Blog
Karp koi spod lili
Wczorajszy dzień nad wodą nic nie przyniusł,a pogoda zmieniała sie jak w kalejdoskopie. Po 4 godzinnym wędkowaniu, wraz tatą stwierdziliśmy, że przyjedziemy z rana jak będzie pogoda. Miałem go obudzić, więc budzik nastawiony na godz 5 rano i idę spać. Dryn dryn rano dzwoni budzik wstaje z łóżka, patrze przez okno i stwierdzam idę dalej spać do ciepłego łóżka . Zasnąłem, gdy nagle słyszę budzik godz 7 rano, ale nie to tata dzwoni i pyta się czy jedziemy czy nie, po dłuższym namyśleniu stwierdzam jedziemy ! Kawka zrobiona śniadanie też . Przyjeżdżamy na jezioro, a aut pełno jakby za darmo rozdawali. Miejsce znalezione, pytamy sie czy coś bierze i mowią, że sporadycznie temu pipnie sygnalizator i tamtemu. Sprzęt rozstawiony na włos wziąłem 12 kulke pop-up z kukurydzą i jedną na spławik z kukurydzą,a tata proteine z kukurydzą. Siedzimy już 2h i cisza nic jedynie byczek na spławik. Rozmawiamy z kolegami i poprosiłem jednek o troszkę 'czegoś' . Więc zmieniam i rzut pod lilie, tata też zmienił na to samo. Po 30 min słyszę odjazd na taty kiju, podbiegam zacinam, bo tata rozmawiał . Czuje opór i wyciąga mi żyłę z kołowrotka. Po 8 min walki leży na macie 5kg pełnołuski, już jest uśmiech od ucha do ucha. Jednak na mojej wędze cisza. Po 15 min słyszę wymarzony odjazd w lilie na moim kiju, zacinam i jest. Radość już rozpiera moje ciało, kiedy podholowałem go do brzegu patrze z niedowierzaniem 'Koi' adrenalina i radość wzrasta. Już jest odetchnąłem, parę fotek z pierwszym w życiu koi i na wage 5,25. Nie jest za duży jak na karpia, ale jest największym w moim życiu karpiem KOI. Aż łezka kręciła sie w oku, gdy ostatni raz machnął mi ogonem. Nadałem mu imię Orzeszek, jako na to go złowiłem ; ) Do tego jeszcze dołowiłem jeszcze 2 pełnołuskie .