Aktualność
Wspólna zasiadka Michała Kamińskiego i Bogdana Gackowskiego
Kilka dni temu opublikowaliśmy film, na którym Michał Kamiński prezentuje zestaw do łowienia w głębokim mule. Dzisiaj zapraszamy na relację z zasiadki, którą odbyli Michał Kamiński i Bogdan Gackowski.
Ten wyjazd zaplanowaliśmy z Michałem Kamińskim już dużo wcześniej, już w lutym na targach karpiowych w Poznaniu. W końcu nadszedł upragniony dzień naszej zasiadki. Ja i Waldek Harder przyjechaliśmy już w nocy, czterogodzinny sen w aucie, czekamy na zwolnienie się stanowiska , godzina 10:00 powoli zaczynamy rozkładać sprzęt, najgorzej było z namiotem, wiał silny wiatr ale uporaliśmy się. O godzinie 12:00 na miejscu jest kolega Michał, miał do pokonania sporo kilometrów, przyjechał z Oslo. Pozostaje nam rozpakowanie całego sprzętu, wywózka zestawów i upragnione czekanie na odjazd. Trzy doby łowienia przed nami. Troszkę jesteśmy oddaleni od siebie ale to w niczym nam nie przeszkadza. Jeszcze krótka rozmowa, wspólna herbata i zmęczeni idziemy spać. Przed wyjazdem rozmawiam jeszcze z Pawłem i śmieję się mówiąc bez konia nie wracam. Pełni nadziei i w dobrych humorach idziemy spać. Godzina 1.30 moje dwie centralki wydają upragniony dźwięk. Powolny odjazd, budzę się i krzyczę do Waldka, to pewnie koń. Po czasie jestem już w pontonie i zaczyna się walka. Ryba cały czas chodzi przy dnie. Mija 15 minut, a ja nadal nie wiem jaka to ryba. W końcu po pół godzinie udaje mi się ją podnieść, czołówka już słabo świeci, ale widzę tak to karp, wydaje mi się, że to golas, daję mu 17 kilo. Ryba nadal muruje do dna, mijają kolejne minuty, a ja stoję w pontonie z wędką wygiętą i w duchu myślę sobie kiedy będziesz moja. Rybka coraz bardziej słabnie i w końcu przechyla się na bok i tu moje wielkie zdziwienie to karp pełnołuski ląduje w podbieraku. Waldek czeka na mnie na brzegu, buzia mi się cieszy. Tak to koń, drugi pełnołuski w tym roku z tej wody. Tarowanie wagi i radość przeogromna 22.6kg.
Rano Michał wpada do nas na herbatkę. Szybkie gratulacje i sesja zdjęciowa. Dzień bez brania. Michał rozmawia z nami na stanowisku i słyszę dźwięk centralki i mówię Michał masz branie. Michał trochę zdziwiony zaczyna biec na swoje stanowisko, do pokonania ma około 200 metrów. Po jakimś czasie informacja, jest 15kg. Obydwaj zadowoleni cieszymy się, że każdy z nas ma już po pięknej rybce i nie wracamy do domu na pusto. Michał łowi jeszcze lampasika 7 kilo. Mija następna noc, udaje mi się złapać kolejną rybę nie jest to coś dużego 9 kg, ale każda ryba cieszy. Sami wiecie jak czas szybko ucieka nad wodą. Pozostaje już przed nami ostatnia noc. Pełni nadziei liczymy na kolejne branie. Noc zapowiada się ciepła,postanawiam położyć mój zestaw na głębokości około 2 metrów, myślę sobie noc ciepła to powinny wyjść płycej. Przewidywania moje sprawdziły się o godzinie 3 piękny odjazd, podnoszę wędkę i czuję duża rybę, krótki odjazd, żyłka ucieka ze szpuli, po czasie zaczynam pompować i nagle luz. Kurcze spinka... Trudno bywa i tak... Nasza wspólna zasiadka dobiega już końca. Razem z Michałem w super humorach planujemy już wspólną sąsiadkę na wiosnę. Zdradzę tylko, że jest to piękna woda w której pływa sporo pięknych ryb. Łamcie kije!