Aktualność
6 godzin i 2 odjazdy
Szybkie zasiadki to w obecnie "zabieganych" czasach jedyna szansa na spotkanie z wspaniałymi karpiami. Zapraszamy do lektury tekstu Krzysztofa Kretkowskiego, w którym opowiada o takim właśnie wypadzie.
Lato nie jest moją ulubioną porą roku, jeśli chodzi o zasiadki karpiowe. Nie oznacza to, że w tym okresie nie próbuję swoich sił nad wodą. Czasami bardzo trudno jest wypracować branie, gdy przez kilka dni żar leje się z nieba. Letnie dni są długie, co pozwala nam pojechać nad wodę choćby na parę godzin, gdy nie mamy więcej czasu na kilkudniowy wyjazd. Według mnie, kiedy planujemy kilkugodzinną zasiadkę najlepiej jest postawić na zbiorniki, które są nam znane na tyle, aby nie tracić zbyt dużo czasu na wybieranie odpowiedniej miejscówki. Kiedy już wiem, gdzie będę kładł zestawy, wtedy daną miejscówkę o tej porze roku najczęściej nęcę kukurydzą i kulkami. Mam taką zasadę, że zakładam na włos kulki o tej samej nucie zapachowej, którymi wcześniej nęciłem. Jeśli chodzi o cały zestaw, to uważam, że najważniejszą jego częścią jest przypon, który powinien sprawić, aby nasza przynęta wyglądała jak najbardziej naturalnie. Właśnie kilka dni temu z powodu braku czasu postanowiłem pojechać na kilkugodzinną zasiadkę. Wybrałem niewielki zbiornik o powierzchni około 7 ha, położony niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Szybko spakowałem niezbędne rzeczy i już po 30 minutach byłem na miejscu. W momencie, kiedy rozpakowywałem sprzęt, niebo się zachmurzyło i wiatr zaczął wiać coraz mocniej. Zmiana pogody mnie ucieszyła, ponieważ przez cały dzień było bardzo parno i wiedziałem, że załamanie pogody może być w tym przypadku kluczem do sukcesu. Jak się później okazało, znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Jest to znana mi woda i bez problemu szybko wybrałem miejsce, gdzie najprędzej mogłem spodziewać się brania. W wytypowane miejsca poleciały zestawy, na których znajdowały się kulki Club Mix 22mm podbite ziarnem sztucznej kukurydzy. Miejsce było nęcone kukurydzą i tymi samymi kulkami co zakładałem na włos. Po dłużej chwili wszystkie zestawy były już w wodzie i pozostało tylko czekać. Minęło może 45 minut, kiedy rozległ się dźwięk sygnalizatora. Ryba gwałtownie zassała przynętę i wybrała kilka metrów żyłki z kołowrotka. Podbiegłem i podniosłem wędkę, po czym poczułem, jak ryba muruje i wybiera kolejne metry żyłki ze szpuli. Po krótkiej chwili ryba zaczęła słabnąć i zacząłem holować ją do brzegu. Mój przeciwnik był naprawdę w dobrej kondycji i za wszelką cenę nie chciał się poddać, pływał nad i pod innymi zestawami. Musiałem się trochę nagimnastykować, aby ryba znalazła się w podbieraku. Jeszcze chwila i już był mój. Radość ogromna, niespełna godzina od wywiezienia, a ryba już była na macie. Po szybkiej sesji karp wrócił do wody. Wypuszczając go powiedziałem cichym głosem - płyń po pradziadka, mając nadzieję na jeszcze jedno branie. W głowie pojawiło mi się jedno pytanie. Czy ryby weszły w nęcone miejsce, a może to pojedyncza sztuka przepływała i akurat napotkała mój zestaw. Długo się nie zastanawiałem i wywiozłem w to samo miejsce. Przez kolejne dwie godziny wiatr przestał wiać, a zza chmur wyszło słońce. Siedząc w ciszy i spokoju, z daleka od betonowej dżungli wsłuchiwałem się w odgłosy otaczającej mnie przyrody. Nagle błogą ciszę przerwał gwałtowny odjazd. Tak jak przy pierwszej rybie podbiegłem do wędki i podniosłem ją do góry. Już przy samym zacięciu karp wypłyną na powierzchnie i zaczął płynąć do brzegu. W ogóle inaczej się zachowywał niż ten pierwszy. Po krótkim holu, bez większych trudności karp ląduje w podbieraku. W tamtym momencie sam nie mogłem w to uwierzyć. Karp po krótkiej sesji wrócił do swojego domu, a ja z wielkim uśmiechem na twarzy zacząłem się pakować. Moja zasiadka trwała raptem 6 godzin i udało mi się wyholować dwa piękne karpie. Jak dla mnie Club Mix jest na razie na miejscu pierwszym, jeśli chodzi o karpiowe smakołyki. W głowie jest już plan na kolejną zasiadkę. Czasem potrzebne jest tylko kilka godzin, najpotrzebniejszy sprzęt, chęci i oczywiście szczęście.
Do zobaczenia nad wodą !
Krzysztof Kretkowski - Solar Carp Army.