Aktualność
Świętokrzyska zasiadka
Kolejny majowy weekend i kolejne ryby na macie Damiana, Marcina i Tomka. Zapraszamy do lektury ich relacji ze świętokrzyskiej wody.
Korzystając z majowego weekendu z kolegami Marcinem i Tomkiem postanowiliśmy zrobić zasiadkę nad piękną, a za razem dość trudną wodą PZW położoną w województwie Świętokrzyskim. Na łowisku "lądujemy" późnym popołudniem i szybko rozpakowujemy cały sprzęt by zdążyć przed zmrokiem znaleźć odpowiednie miejsca do położenia zestawów. Po przepłynięciu pontonem z echo znajdujemy na środku wody dość duży i twardy nasyp z ostrymi spadami. Bywały też miejsca z łagodnymi zejściem. Wybrane miejsca oznaczamy markerami własnej produkcji z rurek do instalacji elektrycznej. Na początek miejsca zasypujemy dużą ilością parowanej kukurydzy, kulkami rybnymi i orzechowymi (oba rodzaje własnej produkcji) jak i pelletem. Po tym wszystkim przyszedł czas zbroić kije. Na włos lecą nasze kulki jak i przygotowane wcześniej orzechy tygrysie. Noc mija spokojnie i dopiero rano w łowisku pojawiły się leszcze i jazie które co jakiś czas się zapinały na zestawach. Zmieniamy więc przynęty na większe i dostosowujemy do nich nasze przypony lecz i to nie pomaga bo nadal co jakiś czas łowimy "drobnice". Po wyjęciu kolejnego jazia zmieniam przynętę na świeżą i wywożę zestaw. Po powrocie kładę kija na podpórce napinam linkę, a po chwili odzywa się sygnalizator. Podnoszę kija i czuję, że coś tam wisi więc holuje rybę do brzegu i jak tylko ryba była blisko od brzegu następuje ostry odjazd i w tym momencie było już jasne, że to będzie nieduży amur. Szybka sesja i rybka wraca do wody.
Kolega Marcin ostatniej nocy postanowił postawić zestaw na wypłyceniu w innej części zbiornika bo dało się zauważyć, że karpie poszły za leszczem, który właśnie odbywał tarło. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę, bo około godziny 23 u Marcina odzywa się sygnalizator, piękna rola. Młynek mało co się nie zapalił. Bierzemy kij, wsiadamy w ponton i płyniemy po rybę wybierając luz bo jasne dla nas było to, że karp wpłynie w krzaki bo zestaw leżał niedaleko od nich. Po dopłynięciu do ryby upewniliśmy się w tym co wcześniej mówiliśmy. Powoli uwalniamy linkę z zaczepów i ukazuje nam się piękny dziki karp. Rybka skusiła się na kuleczki orzechowe własnej produkcji z magicznym dodatkiem. Mimo ostrego słońca w dzień, chłodnych nocy, skoków ciśnienia i tarła leszczy coś tam udało się wydłubać.