Blog
Prawie wiosenna zasiadka
Po pięcio miesięcznej przerwie, gdy w Internecie zewsząd dochodziły do mnie informacje o kolejnych wyjazdach znajomych po kiju, przyszedł czas i na mnie. Wybraliśmy z moim kompanem niełatwą i chimeryczną wodę jaką jest Stary Staw. Miejsce rezerwowałem już miesiąc przed wyjazdem i powoli liczyłem na to, że końcówka marca będzie już na tyle ciepła, że będzie okazja zasiąść na płytszej części zbiornika- zatoce, gdzie nie ukrywam była cisza i ten klimat, którego czasami potrzebuje, żeby doładować swoje „akumulatory”, szczególnie po tak długiej przewie. Niestety nie mogło być inaczej i kilka godzin po naszym przyjeździe pogoda się zmieniła, niestety na gorsze. Temperatura spadła, zaczął wiać zimny wiatr i padało ,czyli taki standard jeżeli chodzi o moją osobę. W przypadku płytkiej zatoki, nie napawało nas to optymizmem. No, ale trzeba było podjąć próbę przechytrzenia chociaż jakiegoś mieszkańca tej wody. Po przyjeździe na miejsce i rozłożeniu całego ekwipunku, można było spokojnie rozkoszować się widokiem, na który chyba każdy z nas czekał całą zimę.
Pomimo jeszcze surowego widoku, szło zauważyć, że przyroda powoli budzi się do życia po zimowym letargu, ale na zdjęcia okraszone soczystą zielenią przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Po pierwszej dobie bez brania, zacząłem szukać różnych ciekawych miejscówek oraz kombinowałem z zestawami i sposobami podania przynęty, która nie ukrywam wyglądała bardzo apetycznie, zresztą zdjęcia mówią same za siebie…
Kuleczki od Zbyszka robią wrażenie. Wykonane na jajkach, o niesamowitych zapachach, bogatym składzie, które niejednego wprowadzą w zachwyt. I ta posypka… Towar godny polecenia.
Niestety, ryby ewidentnie po zmianie pogody, przeniosły się w głębsze niedostępne dla mnie miejsca. Pod wieczór rozpaliliśmy pierwszego w tym roku grilla, nie pozostało nic jak rozkoszować się tym, na co tak długo czekaliśmy.
Nocka minęła spokojnie, co chwilę przepadywał deszcz i wiał wiatr, rano podczas pakowania zaczęło się wypogadzać. He, He, He, skąd ja to znam. Tak czy inaczej sezon 2017 uważam, za otwarty. Odpocząłem i doładowałem „akumulatory”, co prawda bez ryby, ale czy tylko to jest w tym wszystkim najważniejsze???