Blog
Piotr Dłubak w Czechach
Wyjazd zaplanowałem już w połowie marca czekając na zdjęcie gipsu i powrót do formy. Termin jaki wybrałem nie był przypadkowy, gdyż dokładnie rok temu w ostatni weekend kwietnia brat dostał tam swoją życiówkę. W poniedziałek ruszyły przygotowania, a z każdym kolejnym dniem mój sprzęt lądował bliżej wyjścia. Wreszcie piątek, 13.30 jedziemy!!! Wspólną zasiadkę zaproponowałem koledze Wojtkowi, naszą ekipę, ku mojemu zaskoczeniu, postanowiła uzupełnić moja żona. I tak w pozytywnym nastawieniu ruszyliśmy do Czech. Na miejscu spotkaliśmy kolegów, których poznaliśmy na zawodach RH Tournament. O 16.30 byliśmy gotowi do walki, losowanie stron i do boju. Z doświadczenia wiedziałem, że przynęty łamane sprawdzały się nieźle, więc postawiłem jeden kij na Mullberry i dwa na Monster Craba, którego podwieszałem popkami squid i ananas/mango. Na pierwsze branie nie czekałem długo, ale niestety moja żyłka przegrała walkę z drzewami. Kolejne odjazdy były już po zmroku i wreszcie pierwsza mała sztuka pojawiła się na macie. Po pierwszej nocy wszystkie kije łowiiły na Monstera z ananasem, który okazał się strzałem w dziesiątkę. W sobotę do 12.00 miałem już 7 brań i 4 karpie od 2 do 15.8 kg(2; 6; 7.8; 15.8) na brzegu do wieczora dołowiłem jeszcze dwie (4 i 6 kg) i straciłem kolejne dwie ryby. Noc z soboty na niedzielę nie przyniosła brań, za to ranek przywitał nas nieśmiałym pik, pik i to pik dało mi pięknego łuskacza 14.4 kg. Wypad zakończyliśmy o 12.30. Było rewelacyjnie, ryby dopisały, pogoda też, a co najważniejsze mam kulkę na ten sezon - Monster Crab mnie nie zawiódł.