Kolejną zasiadką tego sezonu, którą chcę Wam przedstawić jest czterodniowa sesja na Łowisku Gajdowe – bardzo urokliwa, komercyjna woda na Opolszczyźnie. Miała to być zasiadka majówkowa, lecz ze względu na brak wolnych miejsc w tym terminie musiałem ją przesunąć na tydzień później. Przyznam szczerze, mając na uwadze fakt, że kilka dni wstecz łowisko było bardzo mocno obławiane nie liczyłem na wiele – mam na myśli brania. Więc z bardzo luźnym podejściem, lecz z konsekwencją w doborze taktyki i przynęt ruszyliśmy wraz z moim Synem oraz Małżonką na pomajowe „łowy”. Po dotarciu na łowisko późnym popołudniem, stanowisko numer 16 przywitało nas rzadko spotykanym klimatem, z którego patrząc na wodę i na miejscówki do położenia zestawów ma się wrażenie przebywania w nieziemskich okolicznościach.
Ze względu na późną już porę postanowiliśmy, że najpierw przygotujemy zestawy, które szybko wywieziemy. Jak już wcześniej wspomniałem teraz przyszła pora na konsekwencję, czyli odpowiedni dobór sprawdzonych przynęt i taktyki, między innymi sposób nęcenia oraz miejsce położenia zestawów. Na włos założyłem zawsze i w każdej sytuacji bardzo skuteczne kulki Rod Hutchinson, czyli Monster Crab, Pop-Up Mulberry oraz orzechy tygrysie, wcześniej dipowane w RH Mulberry. Jako zanęty użyłem gotowanych ziaren i pelletu Rod Hutchinson Spice Krill – po raz pierwszy w życiu – którego wybór jak się później okazało był strzałem w samo sedno, ale o tym za chwilę. Jeden zestaw położyliśmy w głębszej części zbiornika, drugi w zatoce pod przeciwległym brzegiem wśród zatopionych krzaków, a trzeci już w głębi zatoki
Zestawy w wodzie, więc czas na urządzenie biwaku i oddanie się w ramiona spokoju jaki panuje nad brzegiem zbiornika. Na pierwszy kontakt z rybą musiałem poczekać aż do rana i pewnie tak jak Wy uwielbiam to pierwsze branie, ten niesamowity skok adrenaliny, która przez okres między zasiadkowy tkwiła w uśpieniu. Pierwsza ryba połakomiła się na dipowanego orzecha tygrysiego. Niewielki karp o wadze 6kg, ale dał tyle przyjemności – bo właśnie to w tym naszym karpiowaniu jest najważniejsze!
Krótka sesja zdjęciowa, aby ryby nie męczyć i ten sam zestaw, lecz odświeżony ląduje w tym samym miejscu, czyli wśród zatopionych krzaków.
Byłbym zapomniał, a muszę Wam o tym powiedzieć. Ranek na Gajdowym przywitał nas przepięknym zjawiskiem, jakim bez wątpienia w tych okolicznościach jest mgła. Ta atmosfera sama w sobie jest przepiękna, a dodatkowo ta przyroda w czystej postaci i te przenikające promienie słońca – dwa słowa – fantazja i magia, dzięki którym pasja nabiera tego prawdziwego znaczenia.
Jednak mgła jak szybko się pojawia, tak szybko znika i tak po jej zniknięciu mamy kolejne branie i co ciekawe na ten sam zestaw
Jak widać ryby upodobały sobie akurat to miejsce, więc podjąłem decyzje, aby wszystkie zestawy położyć właśnie przy zatopionych krzakach. Tak też zrobiłem!
Czekając na kolejne brania spędzaliśmy aktywnie czas grając z moim synem Dawidem „Bodziem” w Badmintona, przy okazji relaksując sie w promieniach słońca i podziwiając to co najpiękniejsze – przyrodę.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie zerkał co jakiś czas na wodę. Właśnie w pewnym momencie zauważyłem spławy w narożniku zatoki, które cyklicznie się powtarzały. Po spławie którymś już z kolei nie wytrzymałem i postanowiłem jeden z zestawów przenieść właśnie w to miejsce. Jako przynętę wybrałem Monster Crab RH z podwieszonym Pop-Up’em o średnicy 15mm i aromacie Mulberry.
Na branie nie musiałem długo czekać już po trzydziestu minutach moja decyzja została zweryfikowana pozytywnie i mogliśmy cieszyć się kolejnym niesamowity mieszkańcem łowiska. Jednak to nie koniec niespodzianek, ponieważ w trakcie sesji zdjęciowej następuje kolejne branie. Jednak tym razem na innym zestawie, Bodzio jak zawsze na miejscu i w pogotowiu, więc momentalnie opanowujemy zaistniałe zamieszanie. Szybka, podwójna sesja zdjęciowa i rybki wracają zdrowe do swojego królestwa.
Następnego ranka kolejne branie, do którego za późno dobiegłem, czego efektem było wpłynięcie ryby w przybrzeżne krzaki. Jak wiemy na łowisku obowiązuje zakaz używania pontonów, jednak w tej sytuacji byliśmy zmuszeni pożyczyć ponton od gospodarza łowiska, aby uratować rybę. Uwinęliśmy się z Bodziem bardzo sprawnie i rybka odzyskuje wolność.
Jednak to nie koniec brań, które miały miejsce podczas naszej rodzinnej zasiadki, ponieważ przed jej końcem łowimy jeszcze kila wspaniałych okazów. Skutecznymi przynętami okazały się dipowane orzechy tygrysie RH oraz kulki Monster Crab i Mulberry Florentine Rod Hutchinson.
Podsumowując te cztery fantastyczne dni, spędzone na łonie przyrody z rodziną i walecznymi rybami – rodzina, słońce, natura, piękne ryby i przynęty, które są zawsze skuteczne! Życzę Wam równie urokliwych zasiadek.
Marcin Bodzak, Rod Hutchinson Team Poland