W połowie czerwca zostałem zaproszony na imprezę firmową, którą organizował mój kolega ze szkolnej ławy. Choć nie pracuję w jego firmie, zaprosił mnie przekonując: „przyjedź, będziesz zachwycony”. Odpowiedziałem mu prosto z mostu: „Pewnie następna integracyjna impreza z cateringiem, didżejem puszczającym <<te oczy zielone>>, dający możliwość zaśpiewania <<najtwardszym głowom>> o czwartej rano <<przeżyj to sam>>. Wiesz, stary, mnie już to nie bawi, nie obraź się…”. On tylko się zaśmiał: „ Tak masz rację, będzie catering, a co do reszty to obiecuję ci, że oszalejesz. Weź tylko dobre tyczki”. Uległem.
 

Miałem stawić się w następny piątek w Gospodarstwie Agroturystycznym „Złota Rybka” w miejscowości Łekno. Sprawdziłem na mapie – to tylko osiemdziesiąt kilometrów od Poznania, czyli dobra godzina jazdy, a więc nie tak daleko. Weekend miał być dość ładny. No dobra, jak już kumplowi tak zależy i zaprasza… to pojadę, niech będzie moja strata.