Aktualność
Magiczne chwile na Kaszubach – Łukasz Małodobry
Na oficjalnej stronie Prologic Polska można przeczytać relację z wspaniałej zasiadki ProTeam Prologic Polska. Łukasz Małodobry opisuje w niej jak pokonał swoją nową życiówkę.
Początek września tego roku przywitał nas prawie letnią, bajeczną aurą.Tak się akurat złożyło, że zaplanowane spotkanie ProTeamu Prologic Polska miało właśnie odbyć się na Kaszubach w magicznym miejscu jakim jest Jezioro Krążno.
Do przebycia mieliśmy wszyscy grubo ponad 500 km w jedną stronę, a czy będzie warto hmmm… to się okaże. Na łowisko pojechaliśmy w środę w godzinach dopołudniowych i przywitała nas piękna pogoda. Miejsce nad jeziorem nie przypomina w niczym tego, co miało miejsce rok temu w tamtym rejonie i co mijaliśmy po drodze. Mówię tu o apokalipsie, która zniszczyła hektary lasów i wiele domostw. Natura niestety jest nieprzewidywalna i musimy się do tego po prostu przyzwyczaić.
Wracając już do samej zasiadki. Po godzinie 16 i szybkim przyszykowaniu obozu ja z Dawidem siadamy na stanowisku nr 6, na 7 mamy bazę, a na 8 siada Marcin z Sebastianem. Mamy spory obszar wody do obłowienia, a średnia głębokość to 5-8 metrów. Dno na Krążnie jest dość twarde, porośnięte w większości podwodną niską roślinnością, choć zdarzają się także mocniej zarośnięte obszary. Na naszym stanowisku już 5 metrów od brzegu mamy około 3,5 metra wody więc decydujemy, że nasze zestawy częściowo będą postawione na około 30 metrze i tam będziemy głównie szukali i wabili karpie. Głębokość to między 5-7 metrów. Ja od początku jeden zestaw po dokładnym wysondowaniu dna stawiam na 9,6 metra i około 100 metrów odległości.
Nie czekaliśmy długo na pierwsze branie i już po 3 godzinach na macie melduje się ponad 11 kilogramowy karp złowiony przy pomocy pojedynczego popka ananasa z Bandit Carp na przyponie Ronnie Rig i haku XC7 w rozmiarze 4. Oczekiwania w obozie były spore, a pierwsze tak szybkie branie dało nam jeszcze większego „Powera”.
Plan i przygotowania u mnie na ten wyjazd trwały od miesiąca. Wszystko miałem dopięte na ostatni guzik i byłem pozytywnie nastawiony jak nigdy. Cały piórnik świeżych przyponów z różnych materiałów na plecionkach Abbyss K Link , Razor K Link oraz Super Snake FS. Do tego około 40 kiełbasek PVA Mesh Kit po połowie z ananasa i squid krilla oczywiście Bandit Carp. W głowie miałem ułożone wszystko i zdecydowałem, że bez względu na to co się będzie działo nęcę punktowo i dokładnie obmyślonymi wcześniej przynętami.
Pierwsza noc za nami i rano w workach u mnie oraz u Dawida, czekają piękne ryby. 18 kilogramowy lustrzeń i około 15 kilogramowy jego kolega. Tak więc pierwsza doba i już jest rewelacyjnie, bo zbiornik jest naprawdę ciężki i chimeryczny. Po informacjach z całej wody wiemy, że nic się nie dzieje, a największa ryba oprócz złowionych przez nas to 8 kilogramów.
Kolejnej nocy Marcin na stanowisku nr 8 doławia pięknego ciemnego lustrzenia , ale także Dawid ma sporo powodów do radości łowiąc kolejno o 1 i 3 w nocy dwa ładne karpie.
Trzecia doba to kompletna cisza, choć jak co wieczór na wodzie widać pięknie spławiającą się rybę. W godzinach popołudniowych przypadkowa niespodzianka. Po piekielnym odjeździe na blisko położonym zestawie z podniesionego o 2 cm nad dywanem roślin pop-upie ananasa zapina się 75 cm szczupak. Oczywiście cała ekipa miała mnóstwo śmiechu ze mnie, ale co zrobić jak karpie nie biorą.
Ostatni wieczór to spotkanie przy ognisku i omówienie całego naszego wyjazdu. Wszyscy stwierdzamy, że jest tu pięknie. Ryb jest bardzo dużo, ale może potrzeba więcej czasu. Przed nami długa droga powrotna, tak więc już po 22 kładziemy się grzecznie do naszych śpiworów.
Godzina 1:30 w nocy i ze snu wyrywa mnie dźwięk centralki SNZ. Wyskakuje z namiotu, podbiegam do wędziska i po podniesieniu kija czuję, że po drugiej stronie jest być może ten, na którego czekam od lat. Naprawdę od początku holu czułem, że to ta ryba, po którą tu przyjechałem. Myślę sobie nic na siłę, choć ręce całe drżą, a ja paruje od różnicy temperatur. Po chwili zjawia się mój kompan Dawid i chwyta podbierak w swoje ręce. Mówię mu – Dawid spokojnie – to potrwa. Wiem, że mam na tym zestawie haczyk w rozmiarze 6 na przyponie hinged stiff rig i oczywiście za przynętę posłużył dumbelsik ananasa. Dlatego hol musi być kontrolowany, ale delikatny. O dziwo ryba dostojnie idzie w stronę brzegu co jakiś czas zatrzymując się. Po około 20 minutowym holu razem z Dawidem widzimy już z kim mamy do czynienia, jak ryba przewraca się na bok około 5 metrów od nas. Ale nie zdawałem sobie jeszcze wówczas sprawy z tego, że będzie tak duża. Nadszedł ten moment, gdy Dawid ją podebrał i powiedział przytrzymam ci kij, a Ty ją odbierz ode mnie. Uwierzcie mi, ręce mi się trzęsły, a ja nie mogłem jej podnieść w podbieraku. I gdy już po kilku chwilach położyliśmy go w kołysce dotarło do nas, że to jest ta ryba, po którą przyjechałem i będzie miała grubo ponad 20 kilogramów. Po wytarowaniu wagi i odjęciu worka waga wskazała równe 24,5 kilograma. Radości nie było końca, kilka zdjęć w nocy i do rana ryba czekała na nas w worku pływającym. Przez kolejne bodajże dwie godziny nie mogłem zasnąć, by po następnych kilku godzinach w przepięknej kaszubskiej scenerii trzymać znów na rękach potężnego karpia z jeziora Krążno. Sesja zdjęciowa w wodzie i po chwili mój nowy rekord życiowy wrócił do swojego królestwa. To był poranek, w którym pakowaliśmy się i mieliśmy wracać do domu. Poranek, który okazał się być bardzo szczęśliwy.
Wniosek jaki mi się nasunął po tej zasiadce jest jeden. Zawsze trzeba wierzyć do końca i czasami obstawiać miejsca, których inni nie typują. Brań było bardzo mało na całej wodzie, więc szukałem ryby tam gdzie nikt nie łowił, czyli dość daleko. Ale po 18 kilogramowym lustrzeniu z tego samego miejsca wyjechał 24,5 kilogramowy, tak więc tym razem do mnie uśmiechnęło się szczęście. Szczęście, bez którego często nad wodą jesteśmy bezradni.
Pozdrawiam,
Łukasz Małodobry,
Pro Team Prologic Polska
źródło: Prologic Polska