Blog
Dwie ósemki jednego dnia- opis zasiadki.
Pewnego wrześniowego piątku pomyślałem o tym, aby wybrać się z dwoma teamowymi kolegami- Jackiem i Stefanem- na komercję "U Bogdana" w Mąkolnie. Poinformowałem tego samego wieczoru kolegów i czekałem na odpowiedź. W obu przypadkach brzmiała ona "TAK". Zadowolony z tego, że w niedzielę jedziemy na rybki położyłem się spać. Po przebudzeniu od razu zacząłem myśleć nad tym, jaką taktykę obrać, gdzie usiąść i na co łowić. Już w ten dzień wiedziałem, że rzucę swoje zestawy na małą odnogę dużego stawu, skąd poprzednio spięły mi się dwie ładne rybki. Przygotowania odłożyłem sobie na sobotę wieczór, ale że cały dzień myślałem tylko o rybach to już w południe zacząłem przekładać wszystko w skrzynce, czyścić wędki. Pod wieczór zagotowałem duży garnek kukurydzy i pszenicy, który zostawiłem na noc, aby się wszystko zaparzyło. Noc mijała wolno, z niecierpliwym spoglądaniem na zegarek. Rano szybko herbatka, wyniesienie sprzętu do bramy i oczekiwanie na kolegów. Podjechali do mnie około 6. Do przejechania mieliśmy 35 km, więc jechaliśmy tak, aby zdążyć przed 7. Po dojechaniu na miejsce około 6:40 poszliśmy zobaczyć jak wyniki u siedzących przez noc wędkarzy. U wszystkich sygnalizatory nawet nie zapiszczały. Zmartwieni tym, że może być tak samo i u nas udaliśmy się ze sprzętem na naszą miejscówkę. Jacek wybrał miejsce, w którym zestawy kładł pod trzcinę (wcześniej z tego miejsca wyholował 6 karpi). Stefan wybrał miejsce po przeciwnej stronie trzcin, co Jacek. Ja miałem do dyspozycji miejsce, które planowałem już wcześniej obstawić. Krzątając się na brzegu i rozkładając wszystkie klamoty karpiowe usłyszeliśmy potężny spław za naszymi plecami-w miejscu, gdzie ja miałem łowić. Szybko wziąłem wiadro z ziarnami i pellet i pobiegłem aby zanęcić idealnie to miejsce. Było to kilka metrów od brzegu, więc sypnąłem kilka garści zanęty i udałem się uzbroić wędkę. Na włos jako przynętę założyłem to, czego nikt by nie założył- KARMĘ DLA PSA FROLIC- przynętę, na którą wyholowaliśmy wszystkie ryby w tym sezonie. Posłałem szybko zestaw z 60g ciężarkiem w miejsce spławu. Następnie wziąłem się za montowanie drugiego zestawu. Nie minęło 5 minut od położenia pierwszego zestawu, a słyszę pierwsze piknięcie. Oczy nas wszystkich kierują się w stronę swingera podwieszonego na żyłce. Widzę lekkie drgania, a nagle kilka podskoków swingera, podchodzę do wędki, a w tym czasie ryba zaczyna wybierać żyłkę z kołowrotka na wolnym biegu. Unoszę kij i czuję opór. Jednak podczas holu ryba wydaje się być mała. Po dociągnięciu do podbieraka ryba zaczyna szaleć. Robi kilka odjazdów, aż w końcu ląduje w podbieraku. Wyciągamy ją na matę i widzimy, że ryba ta nie należy do najmniejszych. Zahaczamy wagę za uchwyty maty i podnosimy karpia. Waga po odjęciu wagi maty pokazuje równe 8kg. Przychodzi do nas łowiący w nocy wędkarz i dziwi się, że wyciągnęliśmy już rybę niecałą godzinę po przybyciu na łowisko i to całkiem ładnych rozmiarów. Po zrobieniu kilku zdjęć ryba trafia do wody, a my zabieramy się do dalszego łowienia. Dwie wędki rzuciłem na Frolic podobnie jak kolega Jacek. Stefan natomiast jedną na Frolic, a drugą próbował na kukurydzę i kulkę proteinową. Temperatura powietrza wynosiła 10*C ale słońce przyjemnie przygrzewało. Woda miała trochę pond 10*. Gdy tak siedzieliśmy nagle zawył sygnalizator Jacka i karp zaczął bardzo szybko wybierać żyłkę. Z obawą, że ryba wpłynie w trzcinę Jacek bardzo szybko pobiegł do wędek i zaciął. Ryba na szczęście popłynęła w przeciwną do trzcin stronę. Karp pięknie walczył, jednak Jacek popełnił błąd zbytnio odkręcając hamulec i ryba uciekła w starą zwaloną kładkę. Jacek nie wiedział jak sobie poradzić, dlatego przekazał mi wędkę. Postanowiłem wyciągnąć rybę spod kładki siłą. Żyłka była napięta do granic możliwości i wydawała dziwne dźwięki. Udało mi się go wyciągnąć z desek i przesunęliśmy się na wodę bez zaczepów. Także ten karp okazał się być waleczny, ale trafił po chwili do podbieraka. Zanieśliśmy go na matę, gdzie zważyliśmy go. Waga pokazała także 8kg. Trudno było uwierzyć, że przez trzy godziny mamy już na koncie dwie ryby po 8 kg. Siedzący przez noc kolega Sławek pogratulował nam i udał się na swoje stanowisko. Ryba także została sfotografowana i bezpiecznie wypuszczona do wody. Po kilku godzinach odwiedził nas właściciel łowiska, bo słyszał, że złowiliśmy dwie ładne rybki. Siedzieliśmy jeszcze do godziny 17, ale już bez żadnych rezultatów. Wyprawa ta dała nam dużo radości i pokazała, że nowe przypony okazały się skuteczne i nie tracimy już ryb. Wracaliśmy z uśmiechami na twarzy i zapałem do dalszego łowienia. Tomek 'Ciemny' Ciemniewski