Blog
Późnojesienne karpie
Tydzień pracy zleciał szybko. Zanim się zorientowałem był już piątek. Wpadam do domu jak szalony, szybkie pakowanie, torba z ciuchami, jedzenie, sprzęt i piecyk, który zapewni mi komfort w nocy. Nad wodę docieram około godziny 18:00. Oczywiście jest już ciemno jak...
Szybko rozbijam namiot, rozkładam łóżko i wrzucam wszystkie potrzebne graty do środka. Następnie na brzegu ląduje cygnet, a na nim po kolei wędki. Jeśli chodzi o przynęty - tu sprawa jest prosta ☺Na pierwszym kiju ląduje niezawodny o tej porze roku Devill Krill w rozmiarze 2 x 15mm, drugi kij to klasyk w postaci KillKrill - pojedyncza kulka 18mm i na trzecim kiju Extasy, która w tym roku narobiła sporego zamieszania w wodzie.
Około godziny 19:30 wszystkie kije są już wodzie, a ja mam chwilę na ciepłą herbatę i książkę. Po 30 minutach w moim namiocie rozlega się dźwięk centralki. Książka ląduje na podłodze, a ja wyskakuję ze śpiwora. Krótki, pewny hol i na macie ląduje pierwszy późnojesienny karp.Waga wskazuje 5kg. Mały, ale cieszy. Szybka wywózka w to samo miejsce i pozostaje dalej czekać. Krótki spacer wokoło wody i po powrocie na kiju, który niedawno został wywieziony, hanger leży luźno na ziemi... Zastanawiam się, czemu centralka nie dała znać. Odpowiedź jest prosta -została w namiocie. Podnoszę kija i powtórka z rozrywki - druga ryba w okolicach 6 kg nie mogła oprzeć się devillowi. Ponownie na haku ląduje to, co jeździ - devil krill.
Zmarznięty pakuję się w śpiwór i zamykam oczy. Około 23 słyszę ponownie dźwięk centralki. Sytuacja lubi się powtarzać i po krótkim holu na macie ląduje koleiny maluch. Myślę sobie: co jest grane? Woda 6 stopni, -4 na dworze, a bąki żerują.Gdzie miśki, po które tu przyjechałem? Wracam do namiotu i ponownie wpadam w objęcia morfeusza.Niestety nie na długo, bo chwilę przed trzecią w nocy moja centralka drze się jak szalona. Wypadam z namiotu zaspany, tym razem KillKrill. Łapię za kija i czuje mocny opór, który odjeżdża mi na hamulcu. Po krótkiej chwili udaje mi się zatrzymać rybę i przejmuję inicjatywę. Po 20 min rybę mam już pod nogami, ale nie daje się oderwać od dna. Kolejne 10 min przeciągania liny i ryba ląduje w podbieraku. Oceniam ją na jakieś 15kg. Wrzucam do worka, aby zważyć ją na spokojnie rano. I w tym momencie odjeżdża Extasy. Co za zwariowana listopadowa noc! To już ostatni, a zarazem piąty karp, którego łowię tej nocy. Szybkie ważenie i kolejne 6 kg. Zmarznięty, ale szczęśliwy wracam do namiotu, podkręcam piecyk i wskakuję do śpiwora.
Około 9.30 budzi mnie kumpel, który przyjeżdża w odwiedziny. Szybkie śniadanie w postaci jajecznicy i ciepłej kawy stawia mnie na nogi. Najedzony wyciągam worek z wody, który ledwo co podnoszę. Waga ku mojemu zdziwieniu pokazuje 18.800 kg razem z workiem, czyli „na czysto” 17,800kg. Parę fotek i karp w świetnej kondycji wraca do wody, a ja zaczynam powolne pakowanie. Ostatni rzut okiem nad wodę i wiem, że w kolejny weekend też muszę tu być!
P.S. – to jeszcze nie koniec późnojesiennych karpii.
Z późnojesiennymi pozdrowieniami
Tomek Kocjan Carp World Team