Blog
Rozpoczęcie sezonu z Imperialem...
Otwarcie sezonu miałem późne, ale za to całkowicie z sukcesem. Karpie współpracowały, choć pogoda początkiem pobytu nad wodą nie była najlepsza. Deszcz i wiatr utrudniał rozpoczęcie wędkowania, jednak po zimowej pauzie nawet zła pogoda nie zniechęciła mnie do tego, aby rozprostować moje kości i powyginać podczas holi blanki wędek. Pierwsze chwile nad wodą to jak zwykle zapał i zaangażowanie. Trzeba było się sprężać, bo chęć łowienia była ogromna.
Z moim wieloletnim kompanem spędziliśmy nad wodą cztery dni. Można rzec w warunkach komfortowych bo kemping idealnie chronił przed opadami i podmuchami wiatru. Każdy z nas jak zwykle stosował to, co mu odpowiada najlepiej. Bez nacisków i wielkiego parcia zaczęliśmy łowić. W końcu to miał być też relaks i wielka satysfakcja. Ja na wstępie postawiłem na śmierdziele zaś kumpel łamał smaki owocami. Brania zaczęły się już po krótkim czasie od wywiezienia zestawów pod markery i zwalone drzewa. A właśnie. Moje ulubione drzewa zawsze były szczęśliwe, więc nie szukałem innego miejsca na położenie moich zestawów i właśnie tam zanęciłem tym, co w torbach i pudłach mam najcenniejsze. Moją zanętę jak chyba u każdego z nas na początku stanowiła kukurydza z dodatkami w płynie oraz kruszone kulki. Ale to na początku, bo po pewnym czasie zmiana taktyki i zanęty a szczególnie u mnie była dobrym wyborem. Pellet zarówno gruby 16mm, 22mm jak i mokropellet a do tego kruszone kulki Osmotic Spice, Worm, Monster oraz Halibut. Wszystko zalane mającym naprawdę dobre oddziaływanie Carptrack Liquid i obsypane Carptrack Powder. Powiem krótko – śmierdziel, jaki z tego wyszedł mnie samego odrzucił. No, ale nie ja to miałem kosztować.
Delikatnie podsypanie na zestaw i czekamy. Moje pierwsze branie nastąpiło dopiero po kolejnej złowionej rybie przez kumpla. No cóż i tak bywa, że przerwa zimowa pociągnęła za sobą i przerwę w braniach na moje zestawy. Zakładany duży pellet przyniósł mi pierwszego karpia w okolicach 9kg. Potem był troszkę większy, który zasmakował w Elite Strawberry.
Po nim kolejny aż do czasu, kiedy w ruch poszła bankowa przynęta. Osmotic okazał się moim wybawieniem i na zniwelowanie strat w ilości łowionych ryb. Andrzej już dawno „odleciał” mi z wynikiem, ale nie o to chodziło. Zastosowane przynęty w aromacie jak ja to mówię słodkiego ziółka okazały się trafione na 100% do tego wartościowe „batoniki” PVA wspomagały ich pracę. Praktycznie zaraz po wywiezieniu zestawu miałem branie na kule 20mm. Szybki hol i wywózka. Skuteczność potwierdziła jedna z moich ulubionych przynęt. Kulka, która pracuje warstwowo i uwalnia swoje najlepsze właściwości zakładana była u mnie aż do końca. Te kilka dni to wspólnie złowione 23 ryby, głównie karpie oraz jeden jesiotr ok. 10kg. Dodam, że ten „buszujący odkurzacz” także skusił się na słodkie ziółko.
Moja druga ulubiona kulka a mianowicie Explosiv Stick Mix dopiero pójdzie w użycie za kilkanaście dni na kolejnej wyprawie. Mam nadzieję, że tak samo skutecznie jak Osmotic Spice. Jak ktoś chce powiedzieć, że czaruję takim stwierdzeniem to odpowiem: masz do tego chłopie prawo tak samo jak do znikomej liczby brań na kulki cud.
Drugi sezon i już na starcie cieszę się, że łowię na specyfiki IB. Zresztą kumpel sam stwierdził, że aromaty, płyny i dipy IB to poezja dla nosa. Na koniec kilka statystyk z wypadu. Największy karp zasiadki miał ok. 14kg. Większość ryb klasyfikowała się w przedziale 9-11, 50kg. Całości dopełnił śliczny jesiotr z wagą ok. 10kg.
PS. Jak wspominałem niedawno w tym sezonie wszystkie moje wartościowe karpie otrzymują imiona gwiazd filmowych. Pierwszy mikrus pełnołuski to Al Pacino, kolejny od góry patrząc to Bruce Willis. Fajnie to brzmi.
Pozdrówka dla wszystkich karpiołapów.
Kron Kron