Aktualność
Niechciany amur Przemka Wamberskiego
Ile razy na zewnątrz jest tak zimno i mokro, że nie chce nam się wychylić nosa z namiotu. A co tu dopiero zacinać kolejnego leszcza czy klenia. Jednak czasem warto zaryzykować.
Przemek Wamberski w swoim stylu wraca wspomnieniami do dawnych szybkich wypadów. Parasol, krótkie wędki, karimata i rower. No cóż wielu z nas tak zaczynało, może warto czasem cofnąć się do tamtych lat?
Fragment tekstu:
Wspominam lata, gdy poszukiwałem rzecznych karpi i amurów jeżdżąc nad rzekę rowerem, łowiąc na wędki trzyskładowe, wiezione na własnych plecach, a nad rzeką miałem swoją prawie prywatną miejscówkę w odludnym miejscu, którą rzadko mi ktoś zajmował. A zasiadki były krótkie, kilkugodzinne, ale bardzo częste, szybkie nocki pod gołym niebem obfitowały w brania. Poranki nad rzeką przed popołudniową pracą dodawały energii i adrenaliny na cały dzień. Przez ostatnie lata prawie zaprzestałem takich szybkich zasiadek, dlatego gdzieś głęboko we mnie przez wspomnienia wzbudziłem pragnienie powrotu do nich. Postanowiłem, że w tym sezonie postaram się wrócić do krótkich kilkugodzinnych wypadów. Wieczór lub ranek, a może szybka nocka bez wielkich ceregieli… to jest to! Wygrzebałem i odkurzyłem stare wędki trzyczęściowe, do tego podpórki i stary wysłużony podbierak, którego sztyce sam przeciąłem na pół i połączyłem gwintem, aby mógł zmieścić w pokrowcu z wędkami. Wymieniłem siatkę, bo była bardzo zniszczona i dziurawa. Sprzęt przygotowałem jeszcze w czasie, gdy za oknem padał śnieg, a z roweru, którym się poruszałem prawie dwadzieścia lat temu, przesiadłem się na skuter.
Jesteście ciekawi całego artykułu Przemka? Zapraszamy do najnowszego numeru magazynu Świat Karpia 5/2017, który jest już dostępny w sklepach. Kupicie go również w naszym e-sklepie - TUTAJ