Blog
Kron: W marcu nie ma nudy
Zanim o tym jak było na ostatnim wypadzie troszkę informacji z historii. Ostatni raz styczność ze specyfikami RH miałem w 2004 roku, kiedy to z Andrzejem Kręcichwostem wystartowaliśmy wspólnie w zawodach. On miał swojego Secret Agenta ja korzystałem z jego dobrodziejstw. Wtedy praktycznie, kto miał ten aromat liczył się w stawce. Tak to kiedyś było a potem długo, długo nic w przynętach Roda na naszym rynku. Dotarcie do nich było coraz trudniejsze a wspomnienia pozostały w naszych głowach na lata i chęć, aby ta przygoda jeszcze się powtórzyła. Tak było kiedyś. Dzisiaj mam ponownie możliwość korzystania z przynęt RH za sprawą F-my Duxon, która wprowadziła je na polski rynek. Liczę, że te kilkanaście smaków, na które będę łowił w tym sezonie okaże się ponownie sukcesem, który obrócę, w jakość i ilość złowionych ryb. Nie ukrywam, że jak każdy liczę i na te największe. Jak będzie â okaże się na koniec sezonu? Teraz jak było w czasie czterodniowej zasiadki na czeskiej żwirowni Koblov. Razem z kolegą startujemy w piątek rano i zjawiamy się nad wodą tuż po wschodzie słońca. Mgła nad wodą w takiej chwili i to jasne światło to piękny widok. Nadzieja w nas rośnie. Rozstawiamy sprzęt i szykowanie zanęt i przynęt. Skupiamy się na dokładnym doborze składników i już przed 9-tą zestawy lądują w wodzie. Dwa stawiam na wyjściu górki od 2,5 do 2 metrów a trzeci już na płyciźnie. Mamy piękny dzień, ciepły jak na marzec. Poranna kawa i czekanie. Tak wcześnie na tej żwirce jeszcze nie łowiłem, więc zimna woda mogła utrudnić aktywność ryb. Ustawiłem się na trzy bazowe aromaty, choć miałem do dyspozycji szerszą ich gamę. Wybrałem Secret Agenta, R-Agenta oraz Fruit Frenzy. Te same smaki dodałem do pierwszej partii futru. Do tego własne zalewy, które na bazie mączek skomponowałem dużo wcześniej. Jest pierwsze branie. Uradowany wyciągam pierwszego pełnołuskiego. Niewielki, ale ta ryba cieszy. Zasmakował w RA. Poprawka z wywózką na tę samą przynętę i dodatkowo siatki PVA w drobnym pellecikiem Halibut. Czekam niedługo. Mam kolejną rybkę. Potem następna i następna i tak do południa. Pięć sztuk wyciągniętych na R-Agenta i jedna na Secret Agenta. Od 8 do 13kg. Typuję przynętę, która może okazać się dobra na tej zasiadce. Kolega po pięciu spinkach zmienia wreszcie haki i też ma swoje upragnione ryby. Sezon otwiera bardzo dobrze. Dzień mija i do wieczorka brania zanikają. Andrzej łowi jeszcze coś późną i mroźną nocą, ale do rana mamy ciszę. Rozpoczyna się sobota i znowu słoneczny dzień. Da się jednak zauważyć, że wiatr obrócił się z naszej zatoki i dzień mija tylko na dwóch braniach. Mój karp i kolegi jesiotr. Mamy info, że ekipy oddalone od nas zaczynają ciągnąć ryby. Tak bywa, kiedy ciepłe masy wody przepychają się z naszego miejsca. Udaje mi się jednak wyciągnąć w sumie trzy karpie w przedziale wagowym 8-12kg. Niedziela to już całkowite załamanie pogody. Jest tylko 5 stopni na plusie. Nadal wiatr wieje nie tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Na wszystkie zestawy pakuję RA i wysyłam zestawy pod zwalone drzewo. Liczę, że pod tą naturalną kryjówką coś się czai. Trafia się rybka. To 11-kg karp. Mimo takiej złej aury jednak coś skubie. Rzadziej, ale jednak. Łącznie w ten dzień i późną noc mam pięć sztuk. Ostatni dzionek i pogodny poranek. Pogoda się poprawia. R-Agent na wszystkich zestawach. Wpada pierwszy szupinacz. Długi i w pięknych kolorkach. Po nim 11kg kolejna ryba. Chwila pauzy do południa i na samo zakończenie strzał. Krótki, choć cięższy hol i na macie ląduje 15kg. To zwieńczenie zasiadki. Kończę sam, bo kolega odjechał dzień wcześniej. W sumie obaj mamy złowionych 27 sztuk w tym jeden jesiotr. Mnie udało się wyciągnąć 17 ryb. Było kilka spinek, ale ogólnie jest nieźle. Teraz mogę sobie powiedzieć, co będzie moją bazową kulką na resztę sezonu, ale nie omieszkam próbować innych smaków. Pozdrówka KRON, marzec 2015