Blog
Gdzie ta wiosna?
Pierwszy mój wyjazd nad wodę udało się zorganizować dopiero na początku marca. Jak nigdy, zima przytrzymała mnie w domu ponad 4 miesiące. Gdy lód puścił na części łowiska, postanowiłem spróbować swoich sił.
Niestety, poza jednym dinozaurem w postaci jesiotra nic więcej nie udało się złowić.
Kilka tygodni przerwy na Rybomanię i kolejna próba. Tym razem lepiej, choć woda wciąż bardzo zimna.
To tych kilka chwil nad wodą przyniosło kilka rybek.
Karmienie o tej porze to przesada. Delikatnie, to chyba dobre słowo. Samotna kiełbaska z PVA razem ze stick miksem lub method miksem, do tego kilka kulek o smaku Kill Krill lub Gigantika - to wszystko na co się zdecydowałem. No i klasyka, czyli wiosenny kiler – kukurydza z puszki. Chyba każdy jej próbuje na wiosnę.
I co. I znowu to samo. Kolejny dino na macie.
Oj, smakuje mu Kryl. On wraca do wody, a ja do kolejnego oczekiwania przy ciepłej herbatce.
W końcu jest. Pierwszy tegoroczny golasek. Radości, co nie miara. Kill Krill zawsze działa, bez względu na porę roku.
Kolejne rybki to już to też kryl i jedna na kukurydzę.
Czy mało? Dla mnie bardzo dużo. Dobowa zasiadka doładowała moje baterie i dała tę ogromną dawkę adrenaliny, którą chyba każdy z nas w sobie czuje na każdej zasiadce. Małe czy duże złowione sztuki nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Są i to jest ważne.
Kolejny wyjazd już za kilka dni. Czy będzie lepszy? Nie wiem i mało mnie to obchodzi. Będę nad wodą z tym uczuciem, którego brakowało mi całą zimę. Uda się czy nie. Tego życzę każdemu: tej dawki emocji, a później tej radości z holu i puszczenia przeciwnika wolno.
Z karpiowym pozdrowieniem
Tadeusz Kwiatkowski
Carp-World Team