Blog
Catch & Release na wspak
Korzystając z kilku ciepłych dni oraz nocy jak na początek grudnia, wybrałem się zapolować na karpie.
Postawiłem na wodę PZW - wyrobisko pożwirowe wielkości ok. 10 ha. Zdecydowałem się na ten zbiornik, ponieważ posiada on miejsca, w których głębokość dochodzi do 8 metrów, co stwarza wachlarz możliwości, co do wyboru miejsca położenia zestawów.
W dniu wyjazdu po spakowaniu niezbędnych gratów karpiowych wsiadłem w auto i po godzinie jazdy pojawiłem się nad wodą. Właśnie świtało. Zanim cokolwiek zrobiłem podszedłem blisko wody i obserwowałem. Wiał delikatny wiatr z zachodu. Rybki nie były specjalnie aktywne, gdzie nie gdzie można było zaobserwować delikatne pluski, pewnie kroczków zarybieniowych. Ważniejsze było to, że działo się to raczej od strony nawietrznej. Tam też postanowiłem spróbować swoich sił. Dodatkowym, a może nawet głównym czynnikiem decydującym o tym miejscu była głębokość. Znając mnie więcej ukształtowanie dna po zasiadkach letnich, to właśnie w tej łagodnej zatoce głębokość kształtowała się w granicach od 8 metrów bliżej brzegu do 4 metrów na odległości około 100 m.
Zabrałem się za przygotowanie zestawów.
O tej porze roku, moja taktyka jest prosta, polega głównie na stosowaniu materiałów PVA, ciasta do oklejania ciężarka, krótszego włosa w porównaniu z sezonem letnim, mniejszymi hakami i częstszym przerzucaniem wędek. Dlaczego tak ? Czytajcie dalej.
Pierwszy zestaw zrobiłem na słodko. Kuleczki przygotowałem dzień wcześniej. Kilkanaście kulek w pojemniku, polałem kilkoma kroplami flavour’u truskawkowego, zamknąłem i wstrząsnąłem. Posypałem to wszystko dipem w proszku tego samego zapachu, pomieszałem jeszcze raz i zostawiłem na noc. Przez noc zapach się wchłonął. Nad wodą zostało tylko założyć kulkę na włos. Podparłem ją sztucznym ziarenkiem kukurydzy. Ciężarek oblepiłem cieniutką warstwą ciasta, którego sobie zawsze zostawiam przy robieniu kulek. Zanętę do siateczki rozpuszczalnej zrobiłem z kilku, drobno pociętych boiles i miksu pelletów owocowych o granulacji 4 mm. Zamierzeniem było, aby mały pellet dość szybko rozpuścił się w wodzie, wytworzyła się chmurka zapachowa i to skierowało zaspane karpie w obszar zestawu. Kawałki kulek miały wolniej uwalniać zapach przy samej przynęcie, i w ten sposób zachęcić do wpłynięcia ryby bliżej włosa i zassanie go. Ot, tylko tyle. Ale czy to się uda w zimnej wodzie ?
Na drugi włos poszła kulka na mączkach rybnych o zapachu belachanu moczona w dipie czosnkowym. W siatce PVA znalazły się pokruszone kulki, pocięte 20 mm pellety rybne na różne kawałki, i pellet 4 mm. Różne rozmiary pelletów sprawiły, że na dnie taka bomba zapachowa będzie się rozpuszczać w odstępach czasu, od małych do większych kawałków, ciągle uwalniając zapach. Zestaw owocowy położyłem na głębokości 7,5 m, śmierdziucha na 5 metrach.
W czasie zimowego łowienia, kiedy ryby praktycznie nie żerują, lub robią to niezwykle rzadko, używam nęcenia punktowego - głównie małe siatki PVA. Staram się bardziej szukać ryb moimi zestawami, niż czekać aż one to zrobią. Dlatego przywiązuje dużą uwagę do takich czynników jak wiatr i głębokość w danym miejscu, oraz innych uwarunkowań, które mogą spowodować, że ten karp znajduje się właśnie w tym miejscu na danym łowisku. Wędki przerzucam co około 3-4 godziny, wybierając różne głębokości i miejsca w łowisku, licząc że zestaw spadnie wprost przed nos karpia. Haki są małych rozmiarów, aby karpia niechętnego i tak do jedzenia nie odstraszał jakiś duży, podejrzanie wyglądający zagięty drut w pobliżu pachnącego kąska.
W ciągu dnia wiatr nabrał delikatnie na sile nie zmieniając kierunku, co mogło dawać szanse na chociaż jedno branie. Mimo prób na różnych głębokościach i w różnych miejscach nie udało się nawiązać kontaktu akurat z karpiem.
Późnym wieczorem, gdy zwijałem ostatni raz zestawy, na końcu jednego z nich poczułem mały opór. Wcześniej nie było żadnego piknięcia. Po ściągnięciu, na końcu przyponu zobaczyłem sporych rozmiarów raka. Nogę miał włożoną w kolanko haczyka, i nie był w stanie jej wyciągnąć. Delikatnie go uwolniłem i wypuściłem do wody.
Podsumowując, nie udało się złowić żadnej ryby, natomiast przebywanie nad wodą, pozwoliło podładować akumulatory, odpocząć od rzeczywistości oraz przemyśleć kończący się sezon.
Pozdrawiam,
Mateusz