Aktualność
Łukasz Lechowski i amurowe fanaberie
Łukasz od wielu lat lubi amurowe łowy i o nich właśnie napisał swój ostatni artykuł dla Świata Karpia.
Łukasz w swoim tekście wraca pamięciom kilkanaście lat i opisuje wędkarskie podboje wspólnie z ojcem, jednak oprócz historii porusza wiele aktualnych tematów.
W artykule przeczytacie:
- gdzie szukać amurów- blisko czy dalego
- głęboko czy płytko
- oraz czy aby złowić „Azjatę” należy stosować długie czy krótkie włosy.
Fragment tekstu:
Pora roku
Wiosna, lato, a może jesień? Kiedy najlepiej wybrać się na spotkanie z azjatyckim przybyszem? Każda pora daje inne możliwości. Jeśli miałbym osobiście stwierdzić, kiedy amury są najbardziej żarłoczne, a co za tym idzie mamy szansę na największą liczbę brań, to postawiłbym na wiosnę. Początek aktywności jest w głównej mierze zależny od tego, jak szybko opuściła nas zima, a właściwie zagościła na dobre wiosna. Temperatura wody, przy której zaczynają żerować, jest wyższa od tej, w której przyjęło się zaczynać łowić karpie. Z własnych doświadczeń mogę założyć, że musi ona wynosić minimalnie dwanaście, trzynaście stopni Celsjusza. Największą liczbę brań miewałem, gdy temperatura wody gwałtownie rosła i osiągała magiczną piętnastkę. Wtedy ryby były najbardziej aktywne, a ich apetyt był nie do okiełznania. Śmiało mogę stwierdzić, że nie ma takiej ilości zanęty, której stado, liczące kilka osobników, nie potrafiłoby wyczyścić. Niestety większość ryb, które o tej porze lądują na naszych matach, nie należy do rekordowych i są zazwyczaj małe albo średnie. Dlaczego tak się dzieje, że tak trudno o tej porze roku złowić rekordowy okaz? Po pierwsze, aktywność mniejszych azjatów jest tak duża, że większe, pojedyncze sztuki są bardziej ostrożne i nie chcąc ryzykować obtarć, zderzeń z innymi rybami, po prostu omijają nęcone miejsca albo pływają po ich obrębie. Po drugie, wiosną waga ryb jest najmniejsza w skali całego roku. Są one wychudzone po zimie i osiągnięcie maksymalnej wagi zajmuje im trochę czasu.
Latem wygląda to trochę inaczej. O tej porze roku możemy spodziewać się zarówno brań dużych, jak i mniejszych egzemplarzy. W większości ryby nabrały już odpowiedniej masy, obżerając się przez dłuższy czas, więc z końcem lata mamy szansę na naprawdę pięknego, wypasionego azjatę. Co do aktywności i intensywności żerowania zaobserwowałem, że jest ona zróżnicowana i zależna w głównej mierze od pogody i warunków atmosferycznych. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, kiedy ryby pływały w obrębie zanęconego miejsca, a nie chciały pobierać pokarmu. Najczęściej takie zachowanie występuje podczas dużych upałów. Amury uwielbiają wygrzewać się, wystawiając przy tym płetwę grzbietową i ogonową. Widok jest nieziemski. Warto zaopatrzyć się w lornetkę i śledzić ich trasy, bo zazwyczaj są one zbieżne z tymi, podczas pokonywania których szukają pożywienia.
Jesień to pora, w której wielu z nas odpuszcza łowienie amurów i zaczyna polowanie na jesiennego karpia. Jest to duży błąd, ponieważ w tym okresie mamy okazję zapolować na naprawdę duży okaz. Przykładowo, ryba, która wiosną ważyła około dwudziestu pięciu kilogramów, jesienią może mieć grubo ponad trzydziestkę. Amury to straszne żarłoki. Potrafią dziennie zjadać po kilkanaście kilogramów pokarmu. Pamiętajmy, że o tej porze roku, jeśli siądziemy zbyt późno, gdy noce staną się bardzo zimne z minusowymi temperaturami, z każdym dniem szansa na złowienie amura będzie coraz mniejsza. Ważne, żeby uchwycić przełom, odpowiedni moment, kiedy kończy się lato i zaczyna złota polska jesień. Wtedy woda nagrzewana jest w ciągu dnia promieniami słonecznymi, a w nocy pojawiają się pierwsze ochłodzenia. To impuls i ostrzeżenie dla tych ryb, że mają ostatnią szansę najeść się przed zimą.
Jesteście ciekawi całego artykułu Łukasza? Zapraszamy do najnowszego numeru magazynu Świat Karpia 5/2017, który jest już dostępny w sklepach. Kupicie go również w naszym e-sklepie - TUTAJ