Aktualność
Miłoszewskie karpie – Catch Raport Bogdana
Już kilka dni wcześniej na profilu testera angielskiej marki Fox – Bogdana Gackowskiego było widać zdjęcia z pięknymi zdobyczami z pomorskiej wody – Jeziora Miłoszewskiego. Jesteście ciekawi jak Bogdanowi w ciągu 3 dób udało się złowić 11 ryb, w tym pięknego pełnołuskiego karpia – 20,2 kg?
Bogdan Gackowski – tester marki Fox na początku czerwca spędził 3 doby nad urokliwą, pomorską wodą jaką jest jezioro Miłoszewskie. Podczas trwania zasiadki wyholował 11 karpi, w tym przepięknego pełnołuskiego o wadze 20,2 kg. Jesteście ciekawi jak przebiegała zasiadka? Bogdan na profilu angielskiej firmy podzielił się bardzo szczegółową relacją z tego wypadu - "Na Jezioro Miłoszewskie wybierałem się od trzech lat, ale praca albo też inne sprawy uniemożliwiły mi zmierzenie się z tymi pięknymi karpiami. Wyjazd ten zaplanowałem w ostatniej chwili, był to "spontan". Na łowisku jestem po godzinie 15, zbiornikiem tym zostałem wręcz oczarowany... Dookoła las, cisza, nawet pomosty które się tam znajdują dodawały pewnego uroku tej wodzie. Z tego co zauważyłem wszyscy stawiają namioty przed pomostami... ale ja postanowiłem swoje miejsce dowodzenia rozłożyć na pomoście. Może było troszkę ciasno ale "brolka" Fox'a spokojnie się zmieściła no i oczywiście wędki. Zbiornik ten jest dosyć głęboki ,najczęściej karpie są łowione w odległości 50 do 80 metrów na głębokości od 4 do 9 metrów. Zestawy robię na miejscu.. Szybkie badanie dna łódką zdalnie sterowaną i później zestawy lądują na głębokości 4.5, 7 oraz 9 metrów. Po całym dniu pracy po godzinie 23 kładę się spać z nadzieją na szybkie branie. Cieszy mnie to, że wiatr wiał centralnie na twarz i z tego co zauważyłem spławy karpi były właśnie na moim stanowisku. Na odjazd nie musiałem długo czekać bo już o godzinie 24 nastąpiło branie. Po krótkim nocnym holu pierwsza ryba 13 kg ląduje w podbieraku. Myślę sobie jest dobrze, szybko wywożę nowy zestaw i wracam do mojego łóżka. Błogi sen przerywa mi gwałtowne branie, które nastąpiło o godzinie 4 nad ranem jest następny karp ,waga wskazuje 11 kg. Z tego co dowiedziałem się od kolegi ,który z żoną często bywa nad tym jeziorem ryby są chimeryczne, ale gdy mają ten swój dzień karpiarze potrafią w ciągu trzech dób złapać po 40 karpi. Jest godzina 8 rano, słońce przebija się przez chmury, nagle następuje delikatne branie, swinger lekko opada na dół i krótka cisza, po chwili następuje majestatyczny powolny odjazd. W głębi ducha myślę sobie to musi być coś większego. Wskakuję szybko do pontonu i zaczyna się walka. Ryba cały czas muruje do dna.
Na twarzy pojawił się uśmiech i tylko jedna myśl w głowie oby był dobrze zapięty. Minęło już 15 minut a ryba cały czas trzyma się dna... Woda w tym zbiorniku jest czysta i głęboka co podwójnie dodaje uroku podczas holu. W końcu udaje mi się rybę podciągnąć z dna i pokazuje się przez chwilę piękny pełnołuski karp. Wagę jego oceniam na 17 do 20 kg. Mija następne 10 minut, a ryba cały czas nie daje za wygraną, w końcu po czwartej próbie podebrania ryba ląduje w podbieraku. Co za emocje pierwszy raz jestem nad tą wodą i natura obdarzyła mnie tak pięknym pełnołuskim karpiem. Waga wskazała 20.2 kg. Mija doba zasiadki, pogoda gwałtownie się zmienia, zaczyna padać i mocno wiać. Dzień już bez brania, wieczorem szybka wywózka zestawów i czekanie na odjazd. Godzina 1 w nocy ,gwałtowne branie, poprzednia nieprzespana noc daje się we znaki, na pół śpiąco łapię za wędkę i próbuję wejść do pontonu, pomost jest dość wysoko od lustra wody, kładę nogę na ponton i ponton gwałtownie oddała się od pomostu czeka mnie niespodziewana kąpiel w wodzie... Pierwsze co przychodzi mi na myśl to czy wędkę trzymam w ręku. Jakoś po pewnym czasie udaje mi się wdrapać do pontonu, troszkę to potrwało, myślę sobie ryba po takim zluzowaniu żyłki na pewno już się spięła. Do tego żyłka okręcona w koło szczytówki uniemożliwiła zwijanie nadmiaru żyłki. Dobrze, że mam wędki 10 ft. Po krótkiej chwili udaje mi się w końcu zniwelować luz na wędce i tu następna niespodzianka, żyłka owinięta w markerze na dodatek rybie tyczkę udało się przesunąć o dobre kilkanaście metrów. Gdy podniosłem markera zdziwiłem się jak bardzo żyłka w koło markera była zawinięta. Zaczyna się robić ciekawie! Po dość długim czasie w końcu pokonuję łamigłówkę, którą mnie obdarzyła cwana rybka. I tu następne zadanie do pokonania, dwa zestawy które są w wodzie ,splątane z zestawem mojej szalonej ryby. Po dość mozolnej pracy udaje mi się wszystko odplątać, myślę sobie pewnie już dawno spinka. Zwijam, zwijam i jest - czuję rybę. Po krótkim holu piękny grubasek jeszcze nie wytarty ląduje w podbieraku. Waga wskazała ponad 16 kg. Całą noc do godzin porannych spędziłem już w pontonie na wywożeniu zestawów i poszukania miejsca gdzie wcześniej znajdował się marker. Ogółem udało mi się przez te trzy doby złapać 11 karpi. Zasiadka moja po woli dobiega już końca, czas na pakowanie, ciężko rozstać się z tą piękną wodą, obiecałem już sobie, że na pewno wrócę tu jeszcze w tym roku by zmierzyć się z tymi miłoszewskimi karpiami. Pragnę także wspomnieć, że jedno co mi się bardzo spodobało na tym łowisku, wodę należy opuścić do godziny 14, pozwala to na spokojne bez niepotrzebnych nerwów i zgrzytów spakowanie. Jeszcze tu wrócę..."