Blog
Na ostro…
Każda pora roku rządzi się swoimi prawami. Tyczy się to wszystkiego, co nas otacza, także podejścia do wędkowania. Wybierając się na letnią zasiadkę, nigdy nie wiedziałem w jakich przynętach gustują podwodni mieszkańcy łowisk. Brak wiedzy wynika z braku czasu na letnie wypady nad wodę. W tym roku udało się wygospodarować więcej czasu, wiec przyszedł czas na sprawdzenie swoich sił. Wszystkie znaki na wodzie i niebie nie dawały zbyt dużych nadziei na udane łowy. Wysokie ciśnienie, niski stan wody i jej zanieczyszczenie, jak nigdy wcześniej. Łowisko zmienia się każdego roku, dlatego przed wywiezieniem zestawów zawsze sprawdzam swoje dawne miejscówki. Czasami aż miło popatrzeć, że wytypowane place są nadzieją na sukces. Widok pokruszonych muszli, przywraca wędkarza na właściwy tok myślenia. Kolor wody oraz brak jej klarowności, tłumaczy wiele. Nie chcąc przekombinować, staram się nęcić samymi kulkami. Do wody oraz na włos wytypowałem Kill Krill oraz Devill Krill. Po pierwszej dobie nie było nawet pika. Chciałem zwrócić uwagę cyprinusów na przynętę nie używając nasion oraz pelletu, które przeważnie przyciągają małe sępy, które czyszczą stołówkę do zera. Postanowiłem oblepić pastą Devill Krill wszystkie dwa zestawy. Takie rozwiązanie przyniosło zamierzony efekt. Już następnej nocy meldowały się na macie kolejne karpie. Nie było ich wiele, ale trafiło się kilka sztuk w przedziale 17-18,4kg Wszystkie miejsca, w których zestawy były oblepione pikantną pastą, dały rybę. Miejsca z samymi kulami milczały. Czasami mały szkopuł decyduje o sukcesie lub porażce. Oczywiście porażki też uczą, dlatego lubię mieć w swoim asortymencie specyfiki Karela, które niejednokrotnie udowodniły swoją wartość.
Z karpiowymi pozdrowieniami Przemysław Badyniak