Blog
Karpie na mrozie - Miloš Švihorík
Jest początek grudnia, godzina szósta rano. Spoglądam przez oszronione szyby na pierwsze płatki śniegu i na termometr, który pokazuje -3 °C. Mam przed sobą cały wolny dzień i chętnie spędziłbym go na rybach. Nie bardzo chce mi się wychodzić w taką ponurą i mroźną pogodę, ale może jednak?
Przez głowę przelatują mi wspomnienia wszystkich pięknych zimowych zdobyczy z poprzednich sezonów. Takie ryby są szczególnie cenne.
Krótka rozmowa przez telefon z kumplem, pytanie, czy jezioro jeszcze nie zamarzło i po wyraźnej odpowiedzi, że utrzymuje się tylko cieniutki lód przy brzegu, zwycięża jednak ten znany zew łowcy i wyruszam na spotkanie z nową zimową przygodą.
Kiedy już byłem w drodze, akurat przestał padać śnieg, a ja w głębi duszy modliłem się, żeby jeszcze przez chwilę się utrzymał i pozwolił mi na jakieś ładne zdjęcie z karpiem na śniegu.
Oczywiście jestem realistą i wiem, że w tak zimnej wodzie już nie jest łatwo złowić jakiegokolwiek karpia, nie mówiąc już o kategorii tych „zdjęciowych”.
Jednak ufam swoim sprawdzonym taktykom, zestawom i przynętom i dlatego coraz mocniej wciskam pedał gazu, żeby jak najszybciej znaleźć się nad jeziorem.
Po przybyciu nad jezioro jestem trochę rozczarowany, ponieważ śniegu jest tu zdecydowanie mniej niż u mnie koło domu i temperatura jest wyższa o kilka stopni. Wciąż jednak mam przed oczami wizję, jak z zadowoleniem fotografuję się z pięknym zimowym karpiem na tle śniegu, a właściwie tego, co ze śniegu zostało.
Dlatego działam na pełnych obrotach i już nie mogę się doczekać, aż wreszcie mój zestaw trafi do wody. Ponieważ chcę zrobić wszystko jak najszybciej i najefektywniej, nie tracę czasu na przygotowanie nowego zestawu, ale sięgam po gotowe zestawy firmy Carp’R’Us.
Pracowaliśmy nad nimi razem z chłopakami z NIKL Team i Carp’R’Us Team dosyć długo, a do produkcji były dopuszczone naprawdę tylko te zestawy, którym w stu procentach ufam i wiem, że mogę na nie efektywnie łowić karpie. Dlatego właśnie teraz sięgam po jeden z nich.
Wybieram gotowy zestaw z cienkiego fluorocarbonu Cleatwater 15lb, zawiązuję tylko małą pętelkę na przyponie żyłkowym, nabijam tonącą kulkę Ready KrillBerry o średnicy 18 mm oraz kolejną nowość – tym razem hit przyszłego sezonu – wspaniały Korkowy Pop-Up Kill Krill, który jest produkowany tak samo jak klasyczne gotowe kulki, ale z dodatkiem kilku tajnych składników i odrobiny kory z drzewa korkowego. W domu, przed wypadem nad jezioro, zamoczyłem je w fenomenalnym Krill Liquid.
Następnie nabijam prosto na haczyk siateczkę PVA wypełnioną kulkami korkowymi, pelletem i method miksem Red Spice. To wszystko jeszcze tylko zalać boosterem Krill Berry i już może wędrować do wody. Na drugi zestaw nabijam mały Pop-Up Kill Krill o średnicy 14 mm i obtaczam go w paście Pop-Up Ready Ananas, którą testujemy przez cały sezon i jeszcze ani razu mnie nie zawiodła.
Tym razem nie dodaję siateczki PVA, ale ciężarek oblepiam cienką warstwą pachnącego Red Spice Method Miksu zmieszanego z odrobiną wody i boosterem KrillBerry i również ten zestaw ląduje w wodzie.
Zadowolony z wykonanej pracy przebieram się w nowy komplet F-23 firmy Trakker i siadam na krzesełku. Zdaję sobie sprawę, że przy takiej pogodzie to już tylko kwestia czasu, kiedy wszystko pokryje warstwa lodu, więc chcę się maksymalnie nacieszyć prawdopodobnie ostatnią wyprawą na ryby w tym roku. Nie sposób zapomnieć o całym minionym sezonie i niezliczonych sukcesach.
To wprost nie do wiary, jak mi się powodziło w tym roku. Dlatego mam cichą nadzieję, że również ta jedna z ostatnich wypraw nie obejdzie się bez zdobyczy i będę mógł poholować chociaż jednego ładnego karpika. Proszę o to wodnika i wszystkie baśniowe istoty, zamieszkujące jezioro i jego brzegi.
Po chwili przybywa Vladys, żeby wspólnie przygotować serię zdjęć z tej ostatniej wędkarskiej wyprawy. Bierzemy się zatem za fotografowanie, popijając jednocześnie gorącą herbatę.
Chyba nie muszę wam opisywać tego uczucia, które mnie przepełniło, kiedy po około 45 minutach odezwał się sygnalizator, a swinger przesunął się o jakiś centymetr w stronę wędki.
Ponieważ łowię z dosyć poluzowanymi żyłkami z fluorocarbonu, które mam przymocowane „na stałe” do swingerów, mam możliwość obserwować nawet najmniejsze poruszenie zestawu z przynętą.
Powoli podchodzę do wędki i czekam, co się będzie działo dalej. Mniej więcej po dziesięciu sekundach swinger znów unosi się lekko w stronę wędki, więc nie czekam ani sekundy dłużej i energicznie zacinam. Energicznie tylko dlatego, że chwilę trwa, zanim luźna i rozłożona na dnie żyłka się naciągnie i wyrówna, a to opóźnienie muszę nadrobić właśnie bardziej energicznym zacięciem. Jednak należy to robić z wyczuciem i uważać na ewentualną rybę na drugim końcu fluorocarbonu.
Tym razem rzeczywiście czuję kontakt, a zatem mam na wędce jedną z ostatnich w tym roku ryb. Wszystko jedno, jakiej będzie wielkości, najważniejsze, żeby udało mi się ją naprowadzić do podbieraka. Tak brzmi moje życzenie, podczas gdy ryba mocno rzuca się w zimnej wodzie, która ma niecałe 4 °C.
Wszystko idzie dobrze i po krótkim pojedynku podbieram długiego, ładnie ubarwionego karpia pełnołuskiego o wadze około 10 kg.
Szybko rozglądamy się dookoła za ostatnimi resztkami śniegu, żeby zrobić ładne zdjęcie. W cieniu pod drzewami jeszcze trochę go zostało i moje ciche marzenie się spełnia – fotografujemy kolejną ładną rybę na śniegu.
Jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani.
Ponownie obtaczam korkową kulkę Kill Krill w ananasowej paście Pop-Up, ciężarek oblepiam Red Spice Miksem i zarzucam wędkę mniej więcej w to samo miejsce.
Godziny płyną powoli. Śnieg już się prawie roztopił. Nawet słonko wygląda raz po raz zza chmur i powoli zaczynamy myśleć o powrocie do domów, do naszych rodzin.
Vlado poszedł się przejść z aparatem wokół jeziora, a ja jeszcze przez chwilę podrzemuję na krzesełku, kiedy nagle z letargu wyrywa mnie krótki sygnał, tym razem z drugiej wędki.
Odkopuję się z koca i pędzę w stronę wędek, bo ta ryba najwyraźniej wcale sobie nie żartuje i płynie teraz szybkim, jednostajnym ruchem.
Po zacięciu dalej zabiera kolejne metry żyłki z fluorocarbonu, a ja mogę się nacieszyć wspaniałym zimowym pojedynkiem. Również tym razem wszystko dobrze się kończy i umieszczamy na macie jeszcze trochę większego, pięknego karpia pełnołuskiego. Ryba jest w świetnej formie, dobrze przygotowana na zimę.
Kilka szybkich zdjęć i żegnam się z karpiem słowami: „uważaj na wędkarzy”.
Moja radość nie ma granic.
W Nowym Roku trzymam kciuki za Was wszystkich i życzę Wam wielu sukcesów nad wodą.
W imieniu NIKL Team Slovakia
Miloš Švihorík
Tłumaczenie z języka słowackiego: Hanna Olejniczak
Blogi tego użytkownika
Łowne przypony - Przypon 360 Rig - Wojciech Jedliński
2022-04-10
Łowne przypony - Slip D - Rig w otulinie - Wojciech Jedliński
2022-03-19
D Rig na miękko - Wojciech Jedliński
2022-03-02
"Blow back rig" Wojciech Jedliński Łowne przypony
2022-02-16
Przypon standardowy węzeł bez węzła Wojciech Jedliński
2022-02-02
Czy karpie widzą?
2021-03-11
Oznacz odległość i łów dokładnie!
2021-03-05
Gdzie szukać karpi wczesną wiosną?
2021-03-01