Aktualność
Ciężarki do wywózki
Wywózka jest bardzo popularną metodą dostarczania zestawów do wody. Z rzutu nigdy nie osiągniemy takich odległości oraz takiej precyzji w umiejscowieniu przynęty jak ze środka pływającego. Ale dziś nie będziemy rozmawiać o pontonach, wędziskach, kołowrotkach czy żyłkach. Pod lupę weźmiemy znacznie mniejszy, ale bardzo istotny element. Ciężarki.
W poprzednim artykule dotyczącym ciężarków rzutowych padło stwierdzenie, że każdy ciężarek nadaje się do rzutu (oczywiście lepiej lub gorzej). Stosując tę analogię możemy powiedzieć, że każdy ciężarek nadaje się również do wywózki.
Ale po kolei. Musimy w końcu dobrać idealny rodzaj obciążenia do naszych potrzeb. Od czego więc zacząć?
Masa
Dystans, czyli inaczej mówiąc odległość na jaką będziemy wywozić nasz zestaw ma tutaj kluczowe znaczenie. Jeśli są to odległości do 100 – 150 metrów na wodzie bez nurtu i silnych prądów to spokojnie powinien wystarczyć nam ciężarek w granicach 150 gram. Jednak często łowimy znacznie dalej, a wiadomo, że większa odległość pociąga za sobą dużo więcej czynników mających wpływ na nasz zestaw. Na przykładowo 300 metrowy odcinek żyłki w wodzie dużo silniej wpływają podwodne prądy, nurt (jeśli łowimy w rzece) czy fale wywołane wiatrem. I jeśli 120 gram sprawdzi się na 150 m to na dalsze dystanse często niezbędne jest użycie ciężarków 300-400 gramowych, a w ekstremalnych przypadkach jeszcze cięższych! Oczywiście dobór masy do odległości łowienia powinien być indywidualnie dobrany do charakterystyki łowiska, ale nie ma co przesadzać z lekkością, żeby nie okazało się że nasz hak z przynętą „powędrował” kilka-kilkanaście metrów poza strefę nęcenia.
Charakter wody
Jeśli jesteśmy już przy temacie łowiska to nie sposób pominąć jego wpływu na nasz zestaw, a co za tym idzie i dobór obciążenia. Wiadomo, że pierwszym rozróżnieniem będzie podział na wody bieżące i stojące. Rzeki rządzą się swoimi prawami. Pozornie leniwie płynąca rzeka potrafi przy dnie mieć taki prąd, że nasz wydawało by się dostatecznie masywny ciężarek w kilka minut spłynie do brzegu. Jak temu przeciwdziałać? Rozwiązania są dwa – zwiększamy masę obciążenia albo kombinujemy z kształtem ciężarka. Pierwszej opcji nie trzeba nikomu tłumaczyć. Odpowiednio dobrany kształt natomiast spowoduje, że nasz zestaw będzie dużo lżejszy, a jednocześnie pozostanie tam, gdzie planowaliśmy. A jakie kształty najlepiej sprawdzą się w rzece? Jeśli nurt nie jest zbyt silny możemy użyć tzw. muszli. Czyli ciężarka płaskiego od spodu, by idealnie przylegał do dna, a opływowego od góry, by woda obmywała go łagodnie, przy okazji dociskając do podłoża. Innym rozwiązaniem, dobrym na najtrudniejsze warunki są ciężarki w kształcie podkowy z wypustkami, tzw. grippa. Wypustki solidnie mocują obciążenie nawet do twardego dna i nie przesuwają się podczas napinania żyłki. Otwór wewnątrz ciężarka pozwala by woda naniosła tam np. pisaku lub żwiru, co dodatkowo utrzymuje stabilność. Te same ciężarki można stosować również na jeziorach i zaporówkach. Pozornie woda jest tam stojąca, jednak podwodne prądy jakie nieraz tam występują potrafiłyby zawstydzić niejedną rzekę! Są jednak kształty dedykowane bardziej pod wody stojące. Na mniejsze odległości świetnie sprawdzi się klasyczny kształt spłaszczonej gruszki, a na dłuższe ciężarek typu grippon czyli gruszka o bardzo niskim profilu i pokryta wypustkami. Grippon występuje w wersji do bocznego montażu oraz w wersji przelotowej (centrycznej) stosowanej z równą skutecznością przy rzucie jak i wywózce.
Specyfika dna
Łowienie z wywózki ma kilka niezaprzeczalnych atutów w porównaniu z metodą rzutową. Idealnie możemy zbadać sobie łowisko pływając pontonem i używając echosondy bądź innych przydatnych gadżetów jak podwodne kamery, czy tuby do obserwacji dna. Np. łatwością możemy znaleźć „polankę” wśród lasu podwodnej roślinności i postawić tam zestaw albo ominąć przeszkody i zaczepy, których przy rzucie nie mieli byśmy szans uniknąć. Nie będzie też problemem zdiagnozowanie struktury dna. Inny zestaw przygotujemy na dno piaszczyste czy żwirowe, a inny na grząski muł, w którym karpie z lubością szukają naturalnego pokarmu. Niestety źle dobrany ciężarek potrafi zniweczyć wszystkie nasze starania. Przykładowo na grząskie, zamulone dno lepiej użyć ciężarka, który masę rozkłada na dużej powierzchni i nie zapadnie się zmieniając ustawienie naszego zestawu – rakieta albo muszla. Na średnio miękkie dno możemy wybrać ciężarek w kształcie kuli. Wspominaliśmy poprzednio, że skupienie masy w dość małej powierzchni wspomaga samozacięcie. Kulisty kształt sam w sobie jest też dość odporny na działanie prądu, więc również całkiem nieźle radzi sobie na rzece lub kanale. Kula świetnie sprawdzi się też w roli „stukadełka”.
Nie polecamy jej natomiast na spadki czy górki, gdzie sprawdzi się lepiej ciężarek płaski bądź wyposażony w wypustki. Jeśli zaś postanowimy postawić zestaw pośród roślin wodnych to opcje są dwie. Jeśli nie chcemy zostawiać ciężarka w wodzie dobrze jest zdecydować się na centryczną wersję np. przelotowo montowany grippon, ponieważ łatwiej „wychodzi” z takich miejsc. Z drugiej strony pozwólcie, że zacytuję mądre słowa doświadczonego karpiarza: „centryczny ciężarek dobrze radzi sobie w zielsku, ale jeszcze lepiej radzi sobie brak ciężarka”. Wśród roślinności i tak planowo powinien zostać on w wodzie po uwolnieniu z bezpiecznego klipsa w innym wypadku będzie zbierał zielsko podczas holu. A to nie ułatwi sprawy, zważywszy że używamy dużo większych obciążeń niż przy rzucie. Przy wyborze ciężarka bardzo istotny jest natomiast krętlik, bo duże oczko gwarantuje nam łatwiejsze odpięcie z klipsa. Sami sobie odpowiedzcie, czy wolicie stracić ciężarek czy rybę życia?
A gdy woda pełna jest nie tylko roślin, ale i zatopionych konarów, karczy bądź innych bardziej lub mniej naturalnych zawad? Możemy zdecydować się na kształt nazywany trilobem albo rakietą. Ciężarek ten świetnie spisuje się przy rzutach, ale i z wywózki sprawdzi się w miejscach o podwyższonym ryzyku zaplątania lub zerwania. Wystarczy stanowcze poderwanie wędziska do góry i rakieta z łatwością „startuje” od dna unikając potencjalnych przeszkód.
Na łowiskach o „gołym” dnie, bez zawad i roślinności świetnie działają ciężarki przelotowe, ponieważ ryzyko zaczepu jest minimalne.
Jakość, jakość i jeszcze raz jakość!
Wydawało by się, że ciężarki, zarówno te rzutowe jak i dedykowane wywózce to taki element zestawu, który nie musi być technicznym majstersztykiem. Bo jaka to filozofia – kawałek ołowiu, jakiś otwór bądź krętlik i już możemy ruszać nad wodę. Ok, raz, drugi, trzeci może się uda, ale co jeśli przez kiepskiej jakości ciężarek stracimy piękną rybę? Bo załóżmy, że użyty krętlik miał za małe oczko i nasz ciężarek nie zszedł w porę z bezpiecznego klipsa? Holowanie ryby z wiszącym np. 300 g ciężarkiem w wielu wypadkach nie skończy się dla wędkarza sukcesem. Weźmy też jakość powłoki. Dobrej jakości warstwa nie dość, że stapia nasze obciążenie z dnem kamuflując je przed wzrokiem ryby, to jeszcze można nasączyć ją np. dipem, co dodatkowo łechce zmysły obiektów naszego pożądania. A jeśli wybierzemy „byle jaki” ciężarek to możemy nagle ze zdziwieniem odkryć, że piękny kamuflaż złuszczył się i „obrał” pozostawiając goły metal i bałagan w pudełku, czego ostatnio miałem wątpliwą przyjemność doświadczyć.
Podsumowując. Ten drobny element potrafi zaważyć na naszym sukcesie. Dobrze dobrany znacznie wspomaga samozacięcie ryby oraz bezpieczny hol, a także pozwala trzymać zestaw tam gdzie zaplanowaliśmy, a w razie potrzeby łatwo uwolnić się z dna mulistego, porośniętego roślinnością bądź pełnego zaczepów. Jeśli natomiast dokonamy złego wyboru kształtu lub masy to może okazać się, że nie możemy poprawnie naciągnąć żyłki, ryby się nie zacinają, a nasz zestaw dziwnym sposobem „teleportował się” w zupełnie inne miejsce... Dlatego bądźmy przygotowani na każdą ewentualność. Miejmy w zanadrzu bogaty i zróżnicowany arsenał dobrej jakości ciężarków. Ich „dźwiganie” nad wodę prędzej czy później przyniesie efekt.