Blog
Rehabilitacja nad wodą
Plany na ten sezon były ambitne. Wiadomo, po Rybomanii w Poznaniu każdy doładowuje akumulatory i rezerwuje miejscówki na wczesnowiosenne zasiadki. U mnie też miało tak być.
Problem tylko w tym, że dwa dni po targach zbaraniłem się z krzesła, psując sobie dość skutecznie staw skokowy.
No i tak mi zeszło prawie cztery miesiące na obserwowaniu i czytaniu relacji z zasiadek kolegów, bo tylko na to mogłem sobie pozwolić, leżąc na kanapie lub człapiąc po domu o jednej nodze i dwóch aluminiowych podpórkach (taki akcent wędkarski).
Tak minęła wiosna i skrawek lata. Po odrzuceniu kul w kąt zaplanowałem w połowie lipca zasiadkę z synem. Założenie było takie, że on łowi, ja asystuję, podbieram i...robię obiadki. Z żelastwem w nodze trzeba uważać, zatem bez zrywów i wybiegów do brania. Jakoś wytrzymam do następnego sezonu - pomyślałem.
No i guzik.
Moja młodzież łowiła całkiem ładne ryby, o czym zapewne napisze, a ja zacząłem kombinować, co by tu zrobić, aby jakoś łowić. Pakując samochód wrzuciłem też odruchowo swoje przybory, więc nie musiałem żebrać u syna o haczyk ;)
Już od dłuższego czasu czekały na mnie kuleczki o dosyć ciekawej, rybnej nucie zapachowej. Karel postanowił tą serię nazwać Gigantika. Pamiętam jak dwa lata temu testowaliśmy ją w naszych wodach. Rewelacyjnie się kulało, wymagała wówczas wielu poprawek, ale jest już finał i wszystko wskazuje na to, że niebawem wejdzie do oferty.
Mając taki „zestaw startowy” zbudowałem prosty przypon na mojej ulubionej plecionce Korda SuperNatural , kryjąc w pva haczyk Continental Carp' R ' us nr 4 i…do wody.
Tak oto w lipcowy wieczór zasiadłem nad brzegiem z jednym kijaszkiem, rozpocząwszy sezon :)
Po kilku godzinach zestaw leżący na głębokości ok. 140cm został poderwany przez „Iwana”.
Kto to widział, aby amur rozkoszował się rybną kulką i to nie w zielonym kolorze! O nierozciągliwym materiale przyponowym już nie wspomnę ;)
Nie pozostało nic innego jak posłać zestaw w to samo miejsce, donęcając łopatką kukurydzy i kilkoma kulkami z nowej serii. W międzyczasie na łowisko przyjechał Karel, z którym rozpoczynaliśmy szkółkę dla młodzieży.
Martin, to Ty łowisz na jednu wędku? – spytał. Tak, odpowiedziałem. O, to jak profesjonaliści, oni też łowią na jednu wędku. Karel, mówię – to jest inwalidzka wersja łowienia karpi. To taka moja rehabilitacja ;) Ledwo skończyliśmy się śmiać z mojej wersji, a videotronic zapożyczony od syna oznajmił wyjąc, że coś zaczepiło się na hak w mojej podwodnej stołówce i trzeba spróbować dobiec do wędki.
Hol był miły i przyjemny, a karpiszon pozwolił znów przykucnąć przy macie do zdjęcia.
Nazajutrz trzeba było ustąpić miejsca młodym adeptom karpiowania, ale ja już znowu myślami jestem nad wodą.
Pozdrawiam
Marcin Turko - Carp-World Team