Świat Karpia - źródło informacji i rozrywki dla karpiarzy

Bieżące wydanie
Ocena
Autor
Simon Crow

A moment in time

Co jakiś czas w naszym życiu pojawia się wędkarskie marzenie, moim było złowienie wyjątkowego karpia. Miałem co prawda takich ryb kilka w ciągu prawie pięćdziesięciu lat mojego życia. Ale moim nieuchwytnym celem był słynny „Wood Common”.

Jesteście ciekawi całego artykułu, który przygotował Simon? Zapraszamy do najnowszego numeru e-magazynu Świat Karpia 4/2020, który jest dostępny w naszej aplikacji WYDAWNICTWO AS PRO MEDIA.

Od chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcia tego wielkiego karpia w rękach Richa Wilby'ego, chciałem go złowić. Nie chodziło tylko o wygląd i wielkość, ale legendę Spitfire Pool, gdzie został złowiony. Również historia tego karpia, była czymś wyjątkowym. Miałem szczęście, że zaproszono mnie na rozmowę z Richem do jego słynnego obecnie łowiska jesienią 2011 roku. Wtedy właśnie wyjawił, że zamierza je udostępnić publicznie. Zdecydował się wybrać tylko kilka tygodni kiedy łowisko będzie dostępne. I od razu zostało w pełni zarezerwowane przez miłośników wędkarstwa. Wysłałem zgłoszenie o rezerwacje miejsca, a pięć lat później otrzymałem telefon, na który długo czekałem.

Zaproponowano mi dwa tygodniowe terminy, oba w kwietniu. Jeden w pierwszym tygodniu, a drugi w trzecim. Nie mogłem zdecydować, który wybrać, więc zarezerwowałem oba. Było to trochę ryzykowne, ponieważ wiedziałem, że łowienie tam ryb w kwietniu zawsze było nieprzewidywalne. Wood Common nigdy nie został złapany w okresie, który miałem. Jednak trzeba było się cieszyć z tego, że w ogóle miałem szansę spróbować, co samo w sobie było wielkim przywilejem.

Moja pierwsza wyprawa była zaplanowana na kwiecień 2017 r., Tydzień po „Northern Angling Show”. Nie mogłem się doczekać, ale wszystko zawisło na włosku, gdyż zaatakował mnie jakiś złośliwy wirus. Zwalił mnie z nóg, leżałem w łóżku, nie mogąc wyjść i straciłem pierwsze dwa dni zasiadki. Każdy tydzień na łowisku trwa tylko sześć nocy (jest nieczynne w niedziele), miałem więc tylko cztery noce podczas pierwszej wizyty. Niemniej stanowiło to świetne preludium do tego, co mnie czekało, ponieważ dało mi wgląd w „słabe punkty” mieszkańców tej wody. Jedna z ryb, którą złapałem, zwana „Small Common”, trafiła się w pierwszej godzinie od przybycia! Karp stracił czujność, ponieważ myślał widocznie, że nikogo nie ma nad wodą. Widział wędkarzy prawie codziennie przez ostatnie trzy tygodnie z wyjątkiem niedziel. Te dodatkowe dwa dni odpoczynku od obecności człowieka najwyraźniej przyniosły efekt. Gdy przyjechałem ryba „chodziła” ale gdybym nie wiedział o tym wcześniej, to odjeżdżając powiedziałbym, że karpi tam nie było.

Z artykułu dowiesz się:

  • Jak wygląda karpiowanie w Wielkiej Brytanii
  • Jak złowić konkretną, upatrzoną rybę
Cały artykuł przeczytasz w tym numerze czasopisma Świat Suma.