Blog
Dzikus z zimnej wody
Każdy sezon kiedyś się kończy nie inaczej było i tym razem. Wraz z chłopakami z teamu Warsaw Carp Army ustaliliśmy datę kiedy robimy oficjalne zakończenie sezonu. Mieliśmy mnóstwo pomysłów gdzie zrobić spotkanie ale ostatecznie stanęło na tym że zakończenie odbędzie się na wodzie pzw.
Dzień przed wyjazdem tak jak to zawsze robię zająłem się wiązaniem przyponów. Przygotowałem sobie 3 różne przypony. Pierwszy to zwykły bałwanek, drugi przypon to pellet podwieszony małym popkiem natomiast na trzecim zestawie zastosowałem samą kulkę tonącą.
Nadszedł w końcu piątek po długim tygodniu wreszcie ruszamy nad wodę. Trzech z naszej grupy ruszyło wcześniej i czekali na resztę już od czwartku aż cała reszta się zjedzie. Ja natomiast byłem umówiony z Arczim że dojedziemy do nich wieczorkiem w piątek. Po szybkim uporaniu się ze sprzętem ruszyliśmy w trasę.
Po niespełna 40 min byliśmy już na miejscu naszym oczom ukazała się piękna woda skrywająca nie jedną waleczną rybkę.
Krótkie rozeznanie się w terenie kilka spojrzeń na wodę i zajęliśmy się rozbijaniem naszego stanowiska.
Zaraz po rozbiciu namiotu nie próżnując zajęliśmy się montowaniem zestawów wcześniej wykonanych a czas nas gonił ponieważ robiła się już szarówka. Tak jak wcześniej opisywałem zestawy tak i gotowe założyłem na kij dodatkowo do każdego z zestawów na haku zaczepiłem woreczek pva ze Stick Mixem. Teraz gdy już zestawy zarzucone zostało tylko czekać na jakiegoś łakomego karpia a że było już dosyć późno czas najwyższy zabrać się za jakąś kolacyjkę i po kolacji do wyrka,
Pierwsza noc przebiegła w kompletnej ciszy zestawy nie naruszone ale no cóż nie poddajemy się i dalej walczymy. Po śniadaniu zaczęliśmy na nowo robić zestawy każdy miał nowe pomysły nikt nie spoczął na laurach.
Przygotowane zestawy zostało już tylko umieścić w wodzie do tego użyliśmy łódki zdalnie sterowanej a tak właściwie chłopaki bo ja zostałem przy formie rzutowej. Po przesądowaniu wody wybraliśmy najciekawsze miejsca gdzie nasze zestawy powinny zostać umieszczone i tam też wylądowały. Teraz tylko czekać na branie. W ciągu dnia dojechali do nas chłopaki z teamu i razem spędziliśmy dzionek nad wodą przy dobrym jedzonku i w dobrych humorach. Niestety rybki nadal nie były skore do współpracy zdarzały się drobne piknięcia w ciągu dnia lecz żadne z nich nie przyniosły nam efektów na jakie cały czas czekamy. Dzień upłynął na w szalonym tempie cały dzionek mieliśmy dosyć ciepły jak na tą porę roku co prawda delikatny wiaterek dawał się we znaki. Przed nami ostatnia noc z jeszcze większą presją niż na początku zaczęliśmy kombinować jakich zestawów mamy użyć żeby wreszcie trafić i przechytrzyć ryby pływające w tej wodzie. Doszedłem do wniosku że nie ma sensu katować ciągle duże kule zmieniłem kompletnie taktykę i założyłem na wszystkich zestawach same malutkie kuleczki na pierwszym umieściłem jednego popka białego zapach bardzo fajny „mleczna kukurydza” a na drugim zestawie złożyłem dwa małe popki o bardzo specyficznym zapachu jeden to R-Agent Liver Liquid a druga kuleczka to White Secret agent obydwie kuleczki Roda Hutchinsona o średnicy 10mm.
Tak jak mówiłem totalnie malutkie kuleczki na te noc. Oczywiście do tych zestawów na haczyk doczepiłem woreczek pva ze Stick Mixem. Zestaw pierwszy poleciał na głębokość 3,5m natomiast drugi umieściłem na głębokości 4,5m i tak zestawy zdecydowałem zostawić do rana. Standardowo pod wieczorek po przerzuceniu zestawów na nockę zajęliśmy się kolacyjką a po kolacji obejrzeliśmy sobie film do snu.
W nocy tak przed 12 budzi mnie centralka słyszę pojedyncze piknięcia od razu zrywam się z łóżka wylatuje do wędki i widzę jak swinger uderza w blank wędki bez chwili namysłu zacinam kij i zaczyna się walka. Z początku pierwsze co na myśl mi się rzuciło to to że na pewno jakiś maluch uczepił się i ma dużo energii dlatego tak ostro wyjechała mi żyłka z roli. Ale gdy poczułem jak kij się ugina pod ciężarem ryby wiedziałem że to nie może być nic małego. Hol trwał nie długo ponieważ zestaw nie był daleko umieszczony od brzegu. Gdy już przejąłem inicjatywę nad rybą która miała nie lada dużo energii podholowałem ją do brzegu Krzysiek i Artur od razu stali w pobliżu żeby pomóc ją podebrać i naszykować mate żeby szybko rybkę odpiąć. Po wyjęciu na mate nie mogłem uwierzyć że to się stało ostatnia noc ostatnie nadzieje na to że w końcu coś uda się złapać. Karp był piękny z góry grzbiet miał ciemny a brzuch rozjaśniony po kilku fotkach rybka została odkażona w miejscu wbicia się haka i wylądowała na wadzę. Waga wskazała równe 10 kg w tym momencie trafiłem swoją nową życiówkę. Byłem bardzo zadowolony że moje czekanie zostało mi wynagrodzone i że to w ostatnią noc trafił mi się tak piękny okaz jesiennego grubaska.
Emocje dosyć długo nas wszystkich trzymały ale no cóż środek nocy i trzeba było wrócić dalej do łowienia tak więc postanowiłem zrobić dokładnie taki sam zestaw jak wcześniej dwa małe popki wraz z woreczkiem pva i dokładnie w tym samym miejscu został umieszczony zestaw.
Resztę nocy przespaliśmy spokojnie nic się do rana nie działo wstaliśmy wczesnym rankiem i zaczęliśmy się pakować do samochodu z całym sprzętem.
Podsumowując wyjazd uważam go za bardzo udany, jestem mega zadowolony z efektów po tej zasiadce i mam nadzieję że w przyszłości będzie więcej takich pięknych chwil.
Bartek Siemiatkowski (Bartion)
Warsaw Carp Army