Aktualność
Karpie z deszczowej żwirowni
Szybka akcja, deszcz, walka z przeciwnikiem w strugach deszczu, zmiana taktyki by odnieść ostateczne zwycięstwo – brzmi jak scenariusz filmu sensacyjnego, ale to tylko opis zasiadki, którą miał przyjemność zaliczyć niedawno Paweł Michalak. Zapraszamy do jego relacji!
Kolejny raz wybrałem się na szybką zasiadkę na moją ulubioną żwirownie, opiszę wam troszkę jak to wyglądało i jak zmiana taktyki w trakcie łowienia wpłynęła na pełen sukces w moim przypadku. A więc ten weekend nie był słoneczny. Nie było też zimno, ale za to deszcz i wilgoć oraz ciężkie hole ryb w strugach deszczu. Jednak to nic, bo nie jest to tylko moje hobby czy metoda spędzania wolnego czasu. Nazywam to pasją, droga którą obrałem i będę nią szedł zawszę w jednym kierunku czyli za karpiem!
Wytypowałem sobie 3 miejsca. Jedno na głębokości 1.2 m na półce na wyjściu z głębokości około 2,5 m. Kolejne dwa zestawy kładłem na spadku około 1,5 m do 2 m głębokość. Wszystkie zestawy były zasypane ziarnem czyli orzech tygrysi, gotowana kukurydza oraz konopie. Ten sposób przyniósł mi sporo brań, ale były to liny. Co prawda spore sztuki 3 i 3.5 kg no, ale nie po takie ryby jeździmy.
I właśnie po kilku takich braniach byłem zmuszony do zmiany taktyki. Pierwszą sprawą było wydłużenie włosa o oko 3 cm co znacznie zmniejszyło pobieranie przynęty razem z hakiem przez liny, a drugim bardzo ważnym posunięciem było sypanie ziarna 4 metry od lokowania zestawu, a na sam zestaw tylko kilka kul zanętowych. Już po godzinie pojawił się pierwszy piękny amur, a później średnio co godzinę-półtora doławiałem kolejne sztuki. Podsumowując: zmęczony, mokry i wyczerpany, ale niesamowicie szczęśliwy wracam do domu, by przygotować się do kolejnej wyprawy do zobaczenia wkrótce!
Gratulujemy Pawłowi udanej zasiadki!