Aktualność
Anatomia zasiadki
Paweł Popowicz to nasz stały współpracownik i specjalista od Soliny. W aktualnym numerze wziął na warsztat błędy popełniane podczas zasiadki. Jak się ich ustrzec i jak wyciągać wnioski?
Na bazie jednej z ubiegłorocznych zasiadek Paweł opisuje problem gonitwy za idealną przynętą, przy pomijaniu najważniejszych kwestii podczas łowienia. Stara zasada mówi, że aby złowić rybę, to musi być w łowisku, niestety obecnie często się o tym zapomina.
Jesteście ciekawi całego artykułu Pawła? Zapraszamy do najnowszego numeru e- magazynu Świat Karpia 1/2018, który jest dostępny w naszej aplikacji WYDAWNICTWO AS PRO MEDIA. TUTAJ
Czytnik internetowy - >>> TUTAJ<<<
Aplikacja Android - >>> TUTAJ<<<
Aplikacja iOS - >>> TUTAJ <<<
Przykłady z życia
Aby lepiej wyjaśnić wam to, o czym mówię, podam w skrócie przykład jednej z moich ostatnich wypraw nad Solinę. Jest listopad. Przez ostatnich kilka dni dość mocno padało i woda na mojej kochanej zaporówce znacznie się podniosła. Z góry obrałem sobie miejsce mojej zasiadki, którym była niewielka, solińska zatoczka. Postanowiłem, że dwa dni przed moją zasiadką tam pojadę i podnęcę swoją urokliwą miejscówkę w zatoce. Po dotarciu na miejsce szybko napompowałem ponton i zapakowałem wiadra z konopiami, rzepikiem oraz kilka kilogramów kulek. Miejsce było mi już wcześniej znane. Jako że ostatnim razem miałem niewielkie problemy z leszczami, postanowiłem posłać im wiadro rzepiku z konopiami, by ryby zajęły się nasionami, a kulki zostawiły dla swoich większych wąsatych kolegów. To założenie wydawało się słuszne tym bardziej, że żerujące leszcze powinny szybko zwabić karpie w zanęconą miejscówkę. Gdy znalazłem się we wcześniej obranym miejscu, odpaliłem echosondę. Co było dziwne, na ekranie zauważyłem spory ślad, podobny do tego, jaki zostawiają karpie, które nagle podnoszą się z dna, gdzie właśnie żerowały. Pomyślałem sobie, że równie dobrze może to być jakiś drapieżnik. Poza tym echosonda nigdy nie gwarantuje nam, że to, co widzieliśmy, jest akurat karpiem. Na brzegu widać było tlące się jeszcze ognisko, a w pobliżu miejsca, gdzie miałem zamiar łowić, zakotwiczona była butelka, która zapewne miała służyć za bojkę. Zignorowałem również ten fakt i od razu zanęciłem miejsce, w którym zamierzałem łowić. Po dwóch dniach przyszedł w końcu upragniony dzień mojej zasiadki. Gdy już się przeprawiłem i rozłożyłem cały swój sprzęt, były późne godziny wieczorne. Wkrótce zapadł zmrok, a ja - czekając na branie - smacznie zasnąłem w swym śpiworze.