Blog
Nocka..... - Dawid Starzyk
Życie zawodowe czasami skutecznie odsuwa nas od swojego ukochanego hobby. Tak jest znowu w tym roku z moim karpiowaniem. Połowa sezonu a za mną, tylko 4 krótkie zasiadki… w dodatku, tylko dwie zwieńczone holem upragnionej ryby.
W takich sytuacjach bicie życiowych Pb i ilości ryb spada na margines. Czasem wyjazd nad wodę cieszy samym rozkładaniem tego całego majdanu – czynnościami czasem uznawanymi za wyłącznie za konieczność.
W czerwcu mobilizacją były zawody nocne na największą rybę, w których jako „karpiarz” miałem możliwość rywalizować. Rywalizacja z innymi karpiarzami oraz łowcami sumów w jednej kategorii wydawała się być bardzo interesująca. Rywalizacja w jakichkolwiek zawodach zawsze dodaje pikanterii całej zasiadce.
Po losowaniu stanowisk zasiadam na bankowym miejscu z mojego toku myślenia, choć nieodwiedzanym chyba przez karpiarzy w tym roku. Mieszanka poćwiartowanych kulek różnej maści oraz pelletu zalanych liquidem i mlekiem skondensowanym ląduje w miejscu położenia zestawów a w pozostałym czasie rozkładam obóz na grobli szerokości 3 metrów taszcząc majdan po kilkumetrowej skarpie.
Po całej operacji siadam przed namiotem w spokoju przy butelce złotego płynu i dziękuje wszelkim bóstwom, że mam możliwość posiedzenia w tej błogiej ciszy przeplatanej jedynie czasem krzątaniną pozostałych zawodników.
Około 22.00 melduje się na macie niespełna 5 kg karpik, który do zakończenia zawodów lokuje mnie na pierwszej lokacie. Kiedy po zapadnięciu ciemności i wchłonięciu wszelkich widoków i odgłosów nadchodzącej nocy lokuję się w ciepłym śpiworze stawia mnie do pionu meldujący się na tym samym zestawie bliźniak poprzedniego karpia o masie ledwo 100g więcej.
Zarzucam miejscówkę tym samym składem pojedynczej kulki 20mm o smaku czosnku wraz z workiem pva oraz donęcam miejscówkę kilkoma kulkami i garścią pelletu.
Około godz. 4:00 wstaje i idę na rekonesans, co działało się u innych zawodników.
Jestem świadkiem ważenia karpia 9.kg u kolegi startującego pierwszy raz w zawodach. Janusz stwierdza, że nie zarzuca już zestawu, bo jest najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem wyciągając swoje PB biorąc pierwszy raz udział w zawodach.
Pozostają 2 godziny łowienia, więc komentuje krótko by zarzucił zestaw, bo jest jeszcze, o co walczyć. Na potwierdzenie moich słów odzywa się moja centralka. Po 300m maratonie holuje prawdopodobnie największą rybę zawodów. Przy samym podebraniu następuje spinka. Zawsze największy ból zwłaszcza na zawodach.
Siadam jednak w spokoju i jak zwykle przygotowuje zestaw do następnego rzutu. Chyba nie jestem tu po to by wygrać?
Nocka nad wodą jest najlepszą nagrodą. Czas na wyciszenie i pobycie z naturą z dala od obowiązków dnia codziennego jest najlepsza i bezcenną nagrodą, o której czasem zapominamy uganiając się za personalnymi wynikami.
Zasiadka spełniona-emocjonalnie. A pucharek za 2 miejsce na przypomnienie w zimowe wieczory przy wiązaniu przyponów i planowaniu następnego sezonu. O czym myślę warto pamiętać przy okazji wielkich czy małych zawodów, na długiej czy krótkiej zasiadce - tym, że jesteśmy tylko przygodą w życiu danej wody i tak tez to traktujmy.
Dawid Starzyk