie mój wzrok przykuwa poruszająca się jednostajnie w przód i tył szczytówka wędki. Zbliżam się do kija aż tu nagle swinger opusza się do samego dołu, a w zatoce powstaje duża fala. Przycinam i zaczynamy walkę z wysportowana torpedą. Po ekscytującej walce a także, jak to przystało na amury, kilku konkretnych odjazdach ląduje na macie.
Do końca dnia udaje mi się wyholować jeszcze jednego ciut mniejszego bączka.
Zasiadkę uważam za udaną z racji tego, że karpie były świeżo po tarle i nie były zbyt aktywne, a jednak udało się coś dłubnąć. Zadowolony i z uśmiechem na twarzy wracam do domu planując kolejną zasiadkę.
Pozdrówka z nad wody Karpiowe Świry!!!
Krzysztof Starzyński, WCA / Rod Hutchinson Team Poland