Blog
4:2 dla karpi.... a na koniec niespodzianka...
W dniach 18.06-19.06 2014 wybrałem się razem z Kuzynem na nowo otwarte łowisko w okolicach Pobiedzisk w woj.wielkopolskim.
Na Łowisku zjawiłem się coś koło godz. 15 niestety Kuzyn zatrzymany przez pracę dojechał dwie godzinki później, szybkie wypakowanie samochodu, pompowanie pontonu i po jakichś 20 minutach byłem już na wodzie.
Niestety nie posiadam echosondy więc wszystko trzeba było robić ręcznie stukadło w dłoń i do dzieła, zacząłem od lewej strony. Dodam, że woda posiada spore ilości podwodnej roślinności.
Szukam miejsca gdzie głębokość będzie co najmniej 1,5m. Niestety po lewej stronie nie znalazłem takiego miejsca głębokość waha się od 30cm do max 110cm, bardzo dużo wypłyceń, przepływam na prawą stronę około 80 metrów od brzegu znajduje pierwsze miejsce gdzie jest 160 cm głębokości twarde dno i nie ma roślinności, pływając dalej na około 120 m od brzegu natrafiam na kolejne miejsce gdzie jest 160cm głębokości.
W tym czasie dociera Kuzyn, 1,5 h zajęło znalezienie miejsca odpowiedniego na położenie zestawów. Szykowanie zestawów, tym razem nastawiliśmy się typowo na słodko. Brzoskwinia, ananas, truskawka i róża. Nęciliśmy głównie wcześniej przygotowaną mieszanką ziaren do tego pellet 8mm 12mm i całe oraz połówki kulek ale to tak po trzy garście na marker.
Około godziny 19.30 całe nasze stanowisko zostało ogarnięte. Można było spokojnie usiąść i odpocząć, z racji tego że można łowić na 3 kije rozłożyliśmy sobie z kuzynem wędki spławikowe i dla zabicia czasu, w oczekiwaniu na branie karpia, bawiliśmy się z drobniejszą rybą, a co się okazało że to nie takie małe sztuki
Jednak karpie długo nie dały nam czekać na siebie, coś koło 20.30 jest pierwsze branie ze 120 metrów, zacięcie "jest, siedzi" w tym czasie kuzyn moczy już matę, szykuje podbierak, bo jak się okazało zapomnieliśmy o nim hahahah..... hol trwa już 20 min, ryba co jakiś czas staje w zielsku po czym wychodzi, niestety w odległości około 50 m staje, myślałem że już się spięła i ciągnę zielsko, ale nie jest cały czas tylko utknęła, wsiadam w ponton i płynę po kolejnych 10-15 min ryba ląduje w podbieraku (dodam że największy złapany przeze mnie karp ważył 9.400) szybkie fotki, tarowanie wagi i ważymy.
Moim oczom ukazuje się wynik wagi 11.600 krzyczę "JEST ŻYCIÓWKA" . Pierwsza ryba na tej wodzie i od razu rekord, coś niesamowitego !!!!! Ryba w dobrej kondycji wróciła do wody, a ja przez godzinę nie mogłem dojść do siebie Kolejne branie nastąpiło coś koło godziny 22, tym razem z 80 metrów. Kij kuzyna, ale niestety po krótkim holu spinka w zielsku zmiana kulek i zestaw wędruje z powrotem do wody.
Po 40 min kolejne branie ten sam kij, chwila holu i spinka , ale byliśmy źli dwie ryby i "spinka" tym razem zakładamy kulkę truskawka ryba i podbijamy to pop up truskawka i zestaw wraca do wody.
Wybija północ kładę się spać na trzy godzinną drzemkę, kuzyn zostaje na czatach , o trzeciej w nocy budzi mnie ustawiony wcześniej budzik, leżąc i rozmyślając co by tu zmienić od rana, rozbrzmiewa sygnalizator.
Jest godzina 3.15 w chwilę znajduje się przy wędce, branie z 80m zacięcie hol i spinka to już był cios poniżej pasa ten sam kij po raz trzeci i źle zacięty, sprawdzam zestaw może coś źle kuzynowi zmontowałem, ale nie, wszystko ok, zmiana kulek i z powrotem do wody !!!
Wstał nasz śpioszek mówię mu że miał znowu branie i znowu spinka
Coś przed piątą rano bardzo energiczny wyjazd ze 120m zacinam jest siedzi, krótki hol bo ryba grzecznie szła do brzegu i mamy kolejnego miśka na macie tym razem waga pokazuje 7.860
szybkie fotki i rybka wraca do wody, nie mija 15 minut i kolejne branie ze 120m tym razem do brzegu zacięcie "jest" i w tym momencie karp wyskokiem z wody pokazuje się nam i się spina PRZEPIĘKNY PORANEK TRZY BRANIA W TAKIM ODSTĘPIE CZASU !!!!
W międzyczasie na spławik łapię pięknego okonia już dawno nie widziałem takiego
O 12 pakowanko i powrót do domu ponieważ pogoda zaczęła płatać figle zaczęło kropić, a doba bardzo szybko zleciała.
Z WĘDKARSKIMI POZDROWIENIAMI KRZYSZTOF I MICHAŁ