Blog
Jesienne PB Azjaty
Jako, że sezon jest na finiszu, a ten na "konie" w pełni to nie pozostało mi nic innego jak udać sìę nad wodę - no bo właściwie kiedy jak nie teraz? Ze względu na sprawy osobiste zaplanowaną zasiadkę musiałem skrócić do jednej doby dlatego przed zasiadką wyholowanie dwóch, czy jednej ryby absolutnie brał bym w ciemno. Po dotarciu na miejsce i wywiezieniu zestawów w wytypowane miejsca przez blisko trzy godziny moje sygnałķi milczały jak zaklęte. Po szybkim namyśle postanowiłem zmienić sposób nęcenia, zestawy oraz miejsca ich położenia i jak się okazało było to strzałem w dziesiątkę... Niebawem po wywiezieniu ostatniego z zestawów mam pierwsze piiii i na macie ląduje azjatycka torpeda. Chwilę po zważeniu ryby, wykonaniu sesji oraz jej wypuszczeniu mam odjazd na drugim kiju i po emocjonującym holu drugi azjata ląduje w podbieraku. Po położeniu ryby na macie widzę, że chyba będzie to moje nowe PB amura co rzeczywiście potwierdziło się podczas ważenia, gdzie wskazówka wagi po wytarowaniu zatrzymała się na 18,20 kg - w tym momencie wybuchła we mnie radość i euforia bo właśnie dla takich chwil poświęca się tej pasji tyle energii oraz czasu! Po około 15 minutach, gdy emocje jeszcze nie opadły zaliczam odjazd na trzeciej wędce i czuję, że tym razem mam karpia, który po sfotografowaniu wraca tam gdzie jego miejsce. Po wywiezieniu wszystkich trzech zestawów, które miałem na brzegu po niecałej godzinie zaliczam dublet azjatyckich piękności , gdzie w holowaniu pomaga mi kolega Rysiek ze stanowiska obok. Chwilę po godz. 19, gdy zapadł już zmrok na jednym z kijów słyszę piękny odjazd i po fantastycznej walce przy brzegu kolejny azjata kapituluje lądując w podbieraku. Już przy przenoszeniu ryby do wanienki podejrzewałem, że może być 20+... Po dokładnym zważeniu waga wskazała 20,30 kg! Ponownie ogarnęła mnie wielka radość bo, czy może być coś piękniejszego od pobicia swojego Personal Best? Okazuję się, że tak może! Podwójne jego podniesienie na jednej zasiadce! Noc przebiegła już w miarę spokojnie - doławiam karpia i amura. Chwilę po 7 rano mam delikatne branie i po zerwaniu się z łóżka melduję się przy wędkach czekając na ruch ze strony ryby. Po kolejnym dosłownie piknięciu wędka jest już w górze i następuje próba sił, gdyż ryba tak zamurowała, że nic nie mogłem zrobić, pozostawiając mnie z wrażeniem, że mam sporego suma... po upuszczeniu żyłki ryba się ruszyła, dzięki czemu mogłem kontynuować mozolny hol, który kończy się sukcesem i tym razem na macie melduję się pan karp. Waga wskazuje 19,10 kg i właściwie niewiele brakło do pełni szczęścia zwanej 20+, co nie zmienia faktu, że i tak jest przepięknie! Podczas pakowania zaliczam ostatni odjazd tej zasiadki i wyciągam kolejnego jesiennego grubego miśka, który był pięknym akcentem krótkiej, ale jakże fantastycznej oraz intensywnej zasiadki! Do następnego odjazdu!