Blog
Zimna Zośka i czeskie pistolety w krzakach
Taka kombinacja brzmi podejrzanie, ale to będzie o karpiach. W tym sezonie zaplanowałem trzy wizyty na moim ulubionym czeskim łowisku - Adosov, pierwsza była w kwietniu, druga w dniach 13-15 maja i ostatnia (jak nic mi nie popsuje planów) odbędzie się w połowie czerwca. Tym razem wybrałem się na stanowisko ósme - moje ulubione, najlepiej mi znane i, jak uważam najbardziej łowne.
Nad wodę dojechałem w piątek około 14.00 i ekspresowo przygotowałem wszystko do weekendowej zasiadki, po dwóch godzinach dojechał Wojtek i przywiózł ze sobą ulewę. Ulewę i pierwsze brania - warto dodać, czyli zaczęło się z przytupem! Po deszczu, powróciliśmy do walki, aktywność ryb napawała nas optymizmem, ale moja skuteczność pozostawiała sporo do życzenia - pięć brań i żadnej ryby w podbieraku! Dwie spinki i trzy razy strzeliła mi żyłka! Co za pech! Piątek trzynastego robi swoje!
W sobotę było już trochę lepiej, bo kolejno pięć sztuk wyholowałem z powodzeniem i podbudowałem podupadłą statystykę. Po południu znowu dopadł mnie pech i tak już do końca zasiadki do niedzieli 9 rano rwałem żyłkę przy każdej rybie. Przynęty, które po raz drugi zabrałem na Adosov, okazały się strzałem w dziesiątkę- pojedyncza kulka 20mm squid/plum Zadraveca wypracowała mi 16 brań, haki Huchbanx w rozmiarze 8 w połączeniu z czarną plecionką 15 lb Hydrolink stworzyły świetne przypony, ale żyłki nie potrafię sobie darować. Jakby nie to na macie mielibyśmy znacznie więcej więcej pistoletów. Rewanż i lepsza żyłka już za miesiąc, tym razem nie będę kombinował tylko zabieram sprawdzoną, tanią i dobrą Sure Cast Gardnera.