Blog
Listopadowe grubasy
Jesienią postanowiłem, że całkowicie zrezygnuję z kilkudniowych zasiadek i skupię się na dość częstych kilkugodzinnych wypadach nad wodę . Miejscówkę zacząłem przygotowywać na początku października.
Regularnie nęciłem ją kulkami The Krill i pelletem o tym samym smaku, do tego mieszanką ziaren (kukurydza, konopie , rzepik), na koniec całość oczywiście zalewałem boosterem The Krill Liquid oraz olejem z dorsza - Cap Oil. Jak się później okazało, była to moja jesienna mieszanka "wybuchowa". Na pierwszy wypad nad wodę wybrałem się pod koniec października, a dokładnie dwudziestegoszóstego. Tego dnia doczekałem się również pierwszego brania.
Około godziny 8 mam potężny odjazd na prawym kiju. Niestety ryba parkuje w zaczepie i zrywa się. Z nieciekawą mina wracam do domu. Wiem, że ryba była spora. Nawet na chwilę nie mogłem nad nią zapanować. No cóż taki "urok" karpiowania?
Na kolejny krótki wypadzik wybrałem się 4 listopada. Wczesnym i dość chłodnym rankiem, wywiozłem swoje zestawy, czekając na kolejne branie karpia. Długo nie musiałem czekać, po około 40 minutach od wywiezienia zestawów mam branie! Lewy sygnalizator wyje jak szalony! Łapię za kij i jest! Od razu wiedziałem, że ryba jest wielka. Hol był ciężki. Karp wielokrotnie muruje, z trudem podciągam go w stronę brzegu. Co zwinę 20m żyłki to karpiszon mi wybiera 40! Trwało to całe przeciąganie linki prawie pół godziny. W końcu udaje mi się podciągnąć rybę bliżej brzegu I ją sprawnie podebrać. Kiedy spojrzałem do podbieraka, powiedziałem sobie po cichu: "o kurde chyba ma 20 kg". Wedruje z ciężką rybą na mate. W ważeniu pomaga mi kolega i proszę jest 20,5kg pięknego "gołego" grubasa. To jakaś masakra, trzecia dwudziestka w tym sezonie! Karp skusił się na bałwanka z dwuch tonących kulek 20 I 16mm The Krill obsypanego Pure Krill Powder. Kilka fotek na pamiątkę i ryba w świetnej kondycji wraca do wody.
Przychodzi 7 listopada, czas na kolejny, kilkugodzinny wypad nad wodę. Tym razem w towarzyszy mi teamowy kolegi Mariusz. O godzodzinie szóstej rano wywozimy nasze zestawy i jak zawsze czekamy na upragnione "piiiiiii". Dochodzi ósma, mam delikatne branie na lewym kiju. Szybka decyzja, łapię za wędkę, no i jest!!! Po kilkunastu minutach zaciętej walki, ryba ląduje w podbieraku, a następnie na macie. Ważymy karpia i mamy piękną gołą 12-stkę . "M&M" znowu łowi! O godzinie 10:40 kolejny mocny odjazd! Tym razem "ostra jazda" na wędce Mariusza. Delikatnie podnosi kij i zaczyna holować . Walka nie trwa długo. Po chwili na macie ląduje 9kg karp. Więcej brań się nie doczekaliśmy. O godzinie 13 pakujemy sprzęt i oboje zadowoleni wracamy do domu . Dziewiątego listopada, również postanowiłem wybrać się nad wodę . Wypad był naprawdę krótki i trwał zaledwie 3 godziny. Mimo to, udało mi się wyholować kolejnego karpia. Ledwo wywiozłem drugi kij, a tu na pierwszym "strzał"! Ryba z wielką prędkościa wybierała żyłkę z kołowrotka. Zanim dobiegłem do wędki, szpula kołowrotka była już prawie pusta!? Łapię za kij i "standardowo", walka, hol, podebranie, mata i ważenie. Ten 14-sto kilogramowy "golas" również skusił się na bałwanka z kulek The Krill Sticky. Fotki, buźka i do wody.
Jak na razie taktyka z krótkimi wypadami się sprawdza. Niebawem wybiorę się na kolejne kilkugodzinne łowienie.
Z serdecznymi pozdrowieniami Mateusz .