Aktualność
Przemek i Marcin VS holenderskie karpie
Jednym z charakterystycznych elementów holenderskiego krajobrazu są liczne kanały. Wielu karpiarzy szuka w nich swojej szansy. Przemek i Marcin również postanowili rzucić wyzwanie tamtejszym karpiom.
Prawie półtora miesiąca bez karpi, jak my to wytrzymaliśmy.... sami nie wiemy. Jednak ten weekend już należał do nas. Przyjechałem nad „nasz" kanał koło Son en Breugel, który cały czas systematycznie nęciliśmy. Pogoda napawała optymizmem, ciśnienie było od kilku dni stabilne i utrzymywało się w granicach 1010hPa z temperaturą powietrza ok. 15 stopni C. Z racji tego, że Marcin nie wiedział dokładnie o której skończy pracę, postanowiłem nie czekać. Nad kanał przyjechałem o godzinie 11:00, a moja radość po tak długiej przerwie był ogromna. Poczułem klimat karpiowych zasiadek i nie zapomnianych chwil, jakie tu przeżyłem. Szybko rozbiłem namiot, przygotowałem stanowiska i umieściłem zestawy w wodzie. Rozsiadłem się w fotelu, czekając na Marcina i licząc na branie. Po niecałych dwóch godzinach potężną rola z kołowrotka i ten dawno nie słyszany dźwięk sygnalizatora wyrywa mnie z fotela. Delikatne uniesienie kija i czuję wspaniały pulsujący ciężar na drugim końcu zestawu. Po pierwszych odjazdach, już wiem, że walczę z ładną rybą, a hol dostarcza mi dużo emocji. Po 10 minutach na macie ląduje smakosz Sobieskiego(morwa) z Invadera, waga pokazuje 13kg. No to ładnie się zaczęło. Po godzinie 16 przyjeżdża kolega i widząc karpia w worku przeciera oczy ze zdumienia. Wieczorem temperatura powietrza spadła do 8 stopni C, wiec postanawiamy położyć się spać. O 23:30 ledwo zdążyliśmy zasnąć, a centralka wyrywa nas ze snu, znowu branie na tym samym zestawie z kulkami Sobieski. Wyskakujemy ze śpiworów i po sekundzie jestem przy wędkach, holując kolejnego karpia. Ryba w ciemnościach parkuje w zielsku, ale po chwili udaje mi się wyciągnąć karpia z zarośli, a Marcin bez problemu podbiera kolejnego pełnołuskiego dzikusa. Waga pokazuje 9,5 kg. Wkładamy karpia do worka i kładziemy się spać. Tej nocy nie było dane nam pospać, godzina 3:00 Delkim Marcina zaczyna melodyjnie grać zwiastując branie. Szybki hol i na macie melduje się 4kg karpik, którego od razu wypuszczamy. Ledwo weszliśmy do śpiworów, a sygnalizator Marcina, kolejny raz wyrywa nas z łóżek. Po zacięciu, kompan nic nie może zrobić. Ryba wyciąga kolejne metry żyłki, a dźwięk hamulca umila walkę z karpiem. Ten hol, też zakończył się sukcesem. Waga pokazała 11 kg, wkładamy rybę do worka, aby czekała bezpiecznie do porannej sesji zdjęciowej. Sobota przywitała nas słońcem i wyższą temperaturą. Wzrosło też ciśnienie co nas zmartwiło. Zaczęliśmy analizować notatki i byliśmy pewni, że ryby już tak chętnie nie będą pobierać pokarmu co może odbić się na braniach...i niestety tak się stało.
Chodź jeszcze o 11:30 moje sygnalizatory odezwały się. Na tym zestawie były kulki o nazwie Cortes(brzoskwinia- ananas) Invader. Zacinam rybę i zaczynam walkę....w asyście kilkudziesięciu osób, kibicującym nam w trakcie holu. Ryba była bardzo silna, kolejne próby podebrania kończyły się niepowodzeniem, a grupa gapiów robiła zdjęcia,nagrywała hol oraz głośno komentowała, każde pojawienie się karpia na powierzchni. Cała ta sytuacja, doprowadziła do spięcia się ryby przed samym podbierakiem. Szkoda bo oceniliśmy rybę na ok 12kg. Cała sobota oraz noc upłynęła bez brania. Co gorsza, nasze przypuszczenia się sprawdziły. Rano sprawdzając dno łowiska, zobaczyliśmy że kulki nie zostały zjedzone, więc ryby przestały żerować.
W trakcie pakowania ku naszemu zaskoczeniu, zaliczamy podwójne brania, które kończą się szczęśliwie i na macie lądują, piękne karpie 10,5kg oraz 10,3kg które skusiły się na kulki testowe squid porzeczka z Invadera.
Podsumowując, kolejny raz z Marcinem pokazaliśmy, że holenderskie kanały nie są takie straszne i złowienie wielu pięknych oraz walecznych karpi jest możliwe.
Pozdrawiamy Przemek i Marcin
Invader Team Holandia