Aktualność
Powrót na „dzikie” rewiry – Robert Rakowicz Profess Polska
W ferworze obowiązków zawodowych i delegacji bardzo ważne jest, aby znaleźć dla siebie coś, co pozwoli nam się wyciszyć i zrelaksować. Dla mnie właśnie taką odskocznią są 2-3 dniowe zasiadki. Dokładnie taki plan miałem na jeden z minionych weekendów. W piątek rano do pracy wyruszyłem już w pełni spakowanym samochodem.
Obowiązki dłużyły się niesamowicie jednak nadeszła końcowa godzina i z uśmiechem na twarzy udałem się nad wodę. Był to powrót nad zdziczałą wodę nad którą wraz z Przemkiem Pająkiem w marcu spędziliśmy bardzo mroźne pięć dni. Zanotowaliśmy jedno branie, niestety zakończone wypięciem się ryby z haczyka. Teraz w tym samym składzie, jednak pogoda diametralnie inna. Lato w pełni, temperatury w okolicy 30 stopni.
Po rozłożeniu biwaku i ulokowaniu się na brzegu, wyruszyliśmy na wodę. Okazało się, że w niczym ona nie przypominała zbiornika sprzed 4 miesięcy. Z ciekawości popłynęliśmy w miejsca, gdzie kładliśmy swoje zestawy wczesnowiosenną porą. Widok zaskoczył nas niesamowicie, ponieważ były one w 100% zarośnięte. Na całej wodzie znajdowała się wszelakiego rodzaju roślinność, od grążeli, po moczarkę, rdestnicę i wywłócznik. Widok ten można bez zawahania określić jako podwodny las roślinności.
Nie pozostało nam nic, jak tylko postarać się znaleźć obszary na dnie pozbawione gąszczu i idealnie dostosować na nich zestawy końcowe. Po długim czasie spędzonym w pontonie i opłynięciu dosłownie całej wody udało się wyszukać kilka odpowiednich miejsc.
Na tą zasiadkę zabrałem nową kulkę z serii Signal Baits Pikantny Kryl, przekonany o jej skuteczności w wabieniu karpi, byłem bardzo zaskoczony gdy okazało się, że są również skuteczne w wabieniu łabędzi. Mój błąd był podwójny, co jeszcze bardziej ułatwiło stadu siedmiu łabędzi w lokalizacji położenia kulek, ponieważ miejsce połowu było oznaczone przywiązaną do rdestnicy pomarańczową H-bojką. Łabędzie zwabione tym widokiem wyczyściły do cna całą zanętę, a co najgorsze do końca zasiadki zapamiętały to miejsce. Jedyny ruch jaki mogłem wykonać to ściągnięcie wszystkich odblaskowych markerów z wody oraz zmiana „spalonej” miejscówki. Tym razem dla bezpieczeństwa zestaw powędrował trochę głębiej tak, aby kulek nie było widać, a same ptaki ich nie dosięgły pomimo swoich długich szyi. Taktyka okazała się bardzo skuteczna, ponieważ w ciągu nocy stoczyliśmy na pontonie dwie walki z roślinnością i rybami.
Kolejny niezmiernie upalny dzień upłynął pod znakiem podziwiania przyrody i pracy nad materiałem filmowy z nad tej wody.
Przyszedł wieczór, a więc doskonały czas na wieczorną wywózkę zestawów. Bardzo ważny moment ze względu na to, że jest to ostatnia noc tej zasiadki czyli ostatnia szansa na karpia. Byliśmy przekonani o swoim sukcesie, pod warunkiem zachowania dużej precyzji i dokładności w umieszczaniu kulek na włosach we wodzie. O godzinie 3 w nocy nadeszło pierwsze potwierdzenie naszej teorii i ryba bezpiecznie wylądowała w worku, aby spokojnie poczekać na poranną sesję. Po kolejnych 3 godzinach znów branie. Tym razem ryba wygrała i zniknęła odpływając w roślinność.
Szczęśliwi, że udało się nam wypracować kilka brań, przyszedł czas na powrót do domu. Odjeżdżaliśmy bardzo szczęśliwi, ponieważ potwierdziliśmy obecność pięknie wybarwionych karpi na zbiorniku, który nie był odławiany od 18 lat. Pomimo udanej zasiadki jesteśmy pewni, że ta woda jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczy. Czas zarezerwować sobie kolejny weekend.