Blog
Ostatni tej zimy...
Jest marzec, temperatury powietrza jak na ciągle panującą zimę coraz wyższe, można łowić karpie na całego. Dlatego po raz kolejny pojawiam się nad wodą, w której to złowiłem kilka karpi tej zimy.
Miałem w planach łowić trzy doby, mimo niestabilnej cały czas pogody. Po rozłożeniu całego sprzętu wiążę nowe przypony, na nowych hakach Carp-R-Usa.
Obydwa zestawy zbroję tak samo, zakładam po jednej kulce Devillkrilla na włos. Dodatkowo oblepiam pastą o tym samym smaku kulkę na włosie i wywożę zestawy. Jeden z zestawów stawiam na lekkim mule występującym na głębokości 5 metrów. Z kolei drugi zestaw wywożę pod krzaki sięgające do samej wody, na głębokość 4 metrów.
Po pierwszej dobie kompletnie nic, nawet nie słyszałem jakiegokolwiek piśnięcia sygnalizatora. Ciągle obserwując wodę, sprawdzam zestawy lekko donęcam i zostawiam w tych samych miejscach na kolejną dobę. Kolejnej nocy mam kilka piśnięć sygnalizatora z pod krzaków.
Delikatny opad swingera, szybko docinam, jednak po kilku minutach holu ryba spada z haka.
Myślę strasznie delikatne branie, spowodowane być może pogodą, widać było, że ryby bardzo słabo żerowały. Przed ostatnią nocką ciągle obserwując wodę, jeden z zestawów zdecydowałem się przewieźć w inne miejsce. Pływając pontonem po całej wodzie, w płytszej części zbiornika na około 1, 5 metra, zauważyłem mętną, zamuloną wodę. Od razu pomyślałem, że ryby muszą w tym miejscu żerować, wskazywało to ewidentnie na robotę karpi.
Tym bardziej, że wiatr ciągle spychał nagrzaną wodę w płytką zatokę zbiornika. Starannie przygotowałem nową miejscówkę, delikatnie crusherem rozdrobiłem kulki Devillkrilla. Dodając drobniutkiego pelletu, posypałem w najbardziej zmulonym miejscu zatoki, w okolicy wysepki.
Zestaw uzbrojony w Devillkrilla położyłem po środku nęconego miejsca. W nocy słyszę kilka piśnięć sygnalizatora, ale nic poza tym. Dopiero nad samym ranem mam raptowny opad swingera, z nowego miejsca w zatoce. Zanim wyskoczyłem z namiotu swinger ruszył w górę. Od razu unosząc kij do góry, docinam rybę. Hol trwa dość długo, karp jest bardzo silny cały czas „idzie” przy samym dnie.
Czuję po holu, że to może być coś większego. Przez jakiś czas tracę kontakt z rybą, karp wpływa w zaczepy a ja czuję tylko sztywny opór. Szybko wypływam pontonem za rybą, na miejscu widzę kilka korzeni, za które wpłynął karp. Łapię za strzałówkę i mocno ciągnę w górę. Ku mojemu zdziwieniu, nagle nawiązuję ponowny kontakt z rybą. Po chwili udaje się odciągnąć rybę z trudnego do holu miejsca. Cały czas myślę czy wytrzyma hak Carp-R-USa, czy nie rozerwałem rybie pyska po tak silnym holu.
W końcu widzę pod lustrem wody pięknego lustrzenia.
Po kilku jeszcze odjazdach wprowadzam rybę do podbieraka, wspaniała chwila, tym bardziej, że nie było łatwo. Na brzegu już nie mam wątpliwości jest to największa moja ryba złowiona tej zimy. Można by powiedzieć piękne zakończenie sezonu zimowego.
Nadchodzi wiosna, zwykle wiosną jest dużo brań, ale czy będzie równie udana jak zima?
Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepsza.