Aktualność
Najmłodsi członkowie CarpTravel Team w natarciu
Cieszy fakt, że są wśród nas jeszcze młodzi ludzie, dla który najważniejsza jest pasja, a nie bezgraniczna pogoń za okazami. Przedstawiamy relację z pierwszej w tym roku zasiadki najmłodszych członków klubu CarpTravel Team - autorem jest Konrad Kwiatek.
Wspólnie z członkami klubu Adamem i Donatanem, zdecydowaliśmy, że kwietniową zasiadkę spędzimy na dobrze mi znanym, leśnym zbiorniku. Wiosna w pełni, coraz większa ilość słonecznych dni sprawia, że każdą wolną chwilę chcielibyśmy spędzić nad wodą. Miała to być pierwsza tegoroczna wyprawa Adama i Donatana, dlatego też postanowiliśmy przygotować się do niej jak najlepiej. Kilka dni przed planowanym wyjazdem wyruszyliśmy wspólnie na rekonesans.
Nie znając zbiornika, warto udać się tam kilka dni przed zasiadką, aby wytypować odpowiednie miejsce na obozowisko i poświęcić chwilę na obserwację wody, wypatrując oznak aktywności karpi. Wybrane przez nas łowisko, mimo niewielkich rozmiarów, ma swój urok. Otaczający las i mokradła nadają temu miejscu niepowtarzalny klimat.
Po obejściu całego terenu każdy z nas wybrał sobie kilka interesujących stanowisk, w których naszym zdaniem powinny pokazać się ryby. Nastroje nam dopisywały, udało się zauważyć ślady żerujących karpi, wiec pełni optymizmu wróciliśmy do domów odliczając dni do zasiadki. Czas w pracy mijał nam bardzo wolno, ale nadszedł w końcu wyczekiwany przez nas piątek i po południu wszyscy meldujemy się nad wodą.
Szybko pompujemy ponton i zaczynamy sondowanie dna za pomocą echosondy i stukadełka. W trakcie pływania, ku naszemu zaskoczeniu, okazało się, że głębokość wynosi 0.8 - 1,5m, a dno jest twarde, miejscami z lekkim namułkiem.
Płaskie dno i brak wyraźnych dołków lub górek nie był dla nas problemem. Doskonale wiemy, że karpie mają swoje szlaki, którymi pływają, przemieszczając się w poszukiwaniu pożywienia. W małych zbiornikach, jak np. stawy, te szlaki występują często przy brzegach, w szczególności tych, które są porośnięte krzakami zatopionymi w wodzie i trzciną. Każdy z nas wytypował sobie obszar w innej części zbiornika, na przeciwległym brzegu, przy zatopionych w wodzie krzakach. Mieliśmy nadzieje, że któremuś z nas uda się trafić właśnie na ten szlak, którym będą pływać karpie. W płytkim stawie woda nagrzała się szybciej, powodując intensywny żer karpi przed tarłem. Właśnie ten czas chcieliśmy wykorzystać, licząc na to, że któryś z wygłodniałych miśków skusi się na nasze kulki.
Nadszedł czas na rozbicie obozowisk. Ustaliliśmy, że namioty rozbijemy blisko siebie, abyśmy, w razie potrzeby, mogli sobie wzajemnie pomagać. Wszystkie niezbędne przedmioty miały swoje miejsce, co okazało się pożyteczne, szczególnie w trakcie nocnych brań.
Każdy z nas miał swój plan działania na wiosenne miśki. Adam postanowił obławiać przepływowy brzeg, łączący dwie części stawu, w okolicy wystającego z wody drzewa. Ja nie zmieniłem swojej taktyki z poprzedniego wyjazdu i zestawy powędrowały w okolicę zatopionego w wodzie krzaka oraz dołka w najgłębszej części stawu. Donatan wybrał miejsca, gdzie twarde dno przechodziło w lekki namułek.
Uzgodniliśmy wspólnie, że przynajmniej na jednej z wędek będziemy mieli wiosennego kilera, tj kuleczkę chili-czosnek. Nęciliśmy punktowo za pomocą materiałów PVA, do których dodawaliśmy zanętę z serii HPB, mikro pelety oraz pokruszone kulki.
Pierwsza noc minęła nam spokojnie, więc mieliśmy czas na małą integrację, grilla i karpiowe pogawędki. Kolejny dzień przyniósł zmianę pogody, zaczął wiać wiatr, padać delikatny deszcz, co pozytywnie wpłynęło na karpie, które zaczęły wędrować na nasze maty.
Obrana przez nas taktyka nareszcie przyniosła efekty, czego rezultatem był 11 kilogramowy karp o ciekawym, jasnym ubarwieniu, który połakomił się na pojedynczą kuleczkę halibut-tuńczyk Profess.
W międzyczasie Adam postanowił zmodyfikować swoją strategię, widząc, że w jego sektorze nie ma oznak przebywania ryb. Postawił wszystko na jedną kartę i wywiózł zestaw w miejsce, w którym wcześniej zauważył spławy karpi. Znajdowało się ono na innym brzegu, w bezpośrednim sąsiedztwie zatopionych krzaków, co zwiększało ryzyko, że ryba po braniu zaparkuje w zaczepach i będzie trzeba po nią wypłynąć pontonem. Zmiana taktyki przyniosła rezultat i po 3 godzinach od wywózki branie na na chili/czosnek 20mm i podwieszone chili/czosnek pop up fluo 15mm. Po emocjonującej walce na macie ląduje karp o wadze 10 kg.
Co ciekawe, złowiony przez Adama karp, będąc na macie, wypluł z pyska niewielką ukleję .Czas na naszej zasiadce mijał szybko, ryby zaczęły z nami współpracować i każdemu z nas do rana udało się wyholować po karpiu.
Wiosenna pogoda bywa nieprzewidywalna, o czym sami mogliśmy się przekonać, gdy z nieba zaczął padać grad.
Podsumowując, nasza kwietniowa zasiadka była bardzo udana. Łącznie, przez dwie doby, udało nam się złowić 16 karpi, z czego największe miały 10 i 11 kg. Zmęczeni, ale zadowoleni, wracamy do domów już rozmyślając o kolejnych wspólnych wyprawach.
Do zobaczenia nad wodą.
Konrad Kwiatek
CarpTravel Team