Aktualność
Podsiadka - tajemnicze i bardzo denerwujące zagadnienie
Chyba każdemu, kto łowi na zbiornikach PZW zdarzyło się, że przychodząc na planowaną zasiadkę, która poprzedzona była żmudnym i długotrwałym nęceniem, zastał miejscówkę zajętą przez innego wędkarza. Wtedy na myśl i na język przychodzą wszystkie złości świata.
Czy na to schorzenie istnieje jakieś lekarstwo? Niestety na zbiornikach ogólnodostępnych nie znajdziemy specjalnego środka! Jednak to lekarstwo możemy wypracować sobie sami. Choćby przez odpowiednie podejście do danej miejscówki, które może rozwiązać ten problem. Musimy również pamiętać, że karpiarz jest wyposażony w zaawansowany sprzęt, który w doskonały sposób może przechytrzyć najbardziej upierdliwych "podsiadaczy". Mam tu na myśli choćby łódki zanętowe. Pamiętam pewną, bardzo mnie satysfakcjonującą rozmowę nad brzegiem zbiornika PZW w mojej bliskiej okolicy, z wędkarzem, raczej mięsiarzem, ponieważ sam twierdzi - "co na haku to w plecaku" i nie po to kartę opłacił, żeby ryby nie zabrać. Przez tydzień poprzedzający moją zasiadkę nęciłem jakieś 70 m od brzegu łódką zdalnie sterowaną, co nagrodziło mnie pełnołuskim karpiem o wadze 10 kg. Byłem bardzo szczęśliwy. Takiej wielkości połów na tej wodzie należy do rzadkości, więc wieść o tym zdarzeniu rozeszła się po okolicy w zastraszającym tempie. Rano obudził mnie wyżej wymieniony jegomość z wielkimi pretensjami, cytuję "przez Was (karpiarzy) nie mamy co tu szukać", zapytałem więc dlaczego dodając, że ryba wróciła do wody i każdy może ją złowić. Jego odpowiedź mnie bardzo ucieszyła - "Ale my (starsi panowie, czyt. mięsiarze) nie mamy takich wędek, żeby tam dorzucić". No cóż, nie pozostało nic innego jak dalej nęcić jak najdalej od brzegu! Więc pierwszy sposób mamy gotowy, drugi to poszukiwanie naprawdę bardzo mocno zarośniętych, wręcz niedostępnych miejsc, na przykład z pontonu.
Nęcąc i wywożąc zestawy daleko zdołamy pokonać "podsiadaczy"
Bardzo przykry jest widok innego wędkarza na tak długo przygotowywanym miejscu. To jak do tego podejdziemy, zależy od nas i od "intruza". Jednak oni też mają swoje prawa - pamiętam opowieść mojego dziadka, który usiadł nieświadomie na stanowisku okupowanym przez swojego rówieśnika przez 30 lat. Gdy zwrócił uwagę mojemu dziadkowi, oczywiście odwołując się do stażu spędzonego na tym miejscu, obrócił się w jego stronę i wskazując palcem na pobliski cmentarz, rzekł - "Tam jest Twoje miejsce".
W takich miejscach zawsze warto szukać ryb i typować swoje miejscówki