Blog
Historyczny mecz Anglia-Polska!
Nie tak dawno zakończyły się zawody pod nazwą „BIG MATCH Anglia-Polska”, które odbyły się na łowisku Darenth Big Lake – teraz możemy pochwalić się zwycięstwem, ponieważ wygraliśmy na niezwykle trudnym (dla nas) terenie, jakim jest Anglia.
Ale zacznę od początku.
Będąc na jednej z zasiadek na klubowej wodzie Darenth Big Lake rozmawiałem z jej właścicielem (przyp. red. Warrenem Farrance), który już po niedługiej rozmowie zaproponował mi pomoc w organizacji zawodów karpiowych... uwaga! - pojedynku Anglia – Polska!
Chwilę byłem w lekkim szoku, ale zaraz zrozumiałem, że jest to super propozycja i to pod wieloma względami.
Byłem bodajże pierwszym Polakiem łowiącym na tym elitarnym łowisku, jednym z najlepszych oferujących karpie 50lb+ w Anglii, a teraz po dwóch latach... taka propozycja.
Właściciel wody zaoferował dwa roczne karnety za złowienie największej ryby. Za największego karpia pełnołuskiego i za największego golca. Każda taka licencja to 600 funtów.
Ja też postanowiłem nieco zaostrzyć rywalizację dając dwie wagi Reuben Heaton i jak na tę okazję przystało w barwach narodowych.
Z flagą angielską dla członka teamu angielskiego, który złowi najwcześniejszą masę ryb i dla członka naszego teamu z polskimi barwami.
Zaczynamy pomału przełamywać błędne wyobrażenie Polaka, który łowi i zabija na mięso.
Dostajemy coraz większe wotum zaufania, pokazując, że łączy nas wielka i ta sama pasja przechytrzenia karpia. Pokazujemy, że i my jesteśmy pełni szacunku do tej wspaniałej ryby.
Pomaga też promocja polskiego łowienia na arenie europejskiej i osiągane tam sukcesy.
Z ostatnich lat, kiedy to Polacy wygrali World Carp Classic (przyp. red. M. Ciach, J. Płochocki), w zeszłym roku zwycięstwo sektorowe i tegoroczny zwycięzca sektorowy Krzysztof Mróz, który też od roku jest członkiem Darenth Big Lake - złowił największą rybę tej imprezy.
Te sukcesy windują nas na arenie międzynarodowej.
Czas do zawodów upływał bardzo szybko i emocje zaczęły się potęgować, odbierałem masę telefonów z zapytaniem o wodę i taktykę. Starałem się w miarę możliwości i doświadczenia wszystkim doradzić jak najlepiej. Później okazało się, że te rady i umiejętności naszego teamu dały nam zwycięstwo.
Zawody rozegrano w dwóch etapach, w dwa weekendy 4-6 i 11-13 kwiecień. Taka nieco odmienna forma, ale pozwalająca na nienadwyrężanie swoich spraw zawodowych.
Przed dzień zawodów byłem nad wodą i starałem się przewidzieć, w której części zbiornika mogą zgromadzić się ryby, tu bardzo istotny jest wiatr i wszystkie inne czynniki, które mogą nam bardzo pomóc w wyborze stanowisk.
Od samego rana zaczynają zjeżdżać chłopaki z różnych krańców Anglii. Rozmowy i rozpoznanie łowiska trwa do południa, kiedy to następuje losowanie.
Przybliżę wam nieco odmienną formę losowania, którą wymyśliłem wraz z właścicielem Warrenem.
Drużyny miały składać się z dwóch 15 osobowych teamów Anglii i Polski.
Żeby jak najbardziej sprawiedliwie dokonać losowania podzieliliśmy losy na parzyste (od 2,4,6.......do 30) i nieparzyste (od 1,3,5......do 29). Między kapitanami odbył się rzut monetą, komu przypadną numery od 1. Trochę szczęścia i to nam się trafia ten koszyk.
Następnie między swoimi teamami losujemy swoje koszyki.
U nas jest jedynka i to kolega od nas zaczyna. Ma do wyboru wszystkie przewidziane do rywalizacji swimy, wybrał. Następny jest kolega z teamu angielskiego, który wylosował 2 i on ma do wyboru wszystkie pozostałe swimy oprócz tego, który już zarezerwował kolega z Polski itd.
Zostaje coraz mniej swimów i zawodników.
Przydały się wcześniejsze rozmowy i moje doświadczenie, bo 90% startujących chłopaków w polskim teamie była pierwszy raz na tej wodzie, a musieli sami wybrać swimy.
W naszym teamie gościliśmy 4 kolegów z Anglii, bo w ostatnim momencie zrezygnowało kilku mających startować Polaków.
Nie mając innego wyjścia, zrobiliśmy bardzo dobry „zaciąg”, bo do naszego teamu trafili specjaliści, którzy na co dzień łowią na Darenth Big Lake między innymi mamy aktualnego mistrza Anglii i wicemistrza Word Carp Classic Roba Tough.
Oprócz wsparcia naszego teamu łowionymi dla nas rybami dostajemy wiele bezcennych wskazówek jak łowić na poszczególnych swimach.
Atmosfera kosmiczna, jeszcze raz odwiedzam wszystkich startujących, wszyscy super i bez problemów integrują się między teamami, ale czuć też ducha rywalizacji.
Od początku byliśmy w nieco gorszej sytuacji, bo wszyscy z teamu Angielskiego to klubowicze tego jeziora i znajomością wody nie mogliśmy im dorównać. Mając też na uwadze, że angielscy karpiarze to najwyższa półka, stanęliśmy przed dużym wyzwaniem.
Stojąc nieco od początku na straconej pozycji, udało się nam uśpić czujność przeciwników i to nasz team łowi pierwszą rybę.
Krzysiek Kulesza wyprowadza nas na prowadzenie, którego nie oddamy już do końca zawodów.
Przez pierwszy weekend złowiono dziewięć ryb, niestety oprócz jednej ryby wszystkie to nowi mieszkańcy pochodzący z zarybień, a co za tym idzie waga ich nie przekraczała 25lb.
Angielski team kończy zmagania pierwszego weekendu trzema rybami i wagą 55,5lb
Polski team 6 ryb i 115,7lb.
Największe ryby to:
Marek Grodowski i jego karp mirror 23,2lb
Gary Calle i jego common 29,5lb
Marek i Gary to członkowie polskiego teamu. Wygrywamy i podrażniliśmy ego gospodarzy.
Następny weekend zapowiada jeszcze większą rywalizację, a my już nie możemy liczyć na efekt zaskoczenia.
Weekend 11-13 zaczęliśmy analogicznie, ale dało się wyczuć w powietrzu napięcie ostatnimi wynikami.
Sam startuję i tym razem mi sprzyja szczęście - losuje 2, czyli wybieram pierwszy z polskiego teamu. Dobrze i źle, bo spoczywa na mnie duża odpowiedzialność, decyduję się na swim slop, który jest w części jeziora gdzie w zeszłym tygodniu wyniki nie były rewelacyjne.
Ryzykuje, ale zdaje się na tzw. czujkę. Kończymy losowanie i jazda wózkami z parkingu na swoje swimy.
Okazuje się, że kilku od nas chłopaków też wykorzystało moją „czujkę” i cały koniec jeziora jest polski.
W tym tygodniu zaczął Bill, wyholował pięknego lineara i to my umacniamy się na prowadzeniu.
Nasz team nie daje nawet chwili oddechu i doławia kolejne ryby, syn Billa Jack dopisuje nam kolejne 25,5lb, Rafał wspomaga nas 15lb commonem.
Sam mam bardzo dobre stanowisko i presja rośnie, tym bardziej że jako team osiągamy kosmiczny wynik.
Dzielę obowiązki organizatora i startującego - co nie idzie bardzo w parze.
Około północy ostatnia ryba zważona i zmęczony idę spać.
O czwartej rano rolka z kołowrotka, sygnalizator mocno daje purpurą i ten dźwięk...
Jako że łowię pod samymi drzewami, odruchowo łapiąc wędkę ręką blokuje szpule i biegiem na wstecznym, brakuje mi już miejsca, a ryba jeszcze nie opuściła zagrożonego miejsca. Nie oddając nawet milimetra, cofam się po schodkach jeszcze parę metrów i teraz dopiero czuje, że mogę wygrać tę walkę. Wracam nawijając żyłkę i teraz następuje przeciąganie się z karpiem.
Podświadomie dochodzi do mnie, że po drugiej stronie walczy ze mną stary rezydent Darenth, potwierdza się to jak pierwszy raz kątem oka dostrzegam, jeszcze niezbyt wyraźnie rybę, duży pełnołuski karp. Używam mocnej lampki czołowej, co niekiedy nie jest zbyt korzystne, chwila nieuwagi snop światła poszedł na wodę i karp, którego już widziałem w podbieraku odjeżdża na 50 metrów. Serce staje, czuje, że mogę przegrać, haczyk 8 też nie pomaga. Opanowałem odjazd i kilka już mniej intensywnych, podbierak i jest MOJA!
Ryba zostaje w podbieraku, a ja biegiem po kolegę z angielskiego teamu.
Ważenie i jest nowy angielski rekord 36lb, parę zdjęć, parafka kolegi z Anglii i już oficjalnie mam największą rybę zawodów.
Dopiero rano budzi się Angielski team i od razu łowią z rzędu trzy ryby w tym największego jak do tej pory mirrora.
Dostaję wiadomość, że dwie duże ryby stracił Krzysiek Mróz, ale nie tylko my tracimy ryby, małe haki, bliskość twardych zaczepów niestety nie pomaga w holu dużych ryb.
Prowadzimy! Prawdopodobieństwo wygranej bardzo mocno rośnie, Krzysiek Mróz w końcu przełamuje pecha i ważymy pierwszego co do wielkości mirrora. Waga zatrzymuje się na 33lb, poprawia pomarańczowym commonem i wynik śrubujemy bardzo mocno.
Nastaje noc. Telefon od Roba i już jadę do niego rowerem, ryba wygląda na dobre 30+ i tak jest faktycznie, dopisujemy następne lb dla naszego teamu.
Noc upływa bez ryb, mam chwilę odpoczynku.
Jest bardzo dobrze, mamy dwie największe ryby i ogromną przewagę.
Zmieniam nieco taktykę co przynosi mi jeszcze jedna małą rybę 12lb, okazuje się ona ostatnią zawodów i nią pieczętuje naszą wygraną!!!
Bilans ostateczny to:
Team Angielski 138,5lb
Team Polski 316,5lb!!!!
Dwie największe ryby zawodów nagrodzone roczną kartą wstępu też nasze!!!
Krzysiek Mróz 33lb mirrror
Jarosław Gulej 36lb common
Krzysiek jeszcze odbiera wagę z naszym godłem za ogólną masę ryb złowionych w jednym tygodniu.
W rozrachunku moglibyśmy powiedzieć, że odnieśliśmy druzgocące zwycięstwo, ale, że nasz team był wspierany kolegami z Anglii, którzy zamiast nas mogli wesprzeć swoich to już mogłoby to bardzo zachwiać te proporcje.
Mimo to jesteśmy dumni i bardzo szczęśliwi, że na tak ciężkim terenie, pokazaliśmy, że nie dzieli nas aż tak duża różnica i przy wielkiej determinacji i odrobinie szczęścia dokonaliśmy rzeczy niemożliwej.
Bardzo wszystkim dziękuję, chłopakom z Polskiego Klubu Karpiowego i wszystkim, którzy przybyli i bronili naszych barw i zmieniali nasz wizerunek polskiego wędkarza na wyspach.
Już dostałem potwierdzenie kontynuacji za rok naszych zawodów od Warrena. Anglicy zostali bardzo mocno podrażnieni, więc szykuje się super rywalizacja.
Ja ze swojej strony mam nadzieje, że wszyscy, którzy będą chcieli wesprzeć nasz polski Team, podejdą do tego poważnie i będziemy mogli cieszyć się w stu procentach z wygranej - w stu procentach polskim teamie.
Jarosław Gulej
Blogi tego użytkownika
Łowne przypony - Przypon 360 Rig - Wojciech Jedliński
2022-04-10
Łowne przypony - Slip D - Rig w otulinie - Wojciech Jedliński
2022-03-19
D Rig na miękko - Wojciech Jedliński
2022-03-02
"Blow back rig" Wojciech Jedliński Łowne przypony
2022-02-16
Przypon standardowy węzeł bez węzła Wojciech Jedliński
2022-02-02
Czy karpie widzą?
2021-03-11
Oznacz odległość i łów dokładnie!
2021-03-05
Gdzie szukać karpi wczesną wiosną?
2021-03-01