Blog
Gigantyczna zasiadka na łowisku Gosławice
Pierwsze dni kalendarzowej wiosny działają na większość wędkarzy jak magnes. Cieplejsze dni, rześki powiew wiosennego wiatru, napędzają motory do wyjazdu nad wodę.
Ja, jakoś tego nie odczułem w tym roku. Może, dlatego, że przez problemy z nogą straciłem większość poprzedniego sezonu i odbijałem sobie to na wędkowaniu podlodowym. Jednakże za namową Sergia wybrałem się na pierwszą, wiosenną zasiadkę. Wybór miejsca nie był trudny. Sergio od jakiegoś czasu interesował się Łowiskiem Gosławice, ale sam nie chciał tam jechać. Jak można odmówić, komuś, kto chce poznawać nowe wody?
Jedyny termin, w którym mogłem pojechać przypadł na niezbyt gościnną aurę. Niestety, obowiązki zawodowe nie pozwalają mi na żonglowanie terminami. Jest okazja, to trzeba to wykorzystać, pomimo, że to marzec.
Mimo niesprzyjającej aury, sam przyjazd na łowisko robi ogromne wrażanie, szczególnie po kilku miesiącach przerwy.
Pogoda adekwatna do pory roku. Co kilka godzin wiatr obierał inny azymut, aura zmieniała się naprzemiennie z zimowej w wiosenną. W ciągu dnia silne wiatry, w nocy przymrozki.
Taka sytuacja nie napawała nadziejami na spotkanie z mieszkańcami łowiska. W związku z wczesnowiosenną porą, nie ma na wodzie żadnych oznak bytowania ryb, stare miejscówki są jeszcze niewidoczne, wiec trzeba sobie pomagać na różne sposoby. Koledzy ze stanowiska obok korzystali z echosondy, zamontowanej na łódce zdalnie sterowanej, która prowadziła ich do celu :) W końcu każdy sposób jest dobry.
Po przeanalizowaniu swoich sił oraz zamiarów, postanowiłem łowić niekonwencjonalnie. Szukałem jakichkolwiek śladów, które mogą mnie doprowadzić do wzrostu adrenaliny. Pływałem kilka godzin w obrębie swojego stanowiska. Gdzie coś mnie zainteresowało, stawiałem marker.
Na wiosnę, większość wędkarzy, używa drobnej, sypkiej zanęty. Ja postanowiłem zastosować zupełnie inną taktykę. Na dwóch zestawach, do nęcenia używałem tyko i wyłącznie kulek Gigantica 18mm. Na włos zakładałem kulki Criticals 21mm, także o smaku Gigantica.
Zestaw, zbudowany na hakach Korda Wide Grip nr 2 i IQ Fluorocarbon, idealnie nadaje się na wiosenne łowienie. Szkopułem w tym zestawie jest zastosowanie miękkiej plecionki, jako włosa. Kulki Criticals idealnie balansują nad hakiem, nie podnosząc go. Stosując długi, 5-cio centymetrowy włos, uzyskuję substytut zestawu z pop upem, z tą różnicą, że hak pozostaje na dnie.Dumałem nad tym zestawem bardzo długo. Kiedyś nie byłem pewien, czy takie rozwiązanie będzie skuteczne. Jednakże widziałem podobne zestawy u Karela Nikla i Jurka Scopexa z ich wypraw nad francuskie wody. Po wykonaniu zestawu według swoich potrzeb, jestem pewien, że jest to idealny zestaw na ostrożne i leniwe karpie.
Łowię w ten sposób już od jakiegoś czasu i ma to swoje przełożenie na wyniki.
Oczywiście nie był bym sobą, gdybym nie przygotował zestawu z moimi ulubionymi kulkami Kill Kril. Kule oczywiście stosownych rozmiarów, postanowiłem doprawić proszkowym powderdipem Kill Kril. Karel zastosował proszek w jaskrawym kolorze. Jest to dobra alternatywa na ubogie w pokarm dno. Uzyskujemy dzięki temu wyróżniające się miejsce, któremu nie oprze się przepływająca ryba.
Zestawy wylądowały w wodzie już po zmierzchu. W wywózce pomogły wcześniej postawione markery.
Po zachodzie słońca robiło się chłodno, więc czas odsiedzieć ciepły śpiwór. Jak to bywa na moich zasiadkach, nie zdążyłem się dobrze rozgrzać a odezwał się pierwszy sygnalizator. Po kilku miesiącach przerwy nie byłem przygotowany psychicznie na soczystą „roladę”. Po ciężkiej kontuzji nie jestem już tak sprawny jak kiedyś, dlatego czas na dotarcie do wędki był znacznie dłuższy niż kiedyś. Ale nie przeszkadzało to rybie w ciągłym wybieraniu żyłki z kołowrotka…..Ależ to piękny odgłos…..uczta dla duszy i ciała J Adrenalina podskoczyła niesamowicie. Nawet nie przeszkadzał mi wszędobylski chłód. Nie było opcji dociągnięcia ryby do brzegu. Za daleko, więc hol z łodzi. Oczywiście ryba musiała odnaleźć stare pędy podwodnej roślinności, które nie zdążyły przegnić pod lodem. Trochę się napracowałem, żeby wygrać ten pojedynek. Na nieszczęście, albo i szczęście, podczas próby złożenia podbieraka, pękł gwintowany pręt tuż przy sztycy. Na szczęście ryba była już w siatce, a Sergio miał zapasowy sprzęt.
Po przybyciu do brzegu okazało się, że z tym karpiem spotkałem się już w 2015 roku. Jest bardzo charakterystyczny. Waga niewiele mu się zmieniła, nadal wskazywała ponad 18kg.
Oczywiście nie można zapomnieć o pielęgnacji i bezpieczeństwie naszych pupili.
Noc nie była przespana. Regularnie, co 1,5 - 2h doławiam następne ryby. Brania ustają nad ranem,. Co za złośliwość J. W sumie, przez noc złowiłem 6 ryb, wszystkie na Criticalsa Gigantica. O dziwo, zestaw z Kill Kril milczał. Jednakże nie zmieniałem go. On zawsze pracuje na swoje dobre imię.
Dzień obdarował nas kilkoma chwilami słońca. Dookoła można zauważyć niemrawie budzącą się do życia przyrodę. Jednakże aura nie pozwala zapomnieć, że zima jeszcze nie odeszła.
W ciągu dnia totalna cisza. Łowisko jakby obumarło. Ale to efekt wczesnej pogody i jeszcze zimnej wody, temperatura w granicach 4-5°C nie jest optymalna pogodą do aktywnego bytowania cyprinusów.
Wykorzystuję ten czas na obserwację lustra wody, oczywiście z łodzi. Przestawiam markery w nowe miejsca i tam lądują dwa zestawy uzbrojone w kulki Criticals Gigantica. Byłem ciekawy, czy nocne brania powtórzą się w nowych miejscach. Do nęcenia ponownie użyłem tylko i wyłączenie samych kulek Gigantica 18mm.
Tradycyjnie po zapadnięciu zmroku znacznie się ochłodziło. Od godziny 21 do 3 w mam 7 kontaktów z mieszkańcami Gosławic, z czego 6 kończy się sukcesem. Brania nie były już tak energiczne jak poprzedniej nocy, ale cyprinusy ładnie powalczyły. Znowu trafił się rodzynek, którego miałem okazję spotkać w poprzednich latach. Ryba ma swoją wagę i jest bardzo charakterystyczna, ponieważ jest przełamana w części ogonowej. Jest to stara rana, ale dzięki niej karpia łatwo rozpoznać.
Karp ma się w dobrej kondycji i z pewnością ucieszy jeszcze nie jednego karpiarza.
Po ostatnim braniu długo nie mogłem zasnąć. Byłem już usatysfakcjonowany całokształtem wyjazdu, szczególnie, że z pomocą przybywali koledzy z sąsiedniego stanowiska. Trochę doskwierał mi przymrozek, który w szczególności odbił się na sprawności kontuzjowanej nogi. Ale co tam. I tak jest zarąbiście, zważywszy na fakt, iż poprzedzający weekend był bardzo kiepski dla wędkujących. Kiedy w końcu udało mi się oddalić do krainy głębokiego snu, odezwał się zestaw Kill Krylowy. Robiło się już jasno, więc wszystko przebiegło dużo sprawniej. Można powiedzieć, jak Kill Krill, to karp pełnołuski.
W ciągu dnia nic się nie działo. Dopiero noc z przymrozkiem sięgającym -6,5°C, przyniosła 3 brania. Ryby nie były zbyt okazałych gabarytów. Mieściły się w granicach 10-12kg, więc zaraz po podebraniu i odkażeniu, wracały do domostwa.
Jak to bywa, wszystko, co dobre, zawsze się kończy. Po udanej zasiadce przyszedł czas na pakowanie i suszenie, czyli jedyną czynność, do której nie mogę przywyknąć.
Pierwszą zasiadkę w tym roku mogę uznać za bardziej niż udaną. W tak wczesną porę udało mi się wypracować 16 brań, za czego 14 zakończyło się sukcesem. Kulki Criticals były skuteczne przy 11 braniach, 5 ryb skusiło się na niezawodnego Kill Krila. Brań byłoby z pewnością więcej, gdybym zastosował inną taktykę. Jednakże wiązałoby się to z częstszymi regatami po łowisku. Wolałem jednak spędzić więcej czasu na delektowaniu się pobytem na łowisku w gronie zacnych kolegów, którym szczęście także dopisało i łowisko Gosławice obdarzyło ich nowymi rekordami życiowymi.
Wiosna jest obiecująca, już nie mogę się doczekać cieplejszych dni. Wtedy powinno się zacząć prawdziwe eldorado. Pożyjemy, pojedziemy, zobaczymy, co los przyniesie :)
https://www.youtube.com/watch?time_continue=5&v=8GKJJsURdSg
Z karpiowymi pozdrowieniami
Przemysław Badyniak