Aktualność
Sezon karpiowy – czy on się kończy?
Wielu karpiarzy używa określeń pierwsza, ostatnia zasiadka sezonu. Kiedy właściwie zaczynamy i kończymy nasz karpiowy sezon i czy on w ogóle się kończy...?
Wiosna to okres w którym surowy krajobraz po zimie budzi się do życia. Temperatura wody bardzo szybko wzrasta, a co za tym idzie, karpie mają z każdym dniem większy apetyt. Karpiarze także co raz liczniej ruszają nad wodę, aby spotkać się oko w oko z pięknym wygłodniałym po zimie, wiosennym karpiem.
Lato to pora kiedy nad wodami, szczególnie tymi ogólnodostępnymi panuje zgiełk i harmider. Pomimo tego karpie, a także amury są aktywne. Temperatura wody jest najwyższa w skali roku, przez co skuteczne łowienie odbywa się szczególnie w porach nocnych i nad ranem. Rzeczą niemożliwą wcale nie jest złowienie karpia w samo południe. W takich sytuacjach zazwyczaj niezastąpiony jest ZIG RIG.
Jesień to tak zwana „pora konia”. Dzień staje się krótszy, liście drzew przybierają złocisty kolor, a woda w naszych zbiornikach staję się coraz zimniejsza. Wielu z nas uwielbia właśnie o tej porze spędzać czas nad wodą. Po plażowiczach pozostaje już tylko niemiłe wspomnienie, a cisza i spokój, a także spotkanie z pięknym jesiennym „koniem” zachęca nas do spędzenia każdej wolnej chwili nad wodą. Poranek w oszronionym namiocie z widokiem na wodę - bezcenny.
Zima... Tę porę roku większość z nas spędza na wspominaniu sezonu i planowaniu następnego. Porządkowanie sprzętu, mozolne uzupełnienie brakujących akcesoriów, czy też wizyty na targach wędkarskich, to przeważające zajęcia. W ostatnich czasach, zimy są jednak co raz łagodniejsze, przez co z powodzeniem próbujemy łowić nawet w takich miesiącach jak grudzień czy styczeń. W momencie kiedy zbiorniki pokryje lód, pozostaje nam wybrać się na tzw. zbiorniki ciepłej wody. Właśnie tam, kiedy temperatura powietrza sięga kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu stopni poniżej zera, mamy jedyną szanse na spotkanie z zimowym karpiem.
Podsumowując dla każdego z nas sezon kończy i zaczyna się o innej porze roku, choć w naszych głowach trwa on cały czas.
Łukasz Lechowski
No Limit Team