Aktualność
Ojciec i syn na Dzikiej Wodzie
Wędkarskie wyprawy ojca z synem to wręcz epicka sprawa. Zacieśnianie rodzinnej więzi podczas realizacji wspólnej pasji – czy może być coś piękniejszego? Ja osobiście jeszcze czekam, aż mój syn trochę podrośnie i będzie w stanie skupić się na czymś dłużej niż 15 minut. Za to Sergiusz i jego syn Bartek to pełnoprawni wędkarze z fajnymi efektami. A jak im poszła wspólna zasiadka na Dzikiej Wodzie? Zapraszamy na catch report.
Zasiadkę na łowisku rozpocząłem samotnie w niedzielę 23 sierpnia. W pierwszy dzień ok godz. 16 straciłem pięknego amura, w poniedziałek dojechał mój syn Bartek, więc zaczęliśmy łowić na cztery wędki, nigdy nie łowimy na sześć, choć mogłoby to znacznie zwiększyć szansę. Nie łowimy ze względu na ewentualne uniknięcie kłopotów przy holu dużej ryby.
W nocy z poniedziałku na wtorek nad ranem Bartek łowi pięknego karpia o wadze 18.5 kg. Kolejna noc z wtorku na środę nad ranem Bartek kolejny raz poprawia swoje PB karpiem 19.5 kg, tego samego dnia wieczorem ok godz. 20 tym razem ja zaliczam "rolke" i łowię pierwszą rybę zasiadki, piękny pełnołuski o wadze 18.5 kg czym ustanawiam swoje PB.
W nocy ze środy na czwartek Bartek nad ranem łowi pięknego pełnołuskiego o wadze 12.5 kg.
Nadeszła ostatnia noc naszej zasiadki, czyli z czwartku na piątek.
Zabawa zaczęła się tuż po godzinie 0:00. Pierwszy odjazd u Bartka, jak się okazało karp 14+, ledwo ryba ląduje w podbieraku a nagle potężna "rolka" na moim kiju walka z rybą i czasem, bo podbierak zajęty, ryba z podbieraka ląduje w kołysce, a Bartek podbiera mi pięknego karpia. Szybkie zdjęcia, ważenie i niesamowita radość 20.3 kg serce wali jak dzwon. Wypuszczamy rybę i nagle branie na mojej drugiej wędce, tym razem karp o wadze 17.2 kg. Po wywiezieniu wszystkich zestawów więcej brań już nie było.
Jak do tej pory była to najlepsza zasiadka w naszym życiu, przez pięć dni złowiliśmy siedem wspaniałych ryb, najmniejsza o wadze 12.5 kg największa 20.3 kg.
Jesteśmy stałymi bywalcami na łowisku Dzika Woda, lecz taka sytuacja zdarzyła nam się po raz pierwszy. Zazwyczaj udawało nam się złowić jedną najwyżej dwie ryby. A bywało i tak, że wracaliśmy o kiju.
Łowisko jest trudne i nieprzewidywalne, ale to bardzo dobrze, bo zmusza człowieka do myślenia i szukania sposobu na przechytrzenie ryb. Kolejna nasza zasiadka na łowisku w październiku i już nie możemy się doczekać, oczywiście nie wykluczone, że zawitamy tam wcześniej, jak tylko się coś zwolni. Auto jest cały czas spakowane. Śmiejemy się cały czas, że Dzika Woda jest jak narkotyk, raz spróbujesz i przepadłeś już , jesteś uzależniony. Nawet jak nic nie łowiłem, to klimat tego miejsca i wspaniali ludzie powodują nieodpartą chęć szybkiego powrotu.
W tym miejscu pozdrawiamy wszystkich poznanych zapaleńców dzielących naszą wspólną pasję. Gancarz Squad Karp Team. Do zobaczenia nad tą przepiękną wodą.