Blog
Wędkarstwo karpiowe według Grzegorza Bielińskiego.
Łowienie Karpi to pasja, którą najlepiej można zdefiniować w taki właśnie sposób:
„Pasja - podmuch szczęścia pozwalający nam uwolnić się ze stalowego uścisku codzienności” lub inaczej - „To nasza pasja dodaje nam skrzydeł, unosi nas ponad wszystko. Daje milion powodów do radości, uczy przezwyciężać strach i słabości. Dzięki niej rozwijamy się i uczymy walczyć o każdy dzień!”
Każdy miłośnik wędkarstwa karpiowego doskonale wie co znaczy możliwość choćby krótkiego wypadu nad ulubioną wodę czy łowisko. Tych momentów nikt nam nie zabierze – są bezcenne.
Nigdy nie trzeba mnie długo przekonywać ba wybrać się na połów karpi w dzień czy też w nocy. Wystarczą często słowa przyjaciela – zaliczamy nockę w piątek po pracy? A ja na to – jak najbardziej!
Meldujemy się wówczas około 18.00 na wcześniej upatrzonej miejscówce i zaczynamy. Na początek montujemy wędziska i przygotowujemy zestawy końcowe, za chwilę nasuwa się pytanie – co dzisiaj zakładamy na włos? No i tu najczęściej zdania są podzielone – każdy z nas często ma swoje ulubione smaki i zapachy, a fakt czy i jak się sprawdzą to już zupełnie inna opowieść.
Zarzucamy zestawy i następuje oczekiwanie na pierwsze branie, a te w zależności od pory roku pojawi się bardzo szybko lub też, co się zdarza … - nie pojawia się wcale. Prawda jest jednak taka, że nikogo to nie zraża bo jak wiadomo w czasie oczekiwania na branie każdy z nas wspomina swoje wędkarskie „podboje” i największe okazy. Nie trzeba chyba nikogo uświadamiać, że podczas takich opowieści, każda złowiona ryba – rośnie w trakcie opowiadania, ale mówią, że to u nas wędkarzy jest zupełnie normalne.
Nawet jeśli karpie nie żerują i nie mają ochoty z nami w danym dniu współpracować, nie warto brać sobie tego do głowy, bo jak wiadomo najważniejsza w tym sporcie jest możliwość przebywania na łonie przyrody i naładowanie swojego wewnętrznego „akumulatora” na kolejny tydzień w pracy.
Podczas pięknej letniej lub jesiennej nocy – spróbujmy niekiedy się wyłączyć, popatrzmy na gwiazdy, posłuchajmy odgłosów natury w otaczającym lesie, posłuchajmy jak bobry skrzętnie „tną” kolejne drzewo swoimi zębami – po prostu odpocznijmy od pracy a niekiedy też od zrzędliwej teściowej.
Wielu z nas – na szczęście – nie jeździ nad wodę z barometrem w kieszeni i nie zastanawia się czy ciśnienie przez ostatnich kilka dni było na stałym poziomie, a najlepiej jeszcze gdyby wynosiło poniżej 1010 hPa, czy będzie padał deszcz czy może burza, z której strony będzie wiał wiatr etc. Owszem te czynniki mają niekiedy znaczenie, ale odpowiedzmy sobie na pytanie – czy zawsze warto się nimi kierować?
Obawiam się, że koledzy wędkarze kierujący się głównie warunkami atmosferycznymi lub fazami księżyca bywają nad wodą baaardzo rzadko i często dziwią się nam, że ryby w takiej pogodzie żerowały. Ja osobiście sobie tego nie wyobrażam, by się nad wodą raz w tygodniu nie znaleźć.
Zdajemy sobie często sprawę, że są ludzie i to często w najbliższym otoczeniu, którzy nas nie rozumieją, ba – nawet zadają naszym żonom czy rodzinom pytania w stylu:
- nie dziwi Cię, że Twojego męża nie ma w nocy w domu i nie przywozi ryb do jedzenia?
- ciekawe gdzie on/oni po nocach jeżdżą? itd.
A więc właśnie, nic bardziej mylnego – realizujemy po prostu swoją pasję, a złowionym karpiom zwracamy wolność, dzięki czemu jesteśmy, zdrowymi, normalnymi i kochającymi swoje rodziny ludźmi.
W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim wspaniałomyślnym żonom, rodzinom i przyjaciołom za wyrozumiałość, a często też wspólne dzielenie się pasją.
Pozdrawiam
Grzegorz Bieliński
Artykuł bierze udział w konkursie "Czym jest dla mnie wędkarstwo karpiowe?"