Blog
Jesienne wyzwanie
Powrót nad Gosławicki akwen nastąpił na przełomie września i października. Zorganizowana zasiadka naszego teamu miała się zacząć w czwartek, więc postanowiłem przyjechać wcześniej i przedłużyć sobie ten wyjazd do tygodnia. Niestety, informacje jakie otrzymałem nad wodą nie były zbyt optymistyczne. Kończące się właśnie zawody pokazały, że ryby nie za bardzo chciały współpracować z wędkarzami i może być ciężko skusić je do żerowania. Szczególnie na stanowisku, które przypadło mi w udziale czyli nr 10. Ryba trzymała się środka łowiska, a cały ten brzeg kiepsko łowił nie tylko teraz, ale i w ciągu ostatnich tygodni. Sporo czasu zajęło mi znalezienie miejscówek. Jak się później okazało jedyne interesujące miejsca to kilka oczek, które zlokalizowałem na trzech „zielonych” wysepkach, gdzie udało mi się znaleźć ślady żerowania ryb. Nie było wyjścia. Zestawy do wody i zostaje oczekiwanie. Na włosie dwa moje klasyki, których używam praktycznie zawsze i wszędzie, ale często w różnych kombinacjach: KrillBerry i Kill Krill oraz method mix do pva. Tylko te dwa smaki zabrałem i postanowiłem się tego trzymać bez względu na wyniki. Bałwanki, Criticalsy, pojedyncze kulki w rozmiarach 21 mm lub 21 + 14 mm to jedyne zmiany, jakich dokonywałem przez całą zasiadkę na wszystkich zestawach. Zanęta to kulki samodzielnie robione w tej samej nucie co przynęty na komponentach Karela i mixie Enzym Fish oraz pellet halibut i red halibut. Miejsc też postanowiłem się trzymać do końca. Opłaciło się. Tych kilka ryb pozwoliło mi uwierzyć, że dobrze wytypowana miejscówka oraz porządna przynęta pozwoli dobrać się do mieszkańców wody, nawet gdy żerują bardzo chimerycznie. Może nie były to jakieś olbrzymy (19,9; 19,1; 18,6; 14,1; 14 i 10 kg) jak na tą wodę, ale pozwoliły mi wrócić do domu z poczuciem zadowolenia z wykonanej pracy na łowisku i zachęcić do ponownych odwiedzin tego łowiska w przyszłym roku na kolejnej części zbiornika.
Z karpiowym pozdrowieniem Tadeusz Kwiatkowski Carp-World Team