Blog
Niezły początek
Wiosna w pełni, a ja jeszcze w domu. Już dawno tak późno nie zaczynałem sezonu. Obiecałem sobie, że jeżeli pojadę to tylko, co najmniej na dwie nocki. Niestety od początku roku same utrudnienia. Notoryczny brak czasu, lód na wodzie prawie do marca. Wszystko jakby się sprzysięgło przeciwko moim planom. W końcu nie wytrzymałem i wziąłem urlop tuż po świętach z postanowieniem wykorzystania go tylko na wyjazd nad wodę. Ale i to się nie udało. Dziecko się rozchorowało, więc z pięciu dni zostały tylko niecałe trzy. No, ale dobre i to. W końcu melduję się nad wodą. Wszystko gotowe – można łowić. Plan był jeden. Naładować baterie, bo ostatnie 4 miesiące dały mi popalić. Ryby to sprawa drugorzędna. Jak się coś „powiesi” to będę się cieszył. Najważniejsze to być nad wodą. Łowisko puste, jedynie na przeciwległym brzegu dwie ekipy próbują przechytrzyć jakieś rybki. Przynęty w wodzie. Tym razem dumbelsy Nocna Zmora i Kill Krill w rozmiarze 18, podwieszone połówkami pop-up w tym samym smaku oraz kulka Extasy 24 mm , która miała leżeć cała zasiadkę. Ja zasiadam do lektury prasy karpiowej, której kilka wydań pozostało mi do przeczytania. Lekki Wiatr marszczy taflę wody. Wszystko tak, jak sobie zaplanowałem.
Pierwszy karp przerywa wieczorny spokój ok. 20.30. Centralka daje znać, że coś się dzieje na zestawie z morą. Kilka minut holu i już go mam. Mały grubasek poprawia mi humor.
Szybkie foto i już wywożę kolejny zestaw. Do rana już tylko cisza i spokój. Jedynie chmury na niebie wskazywały, że na słońce raczej nie mam co liczyć.
Rano śniadanie i dalszy ciąg karpiowych klimatów opisanych w prasie przez znajomych karpiarzy. Kilka wizyt na portalach, przegląd okazów łowionych przez znajomych tej wiosny i dalsze oczekiwanie na dźwięki centralki. Przed obiadem łowisko odwiedził dawno niewidziany gość - czapla siwa. Powoli sięgnąłem po aparat i kilka kiepskich fotek udało się zrobić
Zanim mnie zauważyła i zerwała się do ucieczki.
Trzy godzinki później kolejne branie i mały karpik ląduje na macie. Wielkość ma drugorzędne znaczenie, ważne, że jest.
Znowu Nocna Zmora pokazuje swoją klasę.
Kolejne dwie ryby to dokładnie 3 godzinne odstępy. Pierwsza to amator Kill Krill-a a druga to ponownie smakoszka Nocnej Zmory. Jedynie Extasy ciągle leżała nieruszona w wodzie. Wierzyłem, że jeszcze się sprawdzi. Trzy doby w wodzie o temp 10 stopni powinna wytrzymać bez problemu, bo tyle miała trwać zasiadka.
Czwartkowy poranek to istny raj. Piękne słoneczko, temperatura powietrza prawie 20 stopni. Wspaniały czas na odpoczynek. Wiedziałem, że na rybki w takim słońcu nie mam, co liczyć, bo pewnie będą się wygrzewać na płyciźnie. A jednak się pomyliłem. O 14 godzinie pierwsze branie na kryla i prawie dwucyfrowy miso ląduje w podbieraku. Wkładam go do maty i w tym momencie mam odjazd na zestawie z Extasy. Szybko zalewam wodą rybę w wanience, zamykam pokrywę i dawaj do drugiego kija. W czasie holu musiałem jeszcze złożyć podbierak, ale się udało. Kilka minut później mam drugiego misia w podbieraku. Decyduję się na umieszczenie go razem z pierwszym w kołysce. Ryzykowne, bo pewnie będą szalały, a ja za to będę mokry. No, ale trudno. Rybki zdrowo wróciły do wody, a mi zostało kilka fotek na pamiątkę.
To były ostatnie rybki, jakie udało mi się złowić. Jestem przeszczęśliwy, że tak dobrze rozpocząłem sezon. Plany są na cały sezon, ale jak zwykle coś je może pokrzyżować. Oby tak się nie stało. Pozdrowienia dla wszystkich. Jedźcie nad wodę odpocząć, zrelaksować się, a złowione ryby będą dodatkową nagrodą do samego odpoczynku. Małe czy duże, to nie ważne. Sama zasiadka to największa wygrana prawdziwych wędkarzy.
Z karpiowym pozdrowieniem
Tadeusz Kwiatkowski - Carp-World Team