Adam Skrzypek przygotował dla naszych czytelników ciekawy artykuł pt. „Przynęty w mojej torbie”. W materiale bierze pod lupę przynęty, które zabiera na feederowe łowy.  

Temat ciekawy i nie da się ukryć istotny. Wielu z nas do końca nie wie co ma w torbie z przynętami. Raz taki pop up, później „haczykówki” z innej firmy. Po jakimś czasie nazbiera się spory arsenał przynęt. Jednak czy na pewno go potrzebujemy?

W artykule przeczytacie:

• charakterystyki poszczególnych przynęt jakie stosuje Adam
• jakie znaczenie dla sukcesu podczas zawodów ma odpowiednie przygotowanie „torby”
• feederowe triki, które ułatwiają przechytrzenie ryb

Fragment tekstu:

Przynęta, jakiej używam podczas łowienia na "metodę", jest warunkiem sukcesu. Źle dobrana często decyduje o tym, że złowię kilka ryb mniej, co na zawodach oznacza w wielu przypadkach porażkę. Oczywiście są takie sytuacje, gdy przynętą mogą być wszystkie "groszki", jakie tylko znajdę w mojej torbie, bo ryby akurat są w szale żerowania. Innym razem ważniejsza jest zanęta w koszyku. W tym artykule nie będę pisał o wszystkich dostępnych na rynku rodzajach przynęt, a skupię się na tych, których w konkretnych warunkach używam i po prostu łowią dla mnie ryby.
Czym się kieruję wybierając przynęty? Istotne są ich cechy: wielkość, kształt, kolor, ciężar (wyporność), konsystencja, smak, zapach. Każda z tych składowych jest bardziej lub mniej ważna. Na przykład zapach przynęty jest dla mnie najmniej ważną cechą i każdy siedzący mocno w temacie się tutaj ze mną zgodzi. Tak naprawdę zapach tylko w jednym rodzaju przynęt w mojej torbie jest „motywem przewodnim”. Staram się budować mój „arsenał” tak, by nie dublować w torbie niepotrzebnie na przykład jednej wielkości i koloru w różnych zapachach, bo nie widzę w tym sensu, a tym bardziej nie widzi sensu moja i tak przepełniona torba.

Jesteście ciekawi całego artykułu Adama? Zapraszamy do najnowszego numeru magazynu Świat Karpia 6/2017, który już jest dostępny w sklepach. Kupicie go również w naszym e-sklepie - TUTAJ