Aktualność
Pierwsze kulki i amurowa niespodzianka.
Kulki własnej produkcji, dla jednych codzienność, dla innych wiedza tajemna. Konrad Kwiatek zachęca do rolowania własnych przynęt, bo jak zaręcza satysfakcja ze złowionej ryby jest dużo większa.
Obecnie dostęp do czasopism i różnego rodzaju artykułów w internecie ułatwia poznanie technik, które mogą nam pomóc w złowieniu karpa. Swoją karpiową przygodę w temacie robienia kulek domowym sposobem zacząłem właśnie od przyswajania informacji z blogów o tematyce karpiowej. Chociaż w dalszym ciągu jeszcze wiele przede mną, to staram się co roku stawiać sobie nowe cele. Jednym z nich była produkcja własnych kulek proteinowych. Na przeszkodzie stało błędne przekonanie, że cały proces jest trudny i drogi. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy zobaczyłem dołączony do magazynu Świat Karpia film o produkcji kulek proteinowych domowym sposobem. Po obejrzeniu tego materiału zapadła szybka decyzja- kupuję roller i w pełni zmotywowany próbuję swoich sił w kręceniu własnych kulek!
Wybór matrycy zależy od taktyki, jaką mamy obraną na określoną wodę. Ja postawiłem na większą matrycę 20mm, ponieważ chciałem, aby zrobione kulki były nieco większe, selektywne. Moje boile miały być z niewielkiej ilości składników, raczej ekonomiczne,ale zarazem skuteczne i o nucie rybnej.
Podstawą kulek jest mix bazowy. Możemy zakupić gotowy mix lub skomponować własny. Mój składał się z mączki sojowej odtłuszczonej i pełnotłustej, a także z mąki kukurydzianej, kaszy kukurydzianej, kaszy manny, zmielonych konopi oraz birdfoodu. Jako że moje kulki miały mieć nutę rybną, użyłem do nich wędzonych szprotek, mączki LT 94 Profess oraz legendarnej mieszanki przypraw Robin Red od Profess. Pamiętając o zasadzie: płynne składniki mieszamy z płynnymi, a suche z suchymi, zabrałem się do pracy. Za pomocą maszynki do mięsa oraz lejka uformowałem wałki, z których powstały moje pierwsze kulki proteinowe.
Uparowane i wysuszone kulki zalałem ostrym CLS. W ten sposób zostały one dodatkowo zakonserwowane, a powstała na nich cienka warstwa liquidu będzie wabiła ryby zaraz po wrzuceniu do wody.
Mając własne kulki proteinowe decyzja mogła być tylko jedna- jadę na zasiadkę testować kulki!
Ograniczenia czasowe spowodowały, że swoje kulki mogłem testować jedynie na zasiadkach z marszu. Znajomość wody oraz uprzednie przygotowanie i przemyślenie taktyki skutkuje, w moim przypadku, szybkim wyborem miejsca i sprawnym rozkładaniem obozowiska.
Zazwyczaj łowiłem na bardzo dobre i niedrogie gotowe kulki proteinowe firmy Profess i zapewne bardzo często z braku czasu na wykonanie własnych będę do nich wracał, kulki te pozwoliły mi złowić dużą ilość karpi i nigdy nie zawiodły, ale łowienie na własne kulki proteinowe, wykonane we własnej domowej kuchni sprawia, że radość po złowieniu ryby jest podwójna. Najwidoczniej posmakowały one karpiom, które meldowały się na macie.
Ku mojemu zaskoczeniu, nie tylko karpie posmakowały w ostrych kulkach. Na zestaw z dwoma tonącymi kulkami 20mm skusiły się dwa piękne amury. Złamały one stereotyp mówiący o tym, że amura można złowić tylko na słodkie nuty zapachowe, czy kulki pływające.
Podsumowując, zachęcam wszystkich do spróbowania swoich sił przy robieniu własnych kulek proteinowych. Receptur i przepisów w czasopismach lub w internecie jest wiele i można je modyfikować na własne potrzeby. Oferta dodatków i mączek na rynku jest imponująca, więc mamy w czym wybierać, także cena tych komponentów kupiona od dobrego i niedrogiego polskiego dostawcy jakim jest Porfess nie zabija domowego budżetu. Z biegiem czasu zdobyte doświadczenie pozwoli na komponowanie własnych mixów i rozbudowę naszych własnych przepisów, a duma jaką zaznamy po złowieniu ryby...nie do opisania.
CarpTravel Team
Konrad Kwiatek