Blog
Przyłów - Szczupak na Metodę
Ponieważ w ciągu tygodnia nie mam możliwości wyjazdu nad wodę, tradycją stało się już to, iż co niedzielę wstaję wcześnie rano i pojawiam się nad łowiskiem. W niedzielę 11 października było jeszcze ciemno, kiedy rozkładałem się nad wodą. Ponieważ było to łowisko komercyjne, jedną wędkę zarzuciłem na metodę, nastawiając się na Karpia, natomiast spinningiem próbowałem swoich sił w niedalekiej odległości, aby w razie brania, podczas którego ryby, które tutaj są bardzo energiczne i waleczne, szybko odwijają żyłkę ze szpuli, zdążyć do wędki. Po godzinie bezowocnych starań wróciłem na moją miejscówkę i próbowałem ogrzać się przy rozpalonym grillu. Po dwóch godzinach miałem już na swoim koncie dwa Karpie po 1,5 kg każdy. Oczywiście szybka sesja zdjęciowa i ryby wracały do wody. Z czasem jednak znowu zachciało mi się spróbować spinningowania. Wziąłem wędkę i odszedłem na około 30m. Podczas któregoś z kolei rzutu, wiatr zniósł moją przynętę w stronę zarzuconej karpiówki, ponieważ byłem sam, a nie musiałem ograniczać strefy łowienia i zarzucałem zestawy w różnych kierunkach. Szybko zacząłem zwijać żyłkę, jednak było już za późno. Rozległ się dźwięk sygnalizatora i żyłka zaczęła odwijać się z kołowrotka. Podciągnąłem żyłkę z karpiówki zaplątaną w obrotówkę i zacząłem ją odwijać. Kiedy to zrobiłem, poczułem jak uwolniona żyłka, zaczyna uciekać w stronę przeciwległego brzegu. Stałem chwilę i patrzyłem jak zapas żyłki, który uwolniłem, znika w wodzie. Ocknąłem się i szybko podbiegłem do wędki na podpórkach z nadzieją, że za chwilę zobaczę kolejny odjazd, jak w przypadku brania tutejszych Karpi. Nic takiego jednak się nie działo. Zwątpiłem już w to branie i podniosłem wędkę. Jednak podczas zwijania żyłki poczułem opór, na końcu zestawu była jednak ryba. Nawijałem żyłkę na kołowrotek i zastanawiałem się, co to może być. Po jakimś czasie zauważyłem w oddali grzbiet ryby. Byłem pewny już, że nie jest to Karp, jednak w dalszym ciągu nie wiedziałem co to. Kilka razy ryba rzuciła się, jednak nie udało jej się uwolnić. Kiedy jednak zdobycz zbliżyła się do brzegu i zobaczyłem, co holuję, o mało co nie zacząłem podskakiwać ze szczęścia. To był Szczupak.
Serce zaczęło walić mi jak młotem. Szybko wziąłem podbierak i z duszą na ramieniu czekałem na moment, kiedy ryba wyląduje w nim. Po chwili była już na brzegu. Radość przeplatała się ze zdziwieniem. Dawno nie czułem takiej euforii. Szczupak miał 55 cm. Oczywiście zaraz zacząłem robić zdjęcia, aby ryba szybko wróciła do wody. Kiedy emocje opadły zacząłem się zastanawiać jak to możliwe, że on wziął na kulkę? Wprawdzie była to kulka Monstrualny Krab, ale podejrzewam, że to właśnie ruch zestawu spowodowany tym, iż zaczepiłem o żyłkę, sprowokował go do ataku. Można, więc powiedzieć, że w jakiś sposób moje spinningowanie przyczyniło się do złowienia tego drapieżnika. Cieszyłem się również, że jako przyponu użyłem plecionki, bo to zwiększyło moje szanse na wyholowanie tej ryby. Na koniec zacząłem się śmiać. Ja od rana chodziłem za nim z obrotówką i wahadłówką, a on wolał po prostu kulkę krabową. Tego dnia złowiłem jeszcze kilka Karpi, ale właśnie z tego przyłowu byłem najbardziej zadowolony.
Tekst i zdjęcia: Witkowski Arkadiusz