Blog
Pierwszy raz cz.2
Kontynuując opowieść z pierwszej części przyznać muszę, że udało się przechytrzyć piękne ryby na piękny początek. Frycowe mnie ominęło. Każda kolejna rybka to kolejny uśmiech na mojej twarzy.
Pierwsze cztery dni to dla mnie duży sukces i cała masa pracy. Obserwacja spławów ryb i stawiania w tym miejscu zestawów skutkowała kolejnymi rybami na macie.
Ostatnie trzy dni to męka. Walka z wszechobecnymi leszczami, które pomimo dużych przynęt weszły w moje łowisko. Sztuki po 4-5 kg dawały sobie radę nawet z dwoma kulami 21 mm. Sypanie drobnym pelletem w odległości 10-15 od zestawów dawało krótką chwilę wytchnienia. Dzięki takiemu podejściu udało mi się jeszcze kilka karpi dołowić.
Tydzień na Gosławicach zleciał błyskawicznie. Z opinii, które do mnie dotarły, połowa nadaje się do kosza. Na resztę należy patrzeć z przymrużeniem oka. Najlepiej wyrobić ją sobie samemu odwiedzając to, bądź, co bądź, jedno z najlepszych łowisk komercyjnych w Polsce. Dodatkowym plusem to międzynarodowe towarzystwo, które odwiedza Was na stanowisku każdego dnia. Wędkarze z Niemiec, Belgii, Anglii czy Izraela lub Ukrainy to powoli standard na tym zbiorniku. Każdy chce się zmierzyć z mieszkańcami tej wody, z których wielu już przekroczyło magiczną dla karpiarzy barierę 20 kg. Mnie się nie udało, ale i tak tę pierwszą wizytę uważam za udaną. Już niedługo ponownie mam zamiar zmierzyć się z mieszkańcami Gosławic.
Z karpiowym pozdrowieniem
Tadeusz Kwiatkowski
Carp-World Team